poniedziałek, 18 marca 2013

To ja Ogr

Bo u mnie z poczuciem chumoru chyba kiepsko :D
Ale cóż, nawet święty nie jest idealny :DDD

Jakiegoś szwungu dostałam. Z lekkościa motyla uporałam się z przemeblowaniem. Trząsnęłam swoim i nie tylko dobytkiem jakby był pyłem :D
Ale MY tak mamy. Obie dwie. Ja I ONA. Ta Pierworodna. Nawet z dala robimy w tym samym czasie to samo. Tylko Ją pogieło, a mnie o dziwo nie. Tylko mięśnie bolą i tak czule zgrzytają kolanka przy kucaniu. Zgrzytają a nie "strzelają". Jakieś nienaoliwione takie :D

Szwung wiosenny, świąteczny czy co? Nie wiem :D W każdym razie objawy są dobre. Powrotu do normalności i życia. Ciasto upiekłam, pizzę trzasnęłam wespół z Młodą i ogólnie życie zaczęło tulić mnie do memłona.

Julka, wredny kot znowu nasikała na podłogę. Miksuje się jak może od kuwety. Nawet gdy w końcu trafi do łazienki to kombinuje, żeby nalać na podłogę. Nawet przy ludziu :/ Wre-do-to!!!

Z francy niemal sie wydłubałam. Został jeno kaszel. Czasami.
Na gardło znalazłam sposób. Żadne Dentosepty, żadne Amole, maści kamforowe, ssadła, psikadła. Witamina A+E w kapsułkach. 3xdziennie po 2. Rozgryźć i ssać do skutku. Efekt murowany. Gardło przestaje drapać i ogólnie samopoczucie się poprawia. :D

Lala wykazuje nowe zainteresowania.
Reaguje na dzwoniącą komórkę. Czyli przyszedł czas nauczyć psa przynoszenia telefonu. Kolejna umiejetnosć się przyda.

Babelot w akcjach zawieszania i kontaktowania z rzeczywistością przechodzi sam siebie. I już przestaje wkurzać a staje się źródłem nieustannego śmiechu.
Na ten przykład czekając na inauguracyjną mszę papieską - opóźniającą się wg Niej - doszła do wniosku, że widocznie Papa mówił coś co nie pasuje władzy i dla tego barany nie mogą jej oglądać. Barany - czyli zwykli obywatele.
Na hasło "barany zaczęlyśmy wyć z Młodą ze śmiechu. Babelot siedział nabzdyczony i rozkminiał o co nam chodzi. W koncu sama zaczęła się chichrać, bo dotarło do Niej, że w zasadzie mówiła o sobie. Ona spod znaku barana.
I tak kilka razy dziennie.

Nabyta drogą kupna kaczka na święta, czeka na swoją kolej. Zastanawiam się jak ją przyrządzić. Oko me pazerne padło na gęś - ale cena mnie odrzuciła. Niby za kilogram nie za dużo, ale ogółem za dużo. A gęsinę kocham, uwielbiam. Jakoś mi dobrze wychodzi. Jest soczysta, mieciuchna. palce lizać. A robię ją metodą "na odczepnego". Czyli nacieram sola i majerankiem. Do środka napycham kiszona kapuchę. A dokoła wrzucam jabłka. To nie zwykła gesina. To poezja :D

Żeby nie było, że tak mi cudnie i beztrosko to zdechła mi chyba na amien pralka. Dodatkowo systematycznie, jeden po drugim szlag trafia gniazdka i kontakty. Najzwyczajniej we świecie zaczyna siadać aluminiowa instalacja zakładana jeszcze w końcówce lat 60-tych. Szlag trafi w związku z tym mnie. Bo nieuchronnie czeka wymiana w/w. Grrr....

Czyli : poległ komp, pralka i kolejne gniazdko :/

Hasło na dziś - to mi nie potrzebne :DDD






2 komentarze:

  1. Pozytywnie!:)
    Jeszcze nie myślę o świętach,ale u mnie menu w maire od lat takie samo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj kochana przydałby ci się taki majster jak mój M. hehhe ale na serio to poważna sprawa taka instalacja ....i koszty nie małe :/ Kaczkę nadziej kaszą gryczana z bakaliami i pomarańczę wepchnij :) jeśli nie lubisz na słodko nadziej ja kasza samą , dopraw majerankiem solą :) chyba ze chcesz ją na części to poćwiartuj przysmaż do rondla daj wlej wina czerwonego półsłodkiego trochę daj miody musztardy przypraw i bulionu podduś :)

    OdpowiedzUsuń