Od kilku miesięcy pewien malec walczy o życie.
Pewnie nie pisałabym o tym, gdybym go nie znała. Ale znam.
Krótko. - młody ma ATRT czy cóś w podobie. Najbardziej zjadliwa forma nowotwora. Składająca się z różnych rodzajów tego syfa, bezustannie mutujących i dających przerzuty.
Była operacja i wycięcia guza. Była chemia i remisja guzów. Była zbiórka i udało się. Jest pełna kwota na terapię w Austrii. Były testy na covid. Wszystkie ujemne. A póki co dziś chłopie c ruszył w drogę do CZD na pierwszą radioterapię.
I chooj strzelił.
Przyszło nowe. Nowy minister. Nowe wytyczne. Tera on decyduje kto będzie obięty leczeniem przeciwbólowym, tera Un decyduje o kwalifikacji do leczenia.
Przyszło nowe i młodego cofnięto do domu. Na kwarantannę. Mimo, że wynik testu jest ujemny. I u młodego i u ojca i u matki.
I zaplanowane i niezbędne leczenie chooj strzelił.
Ręce opadają i życie taci sens w tym kraju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz