poniedziałek, 30 września 2013

Jak ja kocham żyć pełna piersią :))))

Kocham, uwielbiam babrać się, grzebać, rozgrzebywać i tarzać się życiu życiem. Mieć zapełnioną każdą chwilę, każdy moment, czuć, że coś robię, potrzebnego, pożytecznego, pomocnego.
Na ten przykład zamieniłam się ostatnio w malarza pokojowego. W pełnej kontemplacji ciszy i skupieniu odnawiam futryny okienne. Nic to, furda, ktoś powie. Może dla tego kogoś. Dla mnie pychota :D
Inspiracja PPŁ działa cuda i mam cudnie ozdobiony murek w pokoju. Za chwilę pewnie wrzucę fotki, ale nie już. :p
Motorek w zadku znów zaczyna mi działać, znów na najwyższych obrotach, jakaś Łaska nademną czy CÓŚ bo sama siebie nie poznaję, znaczy nie poznaję tej z lat ubiegłych. Zwiędłej, obolałej, wiecznie sarkającej i utyskującej. Mordęga dla mnie i okolicy. Znów te naście wraca i git!
Żałoba zwana depresją mija.
Życie rozwija swoją wstęgę, ciągle coś nowego zapisuje, nowe wątki się pojawiają w tych istniejacych jak w DOSie. :)
Lubię, pyszniejsze to jest niż najlepszy deser, zwłaszcza, że  w moim tempie i na moich warunkach i to też lubię. Bata nad sobą - nie, i chwała, że nie ma.
Wszędzie mi dobrze bo i mam jakieś takie wrażenie, że wszędzie jestem u siebie :)

Staję nie raz i nie dwa w polu, lesie, na wzniesieniu i piękno, które mnie otacza zapiera dech w piersiach, aż dławi ze wzruszenia. Czy widzicie to samo? Piękno kruche, przemijające, chwile, które nie wrócą?

Wyciągam ręce ku niebu, kłonię się ziemi i dziękuję za TĘ właśnie chwile, za życie.


czwartek, 26 września 2013

Telefon

Normą na dziś jest posiadanie komórki. Najlepiej wypasionej, z wi-fi i innymi cudami.
Ja się w sumie nie obrażam, odgrażałam się już TU, że kończę z oną. Usłyszała i postanowiła sama ze sobą skończyć. Pstryczek-wyłączniczek zaczyna odmawiać współpracy,
Czasem łączy, czasem nie, i byłby to kłopot niewielki, gdyby nie dziwne zdarzenia dźwiękowe, które odbieram zupełnie niechcący telefonem.
-Dźwięk podnoszonej, odkładanej słuchawki to norma JUŻ
-Świsty, gwizdy, buczenie
-Notorycznie przerywane połączenia

i pare innych gratisów.

Ja rozumeć, że ktoś ma coś do mnie, że androidy i te rzeczy, tylko po jaką chusteczkę ?????

Ja mieć antyk, ja wiedzieć, że mimo wszystko można się podłączyć i dlatego ja uczciwie informować, że ja rezygnować z wszelkiej maści operatorów usług. Bardzo to czniam i przestrzeń wokół siebie zamykam. Jak ktoś, coś to zna adres MŁA i proszszsz.... papier cierpliwy jest, wszystko zniesie. Ostatecznie jeszcze poczta na OOOOOOOOO i finał. A finał wieńczy dzieło :DDDD idę załatwiac sobie grób ;DDDDDD

 I zdrowiej w główkę będzie :DDDDD

Po cholerę mnie podsłuchiwać i wyłapywać nic nie warte pierdoły???

środa, 25 września 2013

Święćmy się :D

Z okazji 40 tysięcznego wejścia na mój Blogasek kicam w góre zupełnie nie poważnie, boć to przeca przyzwoite miasteczko mnie zglądało i czytało.

A na poważnie? http://shelf3d.com/i/Clan%20of%20Ostoja dla ciekawych i potomków :)

Co się pieprzy?

Mysz, a szczególnie lewy klawisz, więc używany prawy. Trochę dziwnie, ale cóż...;p
Drab spieprzył buta, jednego, sprytnie i cichutko wyglumał dziurkę na samym nosku, żeby choć cholewka, nie!, szczur podły jeden, czubek, i to najki, skórkowe!!
Szczur z roześmianą mordą zwany także Dziubkiem :D
Wolontariat mi zdechł, może na chwile, może na dłużej, i kontakty rodzinne odnowione też zdechły. Ale!, przy tzw okazji, objawiło się nowe oblicze relacji rodzinnych. Dziwne to, że akurat ten odłam, co myślałam, e z dziobów sobie wyjadają.

A poza tym nic nowego, no może tylko wypad na memłon do Puszczy znajomymi i psem. Grzybów mało, żab dużo, i gupi łoś trzeszczący suszem. Chyba łoś, nie chciałam sprawdzać. Wystarczy mi przygoda ubiegłoroczna. Świńskim truchtem, czas też nas gonił, oddalilismy się z felernego miejsca. A może byliśmy tylko uprzejmi ;p, znikajac z chałupy Łosiowej :D Ślady młodych odciśnięte na piasku niczego dobrego nie wróżyły. A inny kawałek Puszczy to był.

Łosiowa spieprzyła mi przyjemność bywania w tamtych okolicach. Szczęściem znam inne a Puszcza rozległa EST!

Dla odmiany przedwczoraj totalnie JA spieprzyłam dzień cały moim. Cisza najpierw, zbierało mi się powoli, no i pierdyknęło.... i tak nikt nic nie zajarzył, więc szkoda wysiłku. Muszę wymyślić inny sposób, bo saganów mi szkoda... 


czwartek, 19 września 2013

Żarcie

Możecie mi nie wierzyć ale moim marzeniem jest móc tak na wciąż wcinać czarny, przaśny chleb. Taki z całymi zbożami, furą ziół itp. Kryste, jaki skok cywilizacyjny :DDDDD

Pożarłam ostatnio kupioną Młądą chałeczkę. Pożarłam i czuję echo w brzuchu. Wpadło coś do środka za kwotę prawie 2 zyla i pustka. Zeżarłam bez grzeczność i tyle w tym temacie. Chleb dymany z Pierdzinek i innych Lichów nadaje się do?.. bo nie do jedzenia, nie do zaspokojenia głodu, nie do nakarmiania organiazmu, nie do dostarczenia sił witalnych. Więc do czego? Do nabijania kabzy tylko nie nam oczywizda jeno producentom, bo chleb właściwy ma swoją cenę. Tak powyżej 10zł za kilogram. Tylko czemu tyle? Kabza! Pierdziochuję to wszystko, idę na bazar po żyto, mam mega maszynkę do kawy, na korbke. Zmielę, upiekę. 2 kilo za 10?zł? Jest różnica? JEST!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Właśnie od 2 dni kisi mi się kapusta. Wkurwa juz dostałam na wstępie gdy chciałam sklepem. Nie dość że z octem to cenowo chore. Więc poszatkowałam kapuchę, posoliłam i w słoiki. Żurek też sie kwasi. Ale nie na zupę. My lubimy jako napój. Dobry jest i bardzo zdrowy.

Zielsko w hurtowych ilościach wcinam, co się przekłada na wagę. W ciągu ostatnich 2 tygodni 4 kilo w plecy. I te plecy coraz bardziej mi się podobają.

Jak się żre u mnie w domu? Rano musli. Młąda z mlekiem, lubi chyba gila, ja na wodzie, gazy cieplarniane niech kto inny produkuje. :p

Obiad-kasza gryczana. Podstawa! Lub ryż lub ziemniaki w skórce. Drugi składnik to hurtowe ilości zielska. I na odczepnego jakieś białko zwierzece.

Na kolację czarny chleb ze srem-białym, chudym z zielskiem. Owoc raz dziennie. Raz bo drogie, dwa bo cukrów ma w opór.

Kocham zupy i jeśli już to gotuję warzywne. Leniwie, z mrożonek wszelkiej maści, tak 2-3 różne mieszanki wrzucam do gara, gotuję i doprawiam 30% śmietaną. Bo lubię :DDDD najlepiej ( tantiemy za reklamę proszę  :DDD) President. 

Z napojów - do popołudnia kawa, herbata raz, bo gówniana jakościowo ma nadmiar fluorków, co się nagatywnie przekłada na zdrówko i niszczy śluzówkę a ja ją mam w zaniku, na podwieczerz woda. I na sen tyż.

Rozpusty nie ma, wrecz skromnie a czasem i na to nie styka. Ale taki live i cieszmy się tym co mamy. Właśnie pożyczkowo zasiliłam się u sąsiadów. Niech Im Bozia błogosłwi. Gdyby nie to wolę nie myśleć. Salut!

środa, 18 września 2013

Czasem wrze, czasem luzik

Jak to w życiu. nieporozumienia, zgoda, wyjaśnienia i treściwe rozmowy. Plany, nie-finansowe jakoś się realizują. Finansowe, znaczy się pracowe, leżą i kwiczą.
Ale chyba taka moja uroda. :p

Bym chciala założyc liczniki na wode - w końcu! Podanie złożone Matką w ubiegłym roku, olane spółdzielnią, tegoroczne takoż. Czynsz w związku z tym kosmiczny, bo dolicza się do niego wszystko co zużyje spółdzielnia. Oczywiście proporcjonalnie ale masakra. 300zł miasięcznie za nic to chyba dużo?

Kiedyś liczniki były zupełnie dla nas nieopłacalne. 5 osób w tym trójka dzieci kąpiąca się notorycznie w pełnej wannie z przepływem. Bankructo by było ;D , teraz jesteśmy w zasadzie dwie więc bardzo się opłaca. A spółdzielnia ma to w nosie. Jakiś absurd! Bo spółdzielnia ma działać na rzecz mieszkańców a tu nic. Dla mnie i mojej rodziny. Ale to jakby norma w tym kraju. My-większośc jesteśmy dla tych którzy siedzą na stolcach, żeby im się dobrze żyło. I nie chodzi tylko o ten absurdalny rząd, ale zawsze tak było, bez względu na nazwę.

Czasy powojenne. Pierwszy cud natury, to odebranie własności. Taka uroda! Ludzie odbudowywali PL, przodownicy pracy ścigali się na normy, z ruin i pogorzelisk rosło nowe. Dla ludzi. Nie ważne, że normy czasem były jak dla zwierząt ale było. Wypracowane ludzkimi rękami, potem. Miasta, wsie, zakłady pracy, instytuty naukowe. Wszystko. Stworzone przez ludzi i dla ludzi.

I nadojszła wiekopomna chwila gdy system okazał się zły, okrutny, ZŁO, ZŁO wyszło, okazało swą okrutną twarz. Cukier podrożał! Trzeba skakać przez płot
i zniszczyć zło. Znaczy się sprzedać za psi grosz wszystko co wypracowali i stworzyli ludzie po wojnie. Bo to już nie ludzkie, a państwowe czyli rządowe, a rząd wie najlepiej co widać na każdym kroku. Każdy rząd, oni mają odpowiednią perspektywę. A przedewszystkim władzę i możliwość tworzenia prawa.

Nie ma co się łudzić, że nowe będzie lepsze. Inne jakoś może w nomenklaturze.
Co bym zrobiła gdybym miała sporo wolnego grosza? Wieś, ale nie w tym kraju. Południe, ciepło, ale nie Europa. Mam taki na oku ale cicho o nim na razie, jedynie czasem zaistnieje w programach podróżniczych i dobrze. Niech tak zostanie.

wtorek, 10 września 2013

Co sie da

Stoi przedemną Próchenko. Patrzy jednym sprawnym okiem, bezgłośnie miauczy. Kocie, co ci? Mleczko - masz. Sucha karmę - masz. Wodę - masz. Puszka? Be! No to masz pasztecik. Dobry. Psi. Kocia saszetka? Be! Koci pasztecik? Be! Może śmietankę? Może :D
I tak dogadzam kotu jak mogę bo wiekowe i schorowane cywilizacją.
Guz rośnie ale kota jeszcze coś przegryza, pije, namówię Młodą, żeby przyniosła sól fizjologiczną i glukozę. Trochę starowinka jest odwodniona.

Żyj kocie i zdrowiej!

poniedziałek, 9 września 2013

Spacerowo

Mazowiecki pejzaż.jpg
Koniu, a tobie co?
Dzieciątko i Gandzie w międzybruździu.jpg
I po orce.jpg

sobota, 7 września 2013

Od świtu do zmierzchu


Piąta rano, coś za wcześnie na wstanie, leżę, czekam, czuję lekkie tarmoszenie kołdry na nogach, wychylam się, może kot, nie, zaglądam pod łóżko, nic nie ma. Pożyjemy-zobaczymy.
Psy już wypuszczone, zdziwione, bo siedzę w ich "budzie" na kawie. Młoda przychodzi i gada: mrach, mrach, laPantera zwinięty w kłębek drzemie, w domu Próchenko bezgłośnie mnie wita, Łowczyni tym razem bez łupu. Dzieciątko wczoraj dokonało pochówku kolejnego myszora.

Wczorajszy dzień zapowiadał się spokojnie jak zwykle tu. Rano śniadanko, przegląd wiadomości, spacer z Gandzią, potem z Nestorką. Zabrakło chleba i pyrków więc krótki wypad do sklepu. Mili Policjanci zbulwersowani histerią psów. Bo to niestety tak z nimi jest, że gdy gdziekolwiek wychodzę stoją gupki pod bramą i wyją w niebogłosy.
W drodze powrotnej z lekka zasłabłam, ale to norma, za duży wysiłek, Młąda odbarczyła mnie, rozdziała, chwila w cieniu i w drogę do domu, a tu niespodzianka. laPantera z głupią miną stoi pod bramą tylko nie z tej strony co trzeba. Gupek przelazł przez dobrze zabezpieczony przed jego wycieczkami płot. Przecisnął się w kołnierzu pomiędzy siatką a panelem przesuwając 3-metrowy potężny kloc drewna. Z kołnierza oczywiście nic nie zostało, jego szczątki zbierałam na pobliskiej łączce.
Znalazł też sobie dodatkowe zajęcie. Siedzi w garażu i poluje, a raczej wyczekuje na łup, który siedzi pod stertą drzewa. Siedzi cały spięty poszczekując z frustracji.

Kolacja piesowa wymaga nadzoru. Już wiem czemu stare cwaniaki są takie tłuste. laPantera galopem wcina swoją porcję i bezceremonialnie zabiera michę Młodej, Gandzia to samo robi Nestorce. Więc stoję i pilnuję i odganiam łakomczuchy.

Dzieciątko wraca do domu a ja padam na kanapę żeby za chwilę wstać i wpuścić Łowczynię, siadam, mija trochę czasu, tym razem trzeba wypuścić kota.
Ciemniocha za oknem, samochodów jakby mniej, ciszej.... nie ciszej, psy dają koncert. Rozpacz w ciapki, wyją jakby obdzierali je ze skóry, twardo siedzę, nie wychodzę, olewam. Czekam do 22-ej. To pora na sen dla psów. Bez problemów wędrują do siebie, drzwi zamknięte, materac rozłożony. Do rana spokój.

A ja zasypiam przed Tv, budzę się w środku mocy, lezę do siebie....

piątek, 6 września 2013

Psiejsko

Dzieciątko w niedzielę trafiło na Polu Mokotowskim na fajną imprezę. A oto Jej relacja :







czwartek, 5 września 2013

Warszawianka

Wydreptując swoje ścieżki nie raz i nie dwa byłam proszona o podpisanie różnych petycji. Tym razem też mnie trafiło, pod UP. Miejsce tak samo dobre jak każde inne. jedni się podpisywali inni nie. Jedni mieli za złe w zasadzie nawet to że żyją inni doceniali. Za nowe żłobki, przedszkola, drogi.

Działalność HGW w zasadzie mi wisi, bo w żaden żywy sposób nie dogodziła mi. Że metro rozbabrane-kiedyś musiało to nastąpić, niewygodnie?, trudno. W porównaniu z dojazdami sprzed 20-lat jest i tak lux malina i nie zasługą HGW. Bilety, tu już mnie trafiło, bo z jakiej racji?, a obiecanka, że po nowym roku dla posiadaczy biletów miesięcznych będą jakieś zniżki to kolejna ściema i gruszki na wierzbie, podniesione podatki gruntowe?, było do przewidzenia. Każda metropolia jest droga, jak kmuś nie pasuje może mieszkać na wsi. Droga wolna.
Inną sprawą są przyjezdni, którzy korzystają ze wszystkiego co się da nie dokładając się w żaden sposób do niczego. Prawdopodobnie 2/3 mieszkańców to ludek napływowy. Powinni być dodatkowo opodatkowani na rzecz Warszawy. Takie jest moje zdanie!
10% dochodów za korzystanie ze wszystkiego. I nie dotyczyłoby tylko Warszawy ale każdego miasta i miejscowości zatrudniających zamiejscowych. Da się to zrobić. Wystarczy jedna ustawa.
Wtedy spokojnie można zrobić darmową komunikację dla warszawiaków, obniżyć podatki wszelkiej maści. Dotyczyłoby to nie tylko jednostek ale i firm bez względu na wcześniejsze ustalenia. To dobry sposób na ściągnięcie pieniędzy także od wielkopowierzchniowych marketów.

Czy ten projekt rozwiązuje jakieś problemy? Wiele :D

Wczoraj

Z Nestorką. Kochamy się :D.jpg
Gniadosze na pastwisku.jpg
Wierzba gigant. Najpierw myślałam, że to coś to spadochron :D.jpg
A to tylko ktoś sobie zrobił chatynkę pomiędzy gałęziami. Miejsca dużo, łózko by weszło i jeszcze byłby luz.jpg
Studnia jaka jest każdy widzi. Śliczna.jpg

środa, 4 września 2013

Kiedy rano jadę 18-tką

Budowa drugiej nitki metra. Skrzyżowanie Marszałkowskiej ze Świętokrzyską.jpg.


W głębi Bank of  China.jpg.

Plac Bankowy. W głębi Ratusz. Obok niewidoczna stacja Metro Arsenał.jpg.

Komenda Główna Policji, niegdyś Pałac Mostowskich, dawna siedziba katowni tysięcy Polaków w czasach stalinowskich i później.jpg

Muzeum Archeologiczne przy ul. Długiej.jpg.

Intraco.jpg.

Plac Wilsona.północna strona. Przy nim niewidoczna stacja metra.jpg.




Powrót

Takie poranki jak dziś przywołują wspomnienia. Słońce, różowe obłoki na niebie i spokój. Nie muszę gnać, mogę to co potrzebne i co chcę. Kot Szpulką zwany nakarmiony, czemu o nim?, bo wiekowy - 21 lat, i chorutki, więc najważniejsze to mu dogodzić, niewiele mu zostało.
Kawa na schodach i fajek, za plecami młody oszołom, ale czegoś tym razem wyciszony, obok la Pantera wlepiająca się we mnie, chwilo trwaj....
Te wakacje jeszcze chwilkę potrwają, nasnuć na siebie trzeba koraliki dobrych doznań, muszą wystarczyć nie wiem na jak długo...


wtorek, 3 września 2013

W czasie deszczu

Psy zamknięte i wcale nie chętne do łażenia po mokrości, a my... jedna na kompie, druga układa płyty CD, w kominku ogień migoce, a w perspektywie jajecznica, kawa z mlekiem, kompocik i różności owocowe. I filmy,  spacerek między bruzdy albo do koniowatych. Generalnie luzik bez napinania się. Będzie co wyjdzie.

Powoli dochodzę do siebie po wczorajszych wrażeniach. Niby nic a przestraszyłam się. Młodej sinieją palce, ze stresu. Czy coś potwornego się stało? Bynajmniej! Byłyśmy na wycieczce rowerowej, kawałek jechałyśmy ruchliwą ulicą i TO zestresiło mi Dziecko. Bo samochód natentychmiast ją stuknie, bo matka odwracała się do Niej i gadała a TO grozi śmiercią tragiczną, a to jak wariatka wrzeszcząc całą paszczą ( Z radości życia )wykonywała wariacki zjazd terenowy na łeb na szyję zostawiając Dzieciątko daleko za sobą. Szalałam jak za młodych lat z wizgiem pokonując wszelkie przeszkody terenowe, a upojeniem pokonywałam muldy na najwyższej prędkości a Młądzież jechała z wolna i ostrożnie i dopiero w okolicach domu odprężyła się na tyle, że ruszyła trochę szybciej. HA! No to mamy problem do rozwiązania. !

Boszsz... ostrożna była zawsze, ale teraz to już przesada... to blokuje Ją na życie, zamyka... auuuuuuu

Równowaga

Staram się nie nadużywać swoich starganych nerwów, staram się i co z tego. Ciągle dopada mnie demokracja a raczej jej pokłosie. Choćby Syria. Choćby Egipt. Rany, cała niemal północna Afryka. Demokracja czyli potrzeba ropy i innych dóbr. Daje efekty:/ Żesz dalej się nie ozwę do tylko brzydkie wyrazy po kilka razy mam ochotę rzucać.
Chyba trzeba sięgnąć do statystyk i porównać ilość ofiar różnej maści reżimów np w ciągu 1 roku i rządów "demokracji". Chyba nikt nie ma złudzeń i nie wierzy, że współczesna demokracja ma coś wspólnego z prawem i sprawiedliwością. Tak jak i katolicka PL ze stanem faktycznym. Bo wiadomo, trzeba dziecku coś dać, zapewnić duchowe zaplecze- na wszelki wypadek, żeby uchylić mu furtkę do nieba chrzci się potomstwo. Z aktywnością chrześcijańską jest trochę gorzej. Widać to w życiu codziennym.
O ile w czasach real socjalizmu gdy upadłeś wyciągało się 10 rąk żeby Cię podnieść, dziś miną Cię, niektórzy oplują, inni w ramach rozrywki skopią. Więc jak to jest z tym naszym miłosierdziem?  Czy to może jednak nie jest zależne od Kościoła? Zastanówmy się, mimo wszystkich wad ówczesnego systemu, człowiek o ile nie podskakiwał był na pierwszym miejscu i prawo było prawem. Moralność była. A że sklepy puste. Cóż - mieć lub być - wybraliśmy. I nie kicajcie, nie podskakujcie, macie pełne sklepy, swoje srocze świecidełka, gówniane żarcie i strach.
Rząd dostał zaparcia na elektrownię. Tylko ja nie chcę , tak osobiście. Wiem co robi atom, wszyscy to widzimy. Czarnobyl zbiera żniwo, Fukuszima dokłada się do puli. Rząd zapomniał, że jest na stołkach na życzenie społeczeństwa, jest jego przedstawicielem, więc nim może być zdjęty. Tak jak i wszyscy posłowie i cały estabiszment. Na razie, tak jest na razie. Za chwilę może się okazać, że o składzie rządu będzie stanowić głosowanie w ramach członków partii. Nie mówię że jednej.
Jakby cudnie było gdyby nikt, nikt nie poszedł na głosowanie, jeno aktywiści partyjni. Wtedy okazałoby się co rząd potrafi. A może warto ubiec ruch, wziąć głęboki oddech gdzieś się zapisać?

poniedziałek, 2 września 2013

Zdjęcie

Robiłam sobie. Do legitymacji. Jedno, drugie, na podglądzie, patrzyłam i coś mi się robiło, gdzie roześmiane oczy, gdzie pełnia ust. Tylko wąska, skrzywiona kreska...sama sobie zrobiłam...?
Trzecie lepsze, cień uśmiechu, musi wystarczyć...

Zimniocha

Pada, wieje, nie wiadomo co ze sobą zrobić. Bym zgrabiła grządkę ale nawet psy pozamykałam, żeby sie nie szlajały po tym paskudztwie.
Zanim nastało paskudztwo zdążyłam dojechać do domu a potem udało się wykonać plan pt. zapis do szkoły. Chciałam na skróty, czyli bliżej domu ale oferta nieaktualna. tzn wisi na stronie szkoły ale naboru na te kierunki nie ma bo ponoć nie są atrakcyjne, czyli pracownik administracji lub informatyk. Czegoś nie rozumiem ale spoko. Jest geodeta i tego się trzymamy. Co potem? A kto to wie? Na razie nawet nie zawracam sobie głowy książkami. Brak kasy a i rozpoczęcie roku szkolnego w połowie września.
Przy okazji zrobione zakupy, głównie psie.
W perspektywie szukanie pracy dla młodej, może być i wolontariat, byle wyszła do ludzi i trochę nabrała doświadczenia. Które pewnie jak w przypadku każdego głównie dotyczyć będzie obitego dupska, ale cóż, nie dostaniesz, nie okrzepniesz.
Młodą najchętniej wysłałabym do jakiejś szkoły rolniczej ale stolyca nie oferuje takich atrakcji, a AR na razie nie wchodzi w grę.
Prawym okiem łypię na kominek a ciepło od kanapy powstrzymuje mnie przed wyjściem na dwór po drzewo. Brr... to dopiero początek ...mam wrażenie, że zima szybko nas dopadnie , będzie długa i mroźna.
Kociarstwo przyprawia mnie o zawał niemal co wieczór. W pięknych okolicznościach przyrody, w przytulnym domku neronię się wieczorami. Ciszę zakłóca tylko szemrzący telewizor, samochody za oknem i nagle  ŁUP w parapet. To kocior ! Miota się na parapecie pokwikując niecierpliwie. Spoko zwierzu okrutny, chwilunia, uchylam okno i bacznie obserwuję zachowanie, jeśli odwija się do tyłu lub opuszcza głowę szybko zamykam okno, jeśli nie - a to zapraszam! Zapraszam gdy nie ma prezentu - myszy. Serdeczna jest do przesady i starowna. W pewnym  momencie na każdym parapecie leżała zdobycz lub jej rożne szczątki. Anatomii mysiego rodu mogłam się uczyć. Zdrowe, tłuściutkie bestyjki, tylko czemu takie głupole, że dawały się upolować?

Przyznam się cichutko i skromnie, że ja też w żaki poszłam...
Znienawidzony mną tunel czasoprzestrzeni.jpg


Widok z samochodu na zalew zegrzyński.jpg.
Chyba widać różnicę? Będąc kierowcą czułabym się obywatelem II kategorii.

Trening

Zaparłam się na drobną korektę zachowań pewnej futrzastej panienki. O ile w czasie poprzedniego pobytu udało mi się wyeliminować debilne szczekanie to teraz od rana nadaje jak radio. Szlag mnie trafia bo wychodzi na to, że darcie mordy jest wzmacniane właścicielami. Drze mordę - idzie do swojej budy i fanał!
Z chodzeniem na smyczy też bajkowe nie jest. Zapięcie smyczy powoduje natychmiastowy start a wiszenie na końcu tejże przy ok 60-kilogramowym przodowniku z mega motywacją jest masakrą. Na razie obroża poszła won, smycz won, kolczatka won została zwykła smycz gdzie rolę zacisku pełni jej uchwyt i to się sprawdza. Na dziś, bo co  futrzak wykombinuje tego nikt nie wie, a kombinuje doskonale.
Wczoraj bardzo ładnie chodziła przy nodze i  robiła zwroty, na koniec był foch! Dziś w planie dalsze  ''katowanie " psa i zobaczymy co będzie dalej.
Ręce mi trochę opadają gdy usiłuję złapać za obrożę i doprowadzić gdzie chcę czy zatrzymać, natychmiast wije się jak piskorz i wysuwa się z obroży.
Potrenuję ja, potrenuje Młąda. Chciałabym móc wychodzić z nią na normalne spacery, ale musi być bezwzględnie posłuszna, inaczej nie da rady.

niedziela, 1 września 2013

Zamknąć się?

Bo czasem już nie wiem, jedno zdanie rzucone ot tak zagryzło mnie na kilka dni i się zastanawiam, czy nie zlikwidować lub zrobić zamkniety, że coś nie tak, że ktoś może pozwać, i za co? ja się pytam, a wogle, to okazuje się, że czyta mnie chyba pół osiedla co nie było moim zamysłem, więc chyba się ograniczę, zrobię prywatny, nie wiem, nie wiem, co zrobić?

Zaległości

Przedmiot uwielbienia Draba czyli powłoka misiowa pozbawiona wnętrza na totalnym odmóżdżeniu. jpg.


chatynka na Kaszebach.jpg.
Żuraw. Praktycznie na każdym podwórku obecny, na pastwiskach też. Tu w bardzo współczesnych okolicznościach.jpg.

Klasyka Kaszebska, pastwiska, pastwiska, pola, lasy i tylko w oddali jakiś dom. Tu stara szkoła. jpg.

Do przeszczepu głowa

Moja oczywiście,bo  do czego innego się una nadaje? Zgubiłam gwizdek ze wszystkimi zdjęciami z ostatnich 10-lat, posiałam nożyczki fryzjerskie warte małą fortunę, a wczoraj z pogodną paszczą powędrowałam do sklepu bardzo uczęszczaną drogą. Biegacze i rowerzyści na zgonie i tacy co bardziej na luzie  podchodzą do rekreacji. Mijaliśmy się, do niektórych, czegoś nie wiem? wyszczerzałam się w uśmiech i spotykały mnie baardzo spłoszone spojrzenia :D Hmm... twarz, jak twarz, odpowiednia dla wieku, zerkam w dół i zaczynam się śmiać nieprzytomnie czym wzbudzam jeszcze większy popłoch i większe tempo u "sportowców. " Najzwyczajniej w świecie zapomniałam, że jestem w podwórkowym ubraniu które nosiło na sobie ślady kontaktu z dużą ilością psów, szczególnie tych zagluconych. Smugi ślimacze, placki błocka i tym podobne ozdobniki :/ Czy myślałam?

 A czy une sportsmeny o czymś myślą? Ja rozumiem pragnienie zdrowia, urody i innych ale czemu  to robią przy bardzo ruchliwej drodze i po betonie? Kilometr w bok jest droga gruntowa w pięknych okolicznościach przyrody. Czemu nie tam? Widać przeszczep nie tylko mnie potrzebny :D