poniedziałek, 15 lutego 2016

micha w pracy

kiedy przemierzałam ostępy w czasie polowania dla rodziny żarłam dowolnie. Zasada była jedna: Najpierw praca, potem żarcie. Czyli nie upolujesz, nie zjesz.
zaliczane były fastfudy, chińskie bary, ciastka. W chwilach gorszego urobku buła plasterkami wędliny.
stacjonarna robota to kanapki do obrzydzenia.
z młądą inaczej.
co rano pojemniczek z gotowanym. Zupy, naleśniki. Dziś pewnie weźmie ryż z kurakiem i surówę. No i ciecze różne. Żadne tam herbaty.
a koleżanki młodej? Fastfudy, kanapki, ciastka. Jak ja kiedyś. Hej...chyba się to zmieni. Może nie od razu, ale kropla drąży kamień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz