wpadłam do pracy jak burza, dobry żart 🤣, wieczorowo poro, po obiecane śledzie. bo to jednak, coś tradycyjnego by się zciamkało, choć ze względu na powinność (bo powinnam unikać, ale się nie da ) unikania glutenu i post, bardziej by mi podchodziło suszi. no więc wpadłam, a Strusiek-a opłatek masz, a świecę masz? upsss - nie mam. -poczekaj, zaraz Ci przyniosę. i wraca. z hurtową ilością opłatków i świecami paschalnymi. -masz, masz. dzieciom, wnukom dasz. oj, braciszku, ni mo wnuków. ni mo 😭
bo Stusiek to ksywka. przezwisko. brata zakonnego. wiecznie w pędzie. wiecznie zajęty, zaaferowany. jak kwoka ogarniający swoje kurczęta, tak On ogarnia nas swoim żartem, troską. i jak z jednym takim ☺ było -święty natychmiast, tak i z nim. i proszę brata zakonnego nie mylić z ojcejm. sj. nic z tych rzeczy. ta sama formacja- Towarzystwo Jezusowe- ale funkcja i stanowisko w hierarchii zupełnie inne.
więc zaopatrzona jestem w opłatei i po "opłatku" jak to się u nas w Bobolanum nazywa. u świeckich śledzik czy cóś.
w każdym razie jakoś tydzień wcześniej nasz minister wręczył nam zaposzenia. onego dnia, uroczyście ubrani powędrowaliśmy do auli. my- pracownicy świeccy. a tam ojcowie eleganccy. a tăm stoły ponakrywane białymi obrusami. i choineczka i prezenty. ojć!
zaczęliśmy kolędą. potem czytanie fragmentu Łukasza i króciuchnych słów kilka od każdego z ojców. dzielenie się opłatkiem. oj trwało, trwało, boć kilkadziesiąt nas było, a z każdym trzeba się przełamać. i słów kilka życzeń rzec.
a na stole cudownie skřomnie. przepyszna sałateczka jarzynowa, śledzik z cebulką-palce lizać. pierożki, barszczyk i jakaś ryba marynowana. na koniec ciasta. i wsio. każdy uszczknął po ődrobince a i tak pękaliśmy z przejedzenia.
uroku przemiłemu spotkaniu dodawali Ojcowie, którzy tego wieczoru totalnie otoczyli nas swą troską. podawali do stołu, sprzątali i wogle. zabawiali rozmową.
a ja tradycyjnie, jak to Królowa gaf i nietktu, musiałam coś palnąć.
Amen!