Wiecie nie od dziś, że moim sportem ostatnich lat jest medycyna. Uprawiam ją z różnym natężeniem , z zerowymi efektami.
Popadłszy w paranoję nr 100096 po wyczerpaniu wszystkich możliwosci nie medycznych, postanowilam skonsultować się z lekarzem NPL-u z zaskakującym efektem. Zaskakującym nie tylko mnie. Nocnego w ponad 40-to tysięcznym miasteczku niet. Jedź na Berdyczów. A być powinien, bo kto nas będzie trenował w umartwieniach.
Odebrać chciałam zalegle fotki, płuc mych korali. Niet. Jeno opis. Nawet gdy mieszkiem chciałam potrząsnąć.
Niezrażona i jeszcze nie umartwiona do końca udałam się po wyniki tomografii. Mało trenuję, więc nie pomyślałam że przecież mamy okres wakacyjny i doktory odpoczywają.
Na pokuciu pojechalam po EEG. Bo trening umówiła doktorka na dziś. I zapomniała. I wyjechala a wyniki posłała do innego umartwiacza.
O fociach moich kosci już nie wspominam, bo to totalny faul. Ino z mojej strony.
Najśmieszniejsze jest to, że moje wlasne dane dotyczące mojego zdrowia są mi niedostępne. I choć rozumiem, że trening musi być i pokuta za życie, to jednak czuję pewną niegodziwosć. Rzeklabym niedosyt treningu i dla tego postanowilam podzielić się z moim umartwieniem RPP i miłościwie panującym Najwyższym ze Sprawiedliwych.
Mnie jest bardzo wesoło i radośnie, czuję się taka niedotrenowana, że z przyjemnoscią poczekam na efekty treningu moich trenerów.