11-ta. Ciemno, księżyc pękatą buźkę z ciekawością pochyla nad ziemią. Łypie tu i tam..
Czasem cień rozjaśnia światło lampy ale na przeważającym obszarze panuje NOC.
A nocą... koty buszują, świnie, dzikie buszują..
Łażą za siatką, chrumkają, pokwikują żerując pod jabłonką..
Dziwnie jakoś i nieswojo.
Siedzę przy stole a tu nagle: - chrum i chrum, i tupot raciczek stłumiony ziemią, trzaski suszu pod nogami
Moje już niosą do płota:- stój, gdzie idziesz, dzik może przeskoczyć przez siatkę
hm???? ale ok. Stoję, a zwierze 2-3 metry od mła łażą bezczelnie i ryją.
Ekscytacja wizytą trwała ok godziny. Nażarły się dobrego i polazły.
A wcześniej, przed zachodem przetuptałyśmy się spacerowo wzdłuż drogi. Nie jakiejś bocznej, ale dwupasmówki z wielkim natężeniem ruchu. I już za skarby świata nie uwierzę, że dzikie jest bojaźliwe.
Dzika banda. Ślady pokazywały, że była tam locha z młodymi i odyniec konkret. Ubiegłej nocy ślepia świeciły powyżej połowy wysokości siatki.
Łazi toto bezczelnie w biały dzień, sprytnie kryjąc się w trawach, kilka metrów od pędzących samochodów, autobusów komunikacji miejskiej.
Ślady jak najbardziej aktualne. Godzinę, może mniej przyszły do błotnistej kałuży. Chyba nasza rozmowa je spłoszyła - i dobrze - polazły w krzaki nad ściek. Gupi pies, zwany Panterą nic nie pokazywał. Och, Bamboszka brak. On wszystko powiedział :(
Polazły w krzaczory, na trawie jeszcze błoto nie wyschło. Ja zapamiętany tropiciel byłam w swoim żywiole. Kuna też zostawiła swoje stiopowe pieczątki.
Na dziś przygotowałam już drabinę przy ogrodzeniu. Może przyjdą to cyknę jakieś fotki. Na podorędziu, jak to mówił pewien staruszek, gwidły. Szczerzonego... wiadomo.. i uchylone drzwi. Jakby co, może uda mi się zwiać. a jak nie, to znaczy że tak miało być ;p
Psy pozamykam na trzy spusty. Będzie cicho...
do jutra... pa pa
Czasem cień rozjaśnia światło lampy ale na przeważającym obszarze panuje NOC.
A nocą... koty buszują, świnie, dzikie buszują..
Łażą za siatką, chrumkają, pokwikują żerując pod jabłonką..
Dziwnie jakoś i nieswojo.
Siedzę przy stole a tu nagle: - chrum i chrum, i tupot raciczek stłumiony ziemią, trzaski suszu pod nogami
Moje już niosą do płota:- stój, gdzie idziesz, dzik może przeskoczyć przez siatkę
hm???? ale ok. Stoję, a zwierze 2-3 metry od mła łażą bezczelnie i ryją.
Ekscytacja wizytą trwała ok godziny. Nażarły się dobrego i polazły.
A wcześniej, przed zachodem przetuptałyśmy się spacerowo wzdłuż drogi. Nie jakiejś bocznej, ale dwupasmówki z wielkim natężeniem ruchu. I już za skarby świata nie uwierzę, że dzikie jest bojaźliwe.
Dzika banda. Ślady pokazywały, że była tam locha z młodymi i odyniec konkret. Ubiegłej nocy ślepia świeciły powyżej połowy wysokości siatki.
Łazi toto bezczelnie w biały dzień, sprytnie kryjąc się w trawach, kilka metrów od pędzących samochodów, autobusów komunikacji miejskiej.
Ślady jak najbardziej aktualne. Godzinę, może mniej przyszły do błotnistej kałuży. Chyba nasza rozmowa je spłoszyła - i dobrze - polazły w krzaki nad ściek. Gupi pies, zwany Panterą nic nie pokazywał. Och, Bamboszka brak. On wszystko powiedział :(
Polazły w krzaczory, na trawie jeszcze błoto nie wyschło. Ja zapamiętany tropiciel byłam w swoim żywiole. Kuna też zostawiła swoje stiopowe pieczątki.
Na dziś przygotowałam już drabinę przy ogrodzeniu. Może przyjdą to cyknę jakieś fotki. Na podorędziu, jak to mówił pewien staruszek, gwidły. Szczerzonego... wiadomo.. i uchylone drzwi. Jakby co, może uda mi się zwiać. a jak nie, to znaczy że tak miało być ;p
Psy pozamykam na trzy spusty. Będzie cicho...
do jutra... pa pa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz