czwartek, 4 lipca 2013

Malinowo :D

jest mi środkiem. Tak mieciutko, jedwabiście :D

Lipy kwitną prosz Państwa i stąd ten nastrój. Wszędzie pachnie, cudna słodycz unosi się w powietrzu. Nic to, że wczorajszy dzień przedreptałam jak baletnica na paluszkach. Nic to, że poruszałam się drobiąc kroczki. Bo pięty bolą, że hej!
Jest cudnie i tyle.

Wieczorem pokój pełen zapachu lipy. Sen napływa niepostrzeżenie. A rano...moje wroniszcza zaczynają rozmowy. Kłocą się, przekrzykują, droczą ze sobą. Zaczepiają się i szepcą czułe słówka. Uwielbiam je podsłuchiwać. W tym roku nie było gniazda i młodych. Z ubiegłorocznego lęgu przeżyło tylko jedno młode. Żadnego z rodziców też nie ma. Ale za to jest całe stadko nowych - młodzików. To one tak się awanturują co rano.

Trudno je dojrzeć w gęstwinie liści klonu. Czasem jaki ogon się pokaże, jakie skrzydło zaszeleści i tyle ich widać. Mało...

1 komentarz:

  1. ...uczulona jestem na zapach lipy, ale reszta...niemal jak u mnie, z tym, że u mnie wróble i te stare i te młode od 4.00 zaczynają swoje pieśni na dzień dobry:)
    Serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń