poniedziałek, 2 grudnia 2013

POza

Jakoś nie ogarniam upływającego czasu. Bez rytmu codziennego _ muszę, trzeba. bez konieczności przedszkola, szkoły, wyjścia do pracy. Jestem zupełnie nie na czasie.
Andrzejki chyba już były?, Mikołajki chyba bedą, jest adwent, który mnie rozwala co roku kalendarzem z czekoladowymi okienkami, obrzydliwość!, będzie Święto i Nowy Rok. Tylko jakie to święto. Data zupełnie pogańska, tradycje w przeważającej większości też, dzień Narodzin też z kapelusza. Ach... jak my lubimy być oszukiwani. Jedyne chyba co prawdziwe to Pasterka.

Czy my jesteśmy poganami czy katolami czy cóś, nie ważne. Lubimy świętować, lubimy Gwiazdkę, zapach choinki, kapuchy, ciast. Lubimy wspólnie usiąść przy stole, podzielić się opłatkiem, kombinując jak urozmaicić tegoroczne życzenia, żeby nie popełnić ubiegłorocznego, uważnie trzymamy jęzor na wodzy, żeby było miło, zapominamy na te kilka godzin?, raczej świdomie odsuwamy w przyszłość ( bo o coś trzeba się żreć) pretensje i żale. Ma być miło i jest. W ten jeden dzień w roku prawdziwie staramy się pielęgnować wzajemne, dobre relacje i to jest naprawdę dobre. to prawdziwy sens tych Świąt.

Porą wieczorną, a w zasadzie mocno nocną Młądzież wywlokła mnie z domu, że ważne cóś. Wywlokła po trawniku, do ktosia, sąsiada znanego z widzenia i jego maci psa. Bo pies w zasadzie bezwładny, bo matka weź go doładuj, zrób mu coś, reiki alibo inną inszość. Mać rzuciła okiem, niby można, ale pchać się nie będę. Nic na siłę. Gość nic nie chce więc po co? A pies może zejść jutro lub za kilka dni. Jego czas się zbliża.

Pogaduchy nad dychającym psem przyniosły ciekawą informację. Że jest niestandardowy lek na mięsaka. Leczy skutecznie i szybko. To jad tarantuli. U nas się go oczywiście nie stosuje, trzeba sprowadzać z Czech. Może ministra se sprowadzić?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz