poniedziałek, 6 maja 2013

Życzenia

One są czasem takie dziwne, że się spełniają. Chciałam wsi i miałam. Nawet tak sobie myślałam, że wszystko w zasadzie jest tak jak chciałam. Ale....

Wieś nieodłącznie kojarzy się z zapachem ziemi, głosami zwierząt gospodarskich. "Moja" wieś niosła ze sobą głównie woń psiej kupy i wszelkie możliwe dźwięki jakie wydają przy różnych okazjach psy. Ciszy w zasadzie nie uświadczyłam nawet przez 10minut, nawet nocą. Cóż - 10m od okna ogromne kojce z psami. Nie pospałam, o nie.

A teraz reset i wrażenia warszawskie - śpiew ptaków w opór, zapach ziemi, kwiatów, drzew. I w zasadzie cisza. W porównaniu do W

Tia.... pomyśl zanim czegoś zapragniesz. :p

A z innej strony, to przecież to co robiłam sprawiało mi dużo frajdy. 15-tka szczeniaków, karmienia, sprzątanie i rytm, który nadawały życiu. W zasadzie mogłabym robić to za darmo.
Gadanie do nietoperzy, i zaszczyt jaki poczułam, gdy samczyk polizał mnie po palcu i gdy odpowiadał na moje zaczepki. Będę zawsze miło wspominać te Batmany :) Jak pająki głową w dół złaziły po klatce do miseczki z jedzeniem i z pełna paszczą maszerowały "pod sufit" by zwisając głową w dół napychać się dobrociami. A paszcze mają równie rozciagliwe jak anakonda :) I seksiaste są strasznie.  Podglądany złożeczył okrutnie ;p

Była też papuga. Panikara. I ptaszor. Cały czarny, coś jak kiwi z czerwonym czubem. Też panikarz ale do pewnego momentu. Odruch Pawłowa-na robale-zwalczył strach i nawet zagadywał mnie chwilami.

Kotów około 10-ciu.

I stado najpiękniejszych, jakie widziałam, mastino napoletano. Sprowadzone z najlepszych hodowli staną sie niebawem znane na całym świecie. Wojtyszki :)

Miałam duże obawy związane z tą rasą. Kilkanaście lat temu większość polskiego pogłowia to były świry. Niereformowalne. TE są totalnie kontaktowe. Nawet udało mi się dogadać z ulubienicą szefowej. Nie na tyle bym wlazła do jej klatki ale już nie pruła się na mnie i czasem nawet merdnęła.

Oswoiłam sobie w sobie ctr-a. To już postęp ;p Bo miałam fobie na tle dużych , czarnych jak właśnie ta rasa i sznaucery olbrzymy.

Szef posiada również parę białych wilków. Cudne. :)

A wogóle to jest tu mini zoo.

Czy będę tesknić? Trońkę. Za czym? Za zwierzami, za Markiem-głuptakiem niepoprawnym :/, za Matim, za Szefem, w chwilach dobrego nastroju. Gość ma w sobie coś niezwykle ujmującego, wizję i plany na przyszłość, rozmach.

Praca i mega zmęczenie + obolałe nogi spowodowały, że miejsce to straciło swój urok. Stało się obozem pracy. Od 7 rano do po 20-tej po ostatnim karmieniu szczeniaków.

Jestem w domu. Znów wolna jak wolne wnioski :/

2 komentarze:

  1. Ano właśnie,ja tez byłam zadowolona z pracy,tylko coraz bardziej musiałam prosić się i czekać na wypłatę:(
    Prawie utratą palca przepłaciłam pośpiech ,bo szef chce,czeka,a ja taka obowiazkowa..
    Rozstalismy sie po 3 latach.Pracy samej żałuje,bo była fajna,ale całej reszty i mędzącego szefa,wypisujacego smsy,niesłownego i upierdliwego, to już mi nie brak.
    W Twoim przypadku to tez odczuwam,ze było to wyzyskiwanie twojej mocy przerobowej, za dużo pracy,za mało ludzi a tak nie można. No i w chamski sposób,tak jak i mój rozstał się z Tobą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie tak wyścigi wykończyły, te tutaj w Anglii, bo to nie dość ze obóz pracy a jeszcze i niewolnictwo. Wolę żeby mi kregosłup trzaskał przy własnych koniach, przynajmniej wiem że na coś, a nie na kogoś pracuję.
    Ech, niedługo mi będzie trzaskać przy remoncie ;-)))

    OdpowiedzUsuń