środa, 20 maja 2015

na oparach

kasy oczywiście, kasy

w okolicach 11- tej dotarło do mnie, że dziś środa
a więc szybki ciuch, torba, portfel, cmok i dzida do tramwaju
bazarek
z pustego i salamon nic, więc: 3 cebule, papryka, kabaczek, śmietana, pieczywo, 4 marchewki, przecier, 2 jabłka, por i już

ceny wymuszają gospodarność

o! jaja, 10 sztuk

odsapnęłam w domu i zabrałam się za robienie leczo. młoda one z makaronem (o_o), ja wczorajsze ziemniaki z kapusta kiszona, surówką i zasmażanymi buraczkami.
bazarkowe ceny mięsa wymuszają czasem posiłkowy wegamizm.

wyczajony sklep z ekko wędlinami jak każdy posiada okrawki. nie powiem że omijam. nic z tych rzeczy. za 10 zł kupuję kilogram różnorodnej, doskonałej wędliny. poza tym, umówmy się, nie wybrzydzam.

w kuchni nastąpił podział na eko i ble żarcie. to ble stopniowo znika zastepowane dobrym.

młąda sama sobą segreguje i  docenia walory smakowe i zdrowotne. zauważa u siebie pozytywne zmiany.
przysłowiowa pogoda ducha jaroszy zaczyna również i nas obejmować. wstaję rano i szczerzę paszcze do siebie i zwierzów.

w szafkach przejżyściej, luźniej,  wszystko ble ląduje na dole klatki przy wejściu. znika jako ten sen złoty.
jeszcze sknera we mnie użala się nad proszkami do prania i innymi utensyliami czystości. ale i na nie przyjdzie czas.
w tzw międzyczasie kopa w d... dostaja plastiki.
zawsze gdzieś w kącie jakaś zaraza się ukryje.
potem plastikowe ubrania i goowniane meble.

spoko, bedzie ok, nie zostanę z gołymi ścianami. tego dobra mam w nadmiarze.
i wykorzystuję nieobecność starszej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz