Zdarzyło mi się poczytać sąsiada.
Nie blogera, nie literata, a jak mówi skromnie o sobie w sposób zawoalowany, cokolwiek intelektualnie niewydolny.
Czytałam go na fb. Na jego profilu i wpadłam w zachwyt.
Mniejsza o temat, ale ekwilibrystyka słowna, znajomość literatury - broń buk humanista - tworzą z jego postów perełki literackie. Jedyne w swoim rodzaju.
W podobie swego czasu pisał Pan Jacek od achałków, ale okopawszy się w pieleszach, zarzucił zacne dzieło.
Skądinąd i Pan Bober 🤣 ma zacne pióro, ale praca u podstaw wyłączyła Go z obiegu literackiego. A szkoda.
I szkoda tych piór zacnych, i nie szkoda, nudnych, babskich blogów o życiu. Z pretensjami bardzo, bardzo literackimi.
I wolę te inspirujące, rozwijające blogi i posty ukryte w odmętach internetów od miernoty mojej własnej produkcji - też szczęściem schowanej, od po blogowych wypocin w formie papierowej.
PS. Panie Bobrze, niechże Pan w końcu wyda przynajmniej jedną książkę! Jedną, ale opasłą! Plissss
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz