poniedziałek, 3 lutego 2014

Koń jaki jest, każdy widzi :)

Dymało srogo a jednak Pierworodna przyjechała. :)
Jeden dzień i 2 noce razem. Malina :)

Dzień gadulania, ciamkania, trochę smuteczków. Tak wogle i że za chwilę znów rozstanie :(

A droga powrotna sroga, śliska.
Jakoś pod górkę ta jazda.

Ale MY twarde jesteśmy, nie miętkie, nie pękamy. To jeden z prezentów genowych :)

Zrobiłyśmy wypad do marketu.
Tłumy snujów z nabożnym skupieniem celebrują misterium zakupów.
Drętwota i marazm powala więc....w przypływie głupawki (aż głupio mi o tym pisać ) zaczełam trenować głupie kroki. (dziewczyny dzielnie to zniosły..hihihihi )

No i zrozumiałam głupawkę przystankową mojego poTomka. To nie żadne ADHD ale swobodne :)))) wyrażanie radości, zadowolenia :)

Zainteresowana jednym z produktów tylko 3 razy pytałam o miejsce jego pobytu. W końcu obsługant z duuuużym rozbawieniem kazał mi isć przed siebie i sterował głosem.
-w lewo
-w prawo

(czyżbym miała problemy z pamięcią? :DDDDD )

Wampir w przychodni wyssał mi krew.

W przypływie paniki odwracam głowę, bo przecież, co?
No własnie! Co? Przecież to nie boli. To nawet nie ukłucie tylko lekkie cóś, bezbolesne. A jednak... jakiś atawizm?

Przy okazji nagabnęłam w jednym ze sklepów o pracę. Się prosią o CV. Jakiekolwiek. Spoko, nie ma sprawy. Jutro :)) Napisane, czeka..zobaczymy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz