czwartek, 7 grudnia 2017

troche dobrze

kot mi się wyoperował. sterylka i ciachanie jednej listwy.
i w sumie było by dobrze ale jest jakoś. bardzo jakoś.
bo trochę późno i są przerzuty. znaczy się rozlazło.
bo jakoś postanowiła popełnić głodowe harakiri czy cóś, na co absolwentnie mojej zgody nie dostała. przetrzymałam z zaciśniętymi zębami tygodniowy post, ale gdy z uprzejmości raczy dziubnąć cokolwieczek wielkości najmniejszego paznokcia, ja wywlekam z siebie coś czego absolutnie we mnie nie ma , tforzę we sobie, tony cierpliwości i naciumlam Wikariuszową flaszką. finał-wciumlane w kota 100mml mleka 7,5 procentów.
kot w końcu zadowolony bo i zajęcie mu przybyło. to czym pluł musi se wytrzeć z kadłouba.
odnoszę wrażenie, że za łatwo to poszło. nie mamy żadnych sznytów ani ran kąsanych.  za godzinę powtórka.
będzie bolało czy nie będzie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz