Tiaaa... dobry obiad oddala się w podskokach. Młąda już ponazywała zaanektowane prawem kaduka Dziwaczki. Afera - bo najgłośniej drze dziób. Dora - no bo tak. Tika - bo ma nieokreślone, wężowe ruchy szyją. No to nie pozostałam dłużna. Najmniejszą ochrzciłam Tusią. Ale jakby je nie zwał, obsrańce są okrutne.
Mieszkają w zależności od temperatury, albo w wyżej widocznym kojczyku osłoniętym agrowókniną od wiatru, albo w pokoju. Ściana upierniczona do pół metra. Kto miał kaczki to wie o co chodzi. To taki polski szop pracz tylko z rozbryzgiem.
Pogoda popierniczona.
Słoneczko i waciki na niebie i w promocji zimny, północny wiatr.
Jak nie piździ to pochmurno i zimno. W porywach mokro.
Jednakowoż bez względu na wiatr Młąda zażywa wozducha. Dogląda wycipiurów. I dobrze. Inaczej by koczowała w domu. A raczej spała po internetowej nocce.
Mi tam nic nie przeszkadza w spaniu. Ranny ptaszek ostatnio jestem. 4 - ta rano i już na 4 średnio przytomna ale łażę.
Co do wycipiurów to niestety mają na mnie zły wpływ. Uczulona na nie jestem. Kąpię mi z nocha odkąd się pojawiły.
W domu wycipiury koczują w klatce po króliku. Na ziemi. Upierdzielone nią jak nieboskie. I srają ziemią z dodatkami. Czemu ziemia? Słomy nie mam. Siana nie mam. Wióry za wysoko. Na strychu. A więc zostało to co najbliżej łopaty.
Wrogowie moi jedyni panoszą się bezczelnie. Zna ktoś sposób na pozbycie się konwalii?
A zresztą po co pytam? I tak nikt nic.
Mieszkają w zależności od temperatury, albo w wyżej widocznym kojczyku osłoniętym agrowókniną od wiatru, albo w pokoju. Ściana upierniczona do pół metra. Kto miał kaczki to wie o co chodzi. To taki polski szop pracz tylko z rozbryzgiem.
Pogoda popierniczona.
Słoneczko i waciki na niebie i w promocji zimny, północny wiatr.
Jak nie piździ to pochmurno i zimno. W porywach mokro.
Jednakowoż bez względu na wiatr Młąda zażywa wozducha. Dogląda wycipiurów. I dobrze. Inaczej by koczowała w domu. A raczej spała po internetowej nocce.
Mi tam nic nie przeszkadza w spaniu. Ranny ptaszek ostatnio jestem. 4 - ta rano i już na 4 średnio przytomna ale łażę.
Co do wycipiurów to niestety mają na mnie zły wpływ. Uczulona na nie jestem. Kąpię mi z nocha odkąd się pojawiły.
W domu wycipiury koczują w klatce po króliku. Na ziemi. Upierdzielone nią jak nieboskie. I srają ziemią z dodatkami. Czemu ziemia? Słomy nie mam. Siana nie mam. Wióry za wysoko. Na strychu. A więc zostało to co najbliżej łopaty.
Wrogowie moi jedyni panoszą się bezczelnie. Zna ktoś sposób na pozbycie się konwalii?
A zresztą po co pytam? I tak nikt nic.
Bez chemii to tylko wykopywanie i mozolne usuwanie kłączy konwaliowych, nie znam innego sposobu, niestety. A kaczki- no cóż, jak nie obiad, to przynajmniej stałą dostawę guana do nawożenia grządek czy wzbogacania kompostu masz :)
OdpowiedzUsuń