piątek, 20 września 2019

Zmiany w codzienności.

No tak. Jesień wstępnie przytuptała. Lejeee... Kominy pilnie trzeba zrobić a majster-sąsiad mówi, że kontowniki metalowe trzeba na kanty dać. Żeby pierony przyciągać?
Nic to. Jakoś damy radę.
Zaczął się sezon grzewczy. Na Otwocku płaczą, że zimno w blokach, a ja mam w miarę ciepło. Ba! Ciepło. Palę na razie drewnem w piecu. Gdy plecki przewieje przytulam się do kafelków i grzeję się, grzeję. Buty w trymiga wysychają. Herbacina zawsze ciepła. Ot zalety takiego grzania.
Wstępne porządkowe robótki jesienne na grządkach zrobione. Teraz tylko budowa grządek na przyszły rok, uzupełnianie kompostu i przesadzanie truskawek.
Na pierwszej perma nam już w całości próchnicę. Szok 😲 że tak szybko. I na razie nic więcej na działce nie planuję.
Teraz czas się wziąć za domy. pomyć okna i jakoś ucywilizować ten zasób, bo latem ani czasowo ani siłowo nie dałam rady.
Było tuptanie po lekarzach, żeby ustalić plan zniszczeń w pudełku na człowieka.
W przyszłym tygodniu konkretne badania pod kontem cukrzycy.
Lekarz pierwszego kontaktu jest urażony, że tylko skierowania od niego chcę i leczę się u specjalistów. Chce mi ewentualną cukrzycę prowadzić 🤣🤣🤣 omg! A to kolejny artysta po neurologu, który przepisał mi coś co raczej szkodziło. Mocno szkodziło.

A teraz hiobowo. Odpaliłam pilarkę tarczową na próbę. Ona wgryzła się ładnie w drzewo po czym poleciał dymek. I koniec. Kurcze! Nówka - sztuka. A na dodatek, podpięta do prądu w kuchni cosik w korkach porobiła no i w gniazdkach ni ma prundu.
Tak, wiem - sprawdź korki. Tylko to nie prosta sprawa. To antyki przedwieczne. A ja tego nie ogarniam.
Ku mojej konfuzji zmarła że starości pralka. 30 lat to zacny wiek. No i jest pranie ręczne.
Ciekawe co jeszcze padnie? Została terma i pompa do wody. Wtedy będzie komplet 🤣🤣🤣🤣
O Kopciuchu nie wspominam bo korzystać z niego nie chcę. Żre węgiel nieprzytomnie. Trzeba siedzieć i pilnować żeby nie przekroczył danej temperatury. No i te tony kurzu, pyłów. Przepraszam ale nie dla mnie.
No i kolejna wpadka. Na bazarze kupiłam kawałek świni i wołu. Mięso przedziwne w wyglądzie i smaku po ugotowaniu. Zwyczajnie niesmaczne.
Podsumowanie jest jedno - wychodzi mi jako-tako ogródek. O reszcie mogę zapomnieć 😒
Czyli pomoc męska niezbędna. No i jakieś ogarnięcie się. Tylko jakie gdy w głowie pustka?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz