środa, 14 marca 2018

Zaliczone

Minął styczeń, luty a Pit odłogiem zalegał. A to nie dosłali jedenastek, a to coś wyskoczyło. W końcu w ostatni dzień chorobowego zmobilizowałam się, zwłaszcza, że doszedł majlem zaległy pit.
Tradycyjnie już chciałam wysłać netem. Ale dyjabeł ogonem nakrył zeszłoroczne i za kfiata, nie mogłam podać ubiegłorocznych cyferek. Zresztą szło mi wszystko jak po grudzie.
Za to dziś-najpierw pełzałam w pracy. Dosłownie. Tydzień w domu bez ruchu zespawał mi stawy. potem popełzłam po nowe okulary, pobrałam z poczty kwitki na polecone i zasiadłam do pańszczyzny.
Znów pod górkę. A to program nie daje się pobrać, więc zainstalować nie ma co. A szkoda. Bo to takie wygodne, zwłaszcza z programem dla małp, gdzie spisujesz wzystko z 11-ek, klikasz i gotowe.
Więc poszłam po rozum, i tu doopa. za mało druków. Ale od czego Młąda. Kicnęła do ksero i zrobione 5 minut później. Program sam wszystko wyliczył, choć trudne to nie jest.
I znów Młąda kicnęła na pocztę, poleconym wysłała a ja z dużą ulgą spakowałam kopie w segregator. Zrobione! choć jakiś chochlik mi mówi, żebym nie cieszyła się na zapas zadowolona jestem . Barrrrdzo! bo to zadrzeć ze skarbówką to ból. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz