niedziela, 15 października 2017

pan Kamil

był sobie. żył. pojawił się pewnego dnia.
od rana do wieczora, zima czy lato, na swoim rowerze przemierzał miejską dżunglę pomagając dzikim futrzakom.
pogodny, uśmiechnięty.

i już nie ma pana Kamila. odszedł.
terminalnie chory do ostatniej chwili troszczył się o zwierzaki licząc na cud, na ratunek, na swój szpitalny termin.
za późno.

ostatnie wspomnienie, widok, gdy stopa za stopą oparty o rower szedł płacić rachunki. z humorem komentując- ten rower to mój chodzik i wózek.

i nie ma Go już tu.
 jest Tam.
 szczęśliwy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz