sobota, 30 listopada 2013

Chyba jednak jestem babą...

Powrót do robótek przypomniał mi dawne czasy gdy rynek oferował dokladnie nic i jeśli chciało się wyglądać trzeba było śmigać albo do Rembertowa albo na Skrę.
Nic sensownego poza Hofflandem, a tam były "rzuty" ciuchów co jakiś czas i trudno było się załapać. Więc szyłam, spódnice, kiecki. Dodatki pt buty, torebki można było znaleźć u prywaciarzy. Reszta była ze zrzutów, czyli Brytanii. Się wyglądało jak kobieta a nie bryndza na zadupiu.

Szycie, druty zrelaksowały mnie na tyle, że gotowam powalczyć o urodę mego odzienia. A potem może i remont kamienicy. Kto wie????

2 komentarze: