wtorek, 9 lipca 2013

Ewakuować Warszawę

Dobrobyt państwa przekłada się na dobrobyt miast. I w ramach tego dobrobytu mamy dobre zasady współżycia społecznego. Empatii i wogle.

Objawia się to między innymi w trosce o spracowany lud stolicy. Odpady, które pozostały na czas wakacji uszczęśliwiono nadzieją poprawy bytu i komunikacji. I w związku z tym cała Warszawa niemal stoi. W korkach. Centrum jest jedną wielką rozkoszą łamania głowy. Co niewątpliwie rozwija intelektualnie i pobudza szare komórki mas do intensywnej pracy. A także skutkuje rozwojem teżyzny fizycznej dzięki konieczności intensywnego przemieszczania się z ponktu A do B, z punktu B do C itd. Troska władz wybranych cudzymi rekami wręcz wprawia w euforię.

Miałam fantazję wyjechać poza Warszawę. Porannie zaskoczyłam, że coś bardzo tak remontowo. Dobra nasza. Centrum Europy, ulotkę mam. Dam radę.

Zwykle wyjazd wyglądał następująco. Znaczy się kolejność komunikacji środków. Metro, SKM i wystarczyło. Szybko i niezdrowo.

Wczoraj - tramwaj, autobus ( po drodze ukochane schody, które "doskonale" wpływają na moje nogi), schody, schody, peron Warszawa Zachodnia. Na peronie młody człowiek w ubranku oczojebnym "opala"się na słoneczku. Stoi by informować potencjalnych pasażerów o zmianach w organizacji ruchu. Podchodzę, pytam o S11. Młądzież robi oczęta jak talarki:- nie ma takiego pociągu!
- Jak nie ma, jak jest! W informatorze!
- O! Rzeczywiście, ale ja go u siebie nie mam. Pani se spojrzy na tablicę.

Pani se patrzy i oczom nie wierzy. Ułatwienie polega na medytacji słońca o poranku, tudzież jego kontemplacji o zachodzie.
Bo prosz Panstwa pierwszy pociąg SKM do Pruszkowa linii S11 jest o godzinie 4 i cóś. A następny 15 i cóś.

Rozwój duchowy zagwarantowany. Jak ktoś powie, że władza nie dba o swój lud to kiep i cymbał. A PANIĄ PREZYDENT nośmy na rękach.

Ustaliwszy co jest i czego nie ma pokonałam szlak w przeciwnym kierunku. Dosiadłam autobusu, dojechałam na przystanek linii zastępczej za SKM. I znów balsam na me serce spłynął. Miłościwie panująca władza znów zatroszczyła się o me dobre samopoczucie.
Mając na względzie panujące upały dała mi czas na ukrycie się w odległym cieniu i relaks. Bo normalnie SKM kursuje co 30 minut w wybranym przez mnie kierunku. Linie zastepcza co godzinę. Teraz tylko kolejne marsze po schodach. W góre i w dół i prawie jestem na miejscu. Szczęśliwa, zrelaksowana i wogle super.

Droga nazad była ciekawsza. Dworcem kupowałam bilet. Kupiłam, grzecznie stanęłam na peronie upewniwszy się, że za 5 minut będzie pociąg. Koszmar. Tyle piknych widoków wokół. :P Zardzewiała siatka na peronie, upszczone syfami, tagami ściany, plwociny różnych odmian.
- Człeku powabny, ilez uroku w tobie :p

Zrozpaczona czekam. Trochę zainteresował mnie tłum na peronie przeciwnym, ale widać co ludzie wracają z pracy. Stoję. Tłum stoi. Podjeżdża pociąg - kierunek Warszawa. Podjeżdża na ten drugi peron.
Dusza ma doznała ukojenia. Że jednak miało być jak było. Że ktoś o mnie dba, o mój komfort. Jakże cudnie było mi gdy uprzytomniłam sobie profesjonalizm kasjerki. Wszak ona nie informacja. Ona do biletów najęta.

Schody w dół, schody w górę, dupka na schodek w cieniu i medytacja. Siedzieć czy ruszyć się  do autobusu. Ale... ZS1 jeździ co godzinę, 716 równie często. Uznałam, że lepiej pomedytować. Medytacja trwała 1,5 godziny. Potem schodami w dół, schodami w górę, autobus, schodami w dół, schodami w górę, tramwaj i już. Szczęśliwa, zrelaksowana dotarłam do domu.

Życzy sobie ktoś takie coś. A.... to proszę  ...:DDDD


1 komentarz:

  1. schody, schodki, schodeczki są dobre na bioderka i te inne przypadłości pozdrawiam z podobnie rozkopanego Lublina

    OdpowiedzUsuń