niedziela, 1 grudnia 2013

Dzierganie

Szalik a w zasadzie komin zrobiony. Spokojnie mogłabym już choinkę stawiać i sukcesywnie pod nią układać prezenty.
Teraz tylko czapkę do kompletu dodziergam i jeden gosć z głowy. :D

Siedzę nieraz całymi dniami i siedzisko mi drętwieje. Siedzę i słucham, bo patrzeć się nie da, co w tv. Ani chwili przerwy bo Dzieciątko musi. Musi obejrzeć Nianią, musi obejrzeć Zbuntowanego Anioła, no musi, a ja się środkiem wkurzam, i w końcu wybucham.
Wybuchłam, opitoliłam aż miło(mi) i wydawało się że sprawa załatwiona. Nie ma tak dobrze. O ile poprzednim razem pognała do brata na skargę, że matka do roboty goni, o tyle tym razem na memłon babciL i ojcowy. Babcia tym razem mnie poparła. I dobrze!

Lenistwo panoszy się w chatynce okrutne. Baby dwie, i o ile nie podstawi im się michy pod nos, same się nie obsłużą. Żarcie może szlag trafić a one nic. Coby było śmieszniej to siedzą głodne nie raz i się nie ruszą. O co kaman? Że niby mój ci to obowiązek jako maci i córki? 

Sąsiadka przygłucha a słyszy jak nie raz i nie dwa pruję paszczę. Takam głośna?
Może, ale przygłucha ma mać i przygłucha wybiórczo Młądzież.  Szczęściem mam w planach wyjazd do niegłuchego Dziecka i to mnie krzepi. Ktoś w końcu słyszy i rozumie co do Niego mówię.

Wracając do dziergania :) Posegregowane mam kolorami wszystkie włóczki i wełny. Każdy kolor w osobnej torebce. Bardzo to wygodne przy dobieraniu kolorów. Myk i już jest.
Kolejny sweter Dzieciątko pruje, bo stary, fason i wzór bez sensu. Będzie nowe.

W planach mam robienie kilimów i dywaników z resztek. Muszę sobie zrobić małe krosienko.

Komin żakardowy sfocony, w swoim czasie wrzucę na bloga.


2 komentarze: