sobota, 30 marca 2024

I co tu robić?

 Wielkanoc puka już do okien a ja niecnota jeszcze ich nie umyłam. 😱 O fak! Jakie niedopatrzenie! Firanek nie powiesiłam, nie wypucowałam podłóg, kuchnia wygląda jakby przeszło tornado. Nie że w ferworze gotowania tak wyszło. Nie. Tak jest na wciąż z powodu małej ilości szafek z jednej a nadmiaru przydasi z drugiej strony. Pierdolnik jest koncertowy i dobrze mi z tym. Nie jechałam na szmacie a na łopacie, a w zasadzie na szpadlu i widłach. I dobrze mi z tym, i zadowolona jestem i jest piknie, ponieważ stworzyłam kolejną grządkę permakulturową. A świętują niech inni. Na zdrowie i wszystkiego dobrego. Świętujcie na zdrowie, radości z rodziną i kim tam chcecie, i kogo do serca tulicie. A ja będę po swojemu. Zgromadzenia  masowe nie dla mnie. Kościelne tym bardziej. Mnóstwo ludzi, nadmiar wszelki bodźców i mogę pogo się uaktywnia. To ja podziękuję.

Z wieści zabawnych a jednocześnie porażających swoją masowością w społeczności lokalnej, jest przekonanie że jest byłą policjantką co wiąże się z wrogimi spojrzeniami i ogólnie nie fajną atmosferą. 🤣🤣 Boszszsz, "jacy głupi ci rzymianie" 🤣🤣🤣. Wyjaśnienie jest proste - Pierworodnego miało kiedyś nawleczonego z kręgów mocno dziś znienawidzony h, czyli pana z sosną w klapie, obdarowaną smyczą w stosowanej kolorystyce i stosowny napisem. W spadku onaż mi została a Młąda załączyła ją z moimi kluczami, żeby łatwiej było mi je znaleźć. No i ktoś z lokalsów dopatrzył się jej czy w mojej torbie czy sterczał z kieszeni. No, nie ważne 😁 opinię już sobie o mnie wyrobili 😁 a że większość patrzy na mnie bykiem, to wnioski nasuwają się same.

A pogoda jest cudna. Oby taka była w lany poniedziałek. 

czwartek, 28 marca 2024

Zmiana

 Kaczki przesiedlone, a dziś akcja - porządki u Babelota. O ganianiu na miotle pisać nie ma co, każdy uprawia swoje 4 kąty. Zmiany dotyczą jadła a w zasadzie systemu okienka pokarmowego. Jak w keto 8/16. Czas wykluczyć podjadanie, wrócić do systemu sprzed lat, który się sprawdzał. A na razie pierwsza doba. Zostało 1,5 godziny do jadła a głodek mnie już pogania. No cóż, na tym min polega keto. Żeby przerabiać jedno na drugie. Na  pierwsze efekty trzeba poczekać że 2 miesiące. Niech moc będzie ze mną! 

środa, 27 marca 2024

 Jest sens rozbierać choinkę? 

Przeprowadzka i co dalej

Skleroza dopada więc robię sobie notatki w stylu:
Przsiedlić kaczki-przesadzić maliny-wypielić kawałek grządki-wysypać ziemię-posiać.
Jedno wynika z drugiego patrząc od końca. Najpierw była myśl o przesiedleniu kaczek. Nie! Wróć. Najpierw była myśl o przesiedleniu malin z powodu orzecha. Sąsiad był sobie posadził, Franca jak to orzech rośnie wściekle i za moment zacieni mi maliny. To jeden powód. Drugi, to jego sąsiedztwo. Chyba malinom się nie podoba. Część malin przesadziłam, nad resztą łamię głowę, gdzie by je umieścić, bo działka malutka. I tam gdzie były maliny zamieszkają kaczki. Trochę szkoda mi tego miejsca na kaczystan. Ciężko pracowałam by stworzyć dla roślin dobre podłoże, no ale cóż. Życie. 
Dziś dalszy ciąg wiosennych porządków jeśli tylko nie będzie padać.
Przesadziłam rabarbar. O Cecylio Śniegocko, jaki toto ma wielki, grubaśny korzeń!? Gruby jak mój nadgarstek, a może i grubszy. Szok😱
Przesadziłam szałwię, lubczyk, rozmaryn. Reszta gdzieś znikła. Nie szkodzi. W tym roku sądzę niezbędnik a nie wg wilczch oczu i możliwości glebowych. Nie można mieć wszystkiego. Taki mam plan. Poza tym spokojnie i nie nerwowo. Co wzejdzie to wzejdzie. Co da plon, to da.
Marchewka już po siana i trochę pietruszki. Poziomki rozsadzone. Nad truskawkami myślę. Pyszne, ale mało a dużo miejsca zajmują. 
Spory błagam jest w prawach, ale działka mała i upycham kolanem co i gdzie się da, jednocześnie łącząc te roślinki które się lubią. No i na sadzam na wciąż żółte irysy. Wiadomo - chodź biedronko, wyjdź na słonko - i pożryj wszystkie mszyce! 
Jakby kto był ciekawy - jest 3,22. Od ponad godziny działam tęsknie spoglądając w okno w oczekiwaniu na świt. 

niedziela, 24 marca 2024

Znaki na ziemi i niebie

 Niom 😁 wskazują że Wielkanoc blisko. W związku z tym uaktywniają się wszelkiego rodzaju jarmarki z jajem i zającem w tle. U nas też. I jak to jarmark. Świecidełka, miody, ciasta, pieczywo, wędliny. No i ciuchy. Nic nowego i mile zaskakującego. Nuuuda

W związku z tym nabyłam "tort" z pieczonki. Informuję i objaśniam - to potrawa z naleśników w formie tortu. Wytrawna. 

Naleśniki są zrobione z wątróbki uprzednio zblendowanej i oczyszczonej na sitku z farfocli. Reszta normalnie. Jajka, mąka. Smarowane śmietaną, układane warstwami, jak to tort. Ozdobione tartym żółtkiem i białkiem. Ten miał w śmietanie tartą cebulkę, która fajnie podkręcała smak. Kocham🥰 a potem się drapię jak zapchlony pies. Alergia na jaja 🤣🤣🤣

Rodzina jak zwykle nieprzekonana. Młąda zjadła kawałek z uprzejmości, Babelot od razu zapijał maślanką. Straaaaszne 😱😁😁😁

A mi się marzy śledzik pod szubą 🥰🥰🥰 panie kochany, delicje, delicje i małmazja. 

Bardzo mi się pokręciło z jedzeniem. Odrzuca mnie od naszych, normalnych potraw. Gotuję dla mamy ale sama nie jem. Nie mogę. 

Młąda ma swój jadłospis. 😁 Ciekawy, ciekawy, nie powiem. Bardzo ograniczony i mało urozmaicony, ale organizm mam nadzieję się upomni o to co potrzebuje. 

A dziś niedziela. Nuuuuda

sobota, 23 marca 2024

Co to ja wczoraj robiłam?

 Dni zlewają się w jedno. I jedno co je odróżnia od innych, to błękit nieba. Słoneczne dni są teraz wydarzeniem. Jest szaro. W różnych odcieniach.

I tem wszystko szarzeje, zaciera się, a może to po prostu starość? Moja, świata

Wstaję i myślę co to ja wczoraj robiłam, gdzie byłam. Monotonia i powtarzalność. Taki świstak teraz że mnie. 

Dla pamięci - byłam w sklepie, lepiłam placki z nadzieniem mięsnym, doszkalałam się w kuchni indyjskiej. 

Hah, tysiącletnia tradycja gastronomiczna ma swoje małe sekrety. Np ten, że w każdym jadle musi być imbir, czosnek i kurkuma. I dla Zdrowia i dla opanowania wszelkiego rodzaju miazmatów powszechnie bytujących w Indiach. Drugie, to prażenie przypraw - z jednej strony dodają aromatu, z drugiej, jak to tłumaczył hindus,  absorbują czy też związki powstające w wyniku porażenia, tłuszcz, albowiem kuchnia hinduska jest tłusta. Tłuszcze też pozwalają na lepszą przyswajalność różności i są nośnikiem smaku. Wiadomo. No i do każdego posiłku musi być ryż lub placki. I znów wyjaśnienie hindusa - te potrawy powlekają od środka żołądek ochronną warstwą, jak to nazwał śluzu i zapobiegają jego podrażnieniu. Przekonałam się o tym osobiście. Z ryżem jest ok, bez ryżu boli. I tak to tak. 

Babelot jest w fazie musli. Mleka i musli. Cokolwiek bym nie ugotowała to jest numer na raz. Więc daję jadło i wychodzę, by się nie denerwować. Bo na moje nerwy to za dużo, a wymyślać co dzień coś nowego i gotować w ilości jednej szklanki, nie bawi mnie.

Może wy macie jakieś patenty. Twarożek jest na raz, jajo też, mięso jest be, warzywa - to rewolucja jelitową, soki to samo, owoce - wybiórczo, strączkowe - niekoniecznie, ser żółty - no doopy nie urywa. Proszę o pomysły bo mi się skończyły. Acha, zupy też bez przesady. Zostają ziemniory. Może z jakimś sosem. Makaron niemal w formie papki.

Życie moje jest nudne i monotonne. Jedyna rozrywka to robótki na działce - podjazd wyrównany, porządek "pod wiatą". Zakupy, pogawędki z różnymi ludźmi. W sumie dobre i to. Za to internet dostarcza mega rozrywki i podnosi ciśnienie. Pomijam showmena w Sejmie. Dla mnie żenada. Premier też niczego sobie. Naobiecywał jak zwykle a teraz tnie, tnie jednym a dokłada drugim. Obciął np z programu "za życiem" dla dzieci niepełnosprawnych, zajęcia usprawniające. A przecież to podstawa dla nich. 13-tka opodatkowana. 14-ki nie będzie. Za to zbroim się, prowokujemy, bo jednego czego nam brakuje to wojny na terenie kraju🤦‍♀️ Banda oszołomów i w Brukseli i w Warszawie a sklerotycy, nawiedzeni i wypaczeni rządzą. Świat zeszedł na psy.

W Moskiewski teatrze dramat. Dziesiątki zabitych, setki rannych. A Amerykanie uprzedzał że będą takie akcje na świecie. Trzeba słuchać Ameryki 😉

sobota, 9 marca 2024

Na fazie

 Tym razem jadło które mnie dopadło. Faza na hinduskie. Wege i nie tylko.. Uczę się na nowo gotować to, co hindusi wysysają z mlekiem matki, co trwa w tradycji tysiące lat.

Pierwsze co spowodowało zawrót głowy, to ilość przypraw. Nie tam że szczypta. Walą łyżkami. 

Drugie - co na to mój żołądek i jelita. Z nagła takie niespodziewane bogactwo może mieć nieprzewidywalne i niemiłe konsekwencje. Nie było. 

Trzecie - skąd wziąć garam masalę. "ę". Myślałam że jest jedna, okazało się że jest ich mnóstwo. 

Pierwszym daniem które zrobiłam był dal z kapusty i soczewicy. I nadzieja że będzie jadalne mimo mnóstwa przypraw. A skłoniła mnie do tego ciągota do wigilijnej kapusty z grochem. W innej wersji. Dal to w zasadzie nie jest samodzielna potrawa tylko jeden ze składników posiłku. Tak jak u nas np kapusta do schabowego z ziemniakami. Tak tam do ryżu.

Wyszło przyjemnie. Na tyle przyjemnie że przez kolejny tydzień tylko to jadłam. Potem szpinak z orzechami i kardamonem. Niebo w gębie. 

Kolejne to kulki z gotowanych ziemniaków z soczewicą i orzechami. Tu już był odlot na całego. Delikatna, cieniutka chrupiąca skórka z gorącą, soczystą lekko kwaśną zawartością.

Dziś chicken Korma. Kurczak w sosie cebulowym z orzechami. Zaskakująco dobry, lekki. Jestem w szoku po raz kolejny.

W szoku albowiem lata temu totalnie zniechęciłam się do kuchni indyjskiej po wizycie w ich restauracji w Warszawie. Dania były mdłe i obrzydliwie tłuste. To co gotuję nie należy do dań dietetycznych 🤣, ale absolutnie tego nie czuć. Może z powodu dużej ilości warzyw.

Co mnie zaskoczyło w tej kuchni? Prażenie przypraw aby uwolnić ich aromat. Fakt, pachnie niesamowicie i daje jeszcze jeden nieoczekiwany efekt. Dezynfekuje pomieszczenie.

Przed tym moim pichceniem, miałam w kuchni grzyba, mimo normalnego grzania domu. Produkt zostawiony na wierzchu pokrywał się nim po 2 dniach. Teraz po tygodniu zaczyna pleśnieć w sposób naturalny. Sprawdziłam eksperymentalne. No i zaraza zdechła. Osypuje się ze ściany i nie odrasta w czystym miejscu. 

Nie wiem co jest tak skuteczne. Wiem że kurkuma tłucze wszystko co złe. Grzyby, bakterie a w połączeniu z pieprzem ma działanie przeciwnowotworowe. I chyba fajnie w związku z tym działa w człowieku od środka likwidując pasażerów na gapę. 

Zdarza mi się też polecieć po Japonii. Obie z Młądą uwielbiamy ryż z prażonym sezamem i wodorostami. 

Szukam tanich ryb, np szprotek, by w końcu zrobić prawilny bulion rybi. Na wodorostach i rybach właśnie. Do tego makaronik ryżowy, jajo, pak choi, mięsko i inne dodatki. Odlot 🤩

Babelot na szczęście jada też rolki. Te robimy różnie. Najważniejsze jest nori jako skarbnica wszystkiego co dobre.

Babelot też uczulony. Źle reaguje na pieczywo. Nic dziwnego. 

Piekę chleb gdy mają chęć, ale to nie papka sklepowa. Trzeba gryźć i ma wyrazisty smak. A buła z piekarni jest jak wytrawne ciasteczko. Miękka, smaczna.

U bioBabalskich nabyłam mąki pszeniczne dla dziewczyn. Płaskurkę, samopszę. Ja pojadę na życie. Może dam radę. A jak nie to zjedzą w makaronach, chlebie, ciastach. Ja zostanę przy ryżu i ziemniakach. 

Próbowałam mleka A2. Ale też nie dla mnie. I chyba nie ma takiego, które by mi nie szkodziło. A szkoda bo lubię i dobre mleko jest zdrowe. Wbrew opinii. 

Co tam jeszcze? Z tłuszczy to masełko ze Strzałkowa jest grane. I tylko ono. I nie dlatego że najdroższe, tylko temu, że bez żadnych dodatków.  Olej musztardowy z gorczycy do smażenia, ryżowy. Ryżowy jest the Best. Najlepszy do placków. Bezwonny i nie przypala.

Wyżej wymienione produkty do tanich nie należą, ale ja już nie rosnę 😁, więc i jem nie tak dużo jak kiedyś, choć najwięcej z nas trzech. Kocham jeść 🤣🤣

Czasem w ramach rozpusty kupię dzikie mięsko, ale to wyjątkowo. Pyszne jest ale nie tanie. 

No i to tyle chwali posta. 

ps. Gdyby ktoś miał namiar na dobre jaja to proszę o cynk.