niedziela, 25 marca 2018

Jakoś

Płaszcz zimowy musi iść w odstawkę. Co wyjście z domu w ostatnich dniach to jestem mokra jak myszor.
Powolne ustalanie odbioru ciotki, choć wcale to łatwe nie jest gdy nie potrafi jak biały człowiek zapytać o to ordynatora. Naprawdę trudno zadać pytanie:
- kiedy wypis?
I w związku z tym nic zaplanować nie mogę. Kurfffff !
Nic, zero, nul !
Ani terminu urlopu, ani jakiegokolwiek innego ruchu. Dobrze, że Młądą Pierworodna z małżem zabrali na wyraj. Dwudniowe taplanie się w  błotku i memłon natury. Bo czeka Ją szok.
Ciotka poszła po rozum do głowy, oczywiście musiało to nastąpić i poinformowała mnie, że jak tylko lepiej się poczuje to z matką przepiszą na mnie Otwock. Czemu mnie to nie cieszy?
Gdyby było to naście lat temu, kiedy wszyscy, łącznie ze mnąw miarę się czuli, to skakałabym ze szczęścia.a teraz?
- z czego mam się cieszyć? Że do końca życia będdę opiekować się dwiema upierdliwymi staruchami? ogarniać Młądą, usiłować przetrwać za 1/2 etatu, gdzie wszystko woła o remont,  gdzie opał trzeba kupić itd. Z czego?

Młąda Otwocka nie znosi. Szczególnie domu ciotki. Się nie dziwię.
Bardziej skłonna jest i ja też zamieszkać w podziadkowym drewniaku. Choć nic o tym jeszcze nie rozmawiałyśmy, ale tak sądzę.
Są jeszcze inne opcje, ale to gruszki na wierzbie.

Zresztą znając ciotkę należy tę deklarację potraktować jak fantastykę.
I tyle.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz