Oglądam mądrości dotyczące poprawy jakości ziemi. I znów mam mieszane uczucia.
Permakulturowe naziemne grządki są ok. Mają jedną wadę. Wyniesione owiewane przez wiatr, narażone na operowanie słońca, wymagają podlewania. Cokolwiek by nie mówić. Są w pewnym stopniu łatwiejsze w tworzeniu. Wystarczy jakakolwiek skrzynia i przekładniec warstwowy.
Głębokie grządki to już duży wysiłek. Trzeba od razu wykopać solidny dół taki, by rośliny o różnej długości korzenia mogły maksymalnie wykorzystywać podłoże i swobodnie rozwijać system korzeniowy. Przy warzywach bulwiastych jest to dosyć istotne 😉
Więc ile? 40-50cm.
Wypełnienie standardowe. Badyle, masa organiczna np. w moim przypadku zgrabki trawy, drobne gałązki, liście, trawa po koszeniu, łodygi przekwitniętych kwiatów.
Do tego się przymierzam, ale czy dam radę?
Na razie kontynuuję jedną kilkumetrową. Głębokość ok 20cm. Warstwowo idzie tam drobnica bio, klejnoty psie i odwrócone pryzmy trawy z ziemią.
Czemu tak? Po pierwsze, jeśli się uda, zrobię nawodnienie kanałowe. Wiem, wiem, brzmi to przedziwne, ale to jedyna chwilowo metoda do rozprowadzenie deszczówki do grządki. Póki nie mam pojemników na tęże deszczówkę. Szkoda jej marnować. Kombinuję jak to zrobić. Pomysł z wężem strażackim odpadł. Rozpręża się dopiero pod mega ciśnieniem. Z rynny nie da rady.
Kompostownik na razie w planach. Ale będzie.
Co będzie? Zabezpieczenie "fundamentów" domu ciotki. Przeżyłam szok gdy zobaczyłam one a właściwie ich brak. Budynek na żywca posadowiony na piasku. Jakiś koszmar! I rozumiem czemu środkiem pękają ściany. I rozumiem czemu sąsiedzi zgodnym tonem mówią że toto nadaje się tylko do wyburzenia.
W planach, montaż piecyka gazowego. Do ciepłej wody i kaloryferów. Dopatrzyłam się tej funkcji dopiero po nabyciu 🙂. Kupiony z psi grosz, kilkuletni, sprawny. Znajomy fachowiec od gazu sprawdzi go, skalibruje do butli. Tak, tak. Do butli. Bo na instalację w pełni gazową to jakby bez sensu. Ciekawe jaki będzie koszt miesięczny. Jeżeli zmieścimy się w 200zł, to do przeżycia. Sąsiedzi bulą po 1000zł i więcej miesięcznie. Słabo 😲.
No ale żeby to było wykonalne trzeba choć częściowo wymienić kaloryfery, a to znowu ból doopy. I chwilowo niewykonalne.
Grzanie węglem i zasmradzanie okolicy totalnie odpada. Także że względu na moje płuca. W Kopciuchu zawsze pełno pyłu a potem czarne gile.
Nie ma pewności jak dalej będzie. Czy będziemy zimować, czy zwiejemy do Wawy, choć tam niekoniecznie cieplej.
A tymczasem jedyne na co mnie stać to poranne zbiory kup i drobne robótki.
Zbieram nasiona kwiatów i ziół na przyszły rok. Dosadzam drzewa od strony ulicy, północnej. I tyle.
Zbieram się do pomalowania okien póki ciepło, ale jakoś mi pod górkę.
Wogóle pod górkę ostatnio mi że wszystkim.
W planach nabycie maski by móc wychodzić na dwór jesienią i zimą. Niestety Otwock nie posiada ciągów powietrznych i cały syf z pieców zalega w formie smogu wśród domów.
A na razie wieczorami pachną kwiatki. Nikt na szczęście nie grilluje. Nie puszcza nocami muzy. Nie łazi w pijanym widzie pod oknami. Nie drze japy. Nie prowadzi nocnych rozmów.
Przez całą dobę mam pootwierane okna i drzwi. Śpię spokojnie. Nikt się nie wbija. Bo i nie ma po co 😁 psy robią swoją robotę.
Permakulturowe naziemne grządki są ok. Mają jedną wadę. Wyniesione owiewane przez wiatr, narażone na operowanie słońca, wymagają podlewania. Cokolwiek by nie mówić. Są w pewnym stopniu łatwiejsze w tworzeniu. Wystarczy jakakolwiek skrzynia i przekładniec warstwowy.
Głębokie grządki to już duży wysiłek. Trzeba od razu wykopać solidny dół taki, by rośliny o różnej długości korzenia mogły maksymalnie wykorzystywać podłoże i swobodnie rozwijać system korzeniowy. Przy warzywach bulwiastych jest to dosyć istotne 😉
Więc ile? 40-50cm.
Wypełnienie standardowe. Badyle, masa organiczna np. w moim przypadku zgrabki trawy, drobne gałązki, liście, trawa po koszeniu, łodygi przekwitniętych kwiatów.
Do tego się przymierzam, ale czy dam radę?
Na razie kontynuuję jedną kilkumetrową. Głębokość ok 20cm. Warstwowo idzie tam drobnica bio, klejnoty psie i odwrócone pryzmy trawy z ziemią.
Czemu tak? Po pierwsze, jeśli się uda, zrobię nawodnienie kanałowe. Wiem, wiem, brzmi to przedziwne, ale to jedyna chwilowo metoda do rozprowadzenie deszczówki do grządki. Póki nie mam pojemników na tęże deszczówkę. Szkoda jej marnować. Kombinuję jak to zrobić. Pomysł z wężem strażackim odpadł. Rozpręża się dopiero pod mega ciśnieniem. Z rynny nie da rady.
Kompostownik na razie w planach. Ale będzie.
Co będzie? Zabezpieczenie "fundamentów" domu ciotki. Przeżyłam szok gdy zobaczyłam one a właściwie ich brak. Budynek na żywca posadowiony na piasku. Jakiś koszmar! I rozumiem czemu środkiem pękają ściany. I rozumiem czemu sąsiedzi zgodnym tonem mówią że toto nadaje się tylko do wyburzenia.
W planach, montaż piecyka gazowego. Do ciepłej wody i kaloryferów. Dopatrzyłam się tej funkcji dopiero po nabyciu 🙂. Kupiony z psi grosz, kilkuletni, sprawny. Znajomy fachowiec od gazu sprawdzi go, skalibruje do butli. Tak, tak. Do butli. Bo na instalację w pełni gazową to jakby bez sensu. Ciekawe jaki będzie koszt miesięczny. Jeżeli zmieścimy się w 200zł, to do przeżycia. Sąsiedzi bulą po 1000zł i więcej miesięcznie. Słabo 😲.
No ale żeby to było wykonalne trzeba choć częściowo wymienić kaloryfery, a to znowu ból doopy. I chwilowo niewykonalne.
Grzanie węglem i zasmradzanie okolicy totalnie odpada. Także że względu na moje płuca. W Kopciuchu zawsze pełno pyłu a potem czarne gile.
Nie ma pewności jak dalej będzie. Czy będziemy zimować, czy zwiejemy do Wawy, choć tam niekoniecznie cieplej.
A tymczasem jedyne na co mnie stać to poranne zbiory kup i drobne robótki.
Zbieram nasiona kwiatów i ziół na przyszły rok. Dosadzam drzewa od strony ulicy, północnej. I tyle.
Zbieram się do pomalowania okien póki ciepło, ale jakoś mi pod górkę.
Wogóle pod górkę ostatnio mi że wszystkim.
W planach nabycie maski by móc wychodzić na dwór jesienią i zimą. Niestety Otwock nie posiada ciągów powietrznych i cały syf z pieców zalega w formie smogu wśród domów.
A na razie wieczorami pachną kwiatki. Nikt na szczęście nie grilluje. Nie puszcza nocami muzy. Nie łazi w pijanym widzie pod oknami. Nie drze japy. Nie prowadzi nocnych rozmów.
Przez całą dobę mam pootwierane okna i drzwi. Śpię spokojnie. Nikt się nie wbija. Bo i nie ma po co 😁 psy robią swoją robotę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz