poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Gdy wstaje świt

Może te moje wschody nie są nadzwyczaj malownicze,  ale moje.  nie mam okien sąsiadów naprzeciw ani betonu. Firanek i zasłonek też. Lubię gdy zielone  zagląda mi w okna. ptaszory od dawna śpiewają w wielu tonacjach. Tylko gawrony swoim krakaniem tworzą dysonans.
Zaczyna się nowy tydzień.
Otwiera się nowy czas a z nim pewna niepewność.
Czy przedłużą umowę?
Czy dostanę te 3 dni urlopu by mieć dłuuuuuugi weekend?
Zmęczona jestem i tyle a muszę chwile odpoczynku wyrywać pazurami jak np wczorajszą niedzielę. zapowiedziałam, że jest moja i jak nigdy mać co chwilę wpadała, że trzeba to  to i to jeszcze zrobić. uprzejmie odsyłałam do wnuczki. 
A Młąda po kolejnym pytaniu - z czego i gdzie będziesz żyła, strzeliła focha.  co jakiś czas  wyskakuje z jazgotem i wypominkami. Jaka to ja okropna, jak ją poniewieram, wyzywam. Fakt, czasem mi coś wyleci gdy widzę jak całymi dniami siedzi na doopie i wielki problem ma by wyjść z psami. Gdy ustawia i musztruje mać, gdy przypiredziela się o drobiazgi, gdy prubuje mnie sobie podpoządkować.
A w domu chwilowo menu z pawiaka. chleb i cebula.  bo nie styka.  przeżyjemy. jeszcze są zapasy w szafce tylko nie ma chętnych do poszukania i ugotowania. a mi to wisi. mam obiady w pracy.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz