jakoś mi ostatnio doskwiera męczeństwo/ głupota mła.
pełnoetatowa obsluga maci doprowadziła mnie do szewskiej pasji, w związku z czym odmówiłam dalszych działań. podciagnięta fizycznie ziołami i paszą całkiem nieźle funkcjonuje, więc czas oddać ster jej życia do rąk własnych, pod kontrolą ma się rozumieć.
zaordynowane leki i w kosnekwencji operacja zaćmy poszły w pireneje. bo przecież obcy babsztyl, przypadkowo spotkany na ulicy to autorytet, że ho, ho! wczoraj spotkany starzec z doskonałym, pooperacyjnym wzrokiem, tudzież somsiad, znów natchły ją na zabieg. szszsz... nie powiem co mi się robi.:/
tlumaczenie różnych kwestii jak krowie na rowie, oczojebnymi literami nic nie daje. rodzina, szczególnie ta najbliższa, reszta zreszta też, to wrogowie. ręce opadają.
cyklicznesugestie, żeby jednak wynieść się z warszawy na strategicznie upatrzone pozycje zbywa już nie histerią jeno lakonicznym stwierdzeniem że stara itp. że młode w okolicy? hm... czy to ważne. to wrogowie nr 1.
czemu mam parcie?
z powodu sytuacji politycznej, z powodu stałego wzrostu temperatury na półkuli północnej, z powodu wlasnego pragnienia innych okoliczności niekoniecznie łatwiejszych.
rzucone mimochodem, dziennikarzem, dla mnie w miarę wiarygodnym, zdanie o dwukrotnie wyższej temperaturze w okolicach 2020 powoduje lawinę myśli. co ja mogę dla siebie zrobić. i w konsekwencji, bardzo okrutne, ale jedyne wyjście eksodus w okoliczności zapewniające przetrwanie. czy z pania, uparta jak osioł i po osiemdziesiątce da się to zrealixować? szczerze wątpię przy moich skasowanych stiopach. plan rysuje sie taki: pogodzić siostrzyce, dostarczyć do otwocka starsza i szalejcie czarownice :/ a sama, z mładą pod pachą w siną dal. najchętniej argentyna. chyba że młoda będzie miała inne plany. to wtedy sama. argentyna, brazylia - tak, to dobre miejsce :)
czas na naukę języka akurat jest :)
pełnoetatowa obsluga maci doprowadziła mnie do szewskiej pasji, w związku z czym odmówiłam dalszych działań. podciagnięta fizycznie ziołami i paszą całkiem nieźle funkcjonuje, więc czas oddać ster jej życia do rąk własnych, pod kontrolą ma się rozumieć.
zaordynowane leki i w kosnekwencji operacja zaćmy poszły w pireneje. bo przecież obcy babsztyl, przypadkowo spotkany na ulicy to autorytet, że ho, ho! wczoraj spotkany starzec z doskonałym, pooperacyjnym wzrokiem, tudzież somsiad, znów natchły ją na zabieg. szszsz... nie powiem co mi się robi.:/
tlumaczenie różnych kwestii jak krowie na rowie, oczojebnymi literami nic nie daje. rodzina, szczególnie ta najbliższa, reszta zreszta też, to wrogowie. ręce opadają.
cyklicznesugestie, żeby jednak wynieść się z warszawy na strategicznie upatrzone pozycje zbywa już nie histerią jeno lakonicznym stwierdzeniem że stara itp. że młode w okolicy? hm... czy to ważne. to wrogowie nr 1.
czemu mam parcie?
z powodu sytuacji politycznej, z powodu stałego wzrostu temperatury na półkuli północnej, z powodu wlasnego pragnienia innych okoliczności niekoniecznie łatwiejszych.
rzucone mimochodem, dziennikarzem, dla mnie w miarę wiarygodnym, zdanie o dwukrotnie wyższej temperaturze w okolicach 2020 powoduje lawinę myśli. co ja mogę dla siebie zrobić. i w konsekwencji, bardzo okrutne, ale jedyne wyjście eksodus w okoliczności zapewniające przetrwanie. czy z pania, uparta jak osioł i po osiemdziesiątce da się to zrealixować? szczerze wątpię przy moich skasowanych stiopach. plan rysuje sie taki: pogodzić siostrzyce, dostarczyć do otwocka starsza i szalejcie czarownice :/ a sama, z mładą pod pachą w siną dal. najchętniej argentyna. chyba że młoda będzie miała inne plany. to wtedy sama. argentyna, brazylia - tak, to dobre miejsce :)
czas na naukę języka akurat jest :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz