odpoczęłam w sobotę i niedzielę. wczoraj mnie pogoda pokonała. w zasadzie cały dzień spędziłam w łóżku drzemiąc i oglądając insta i yt. jakoś nie mam pomysłu na nic innego gdy jestem deko splątana. a poza tym wstałam świeża jak szczypiorek po północy i ogarniałam resztki bałaganu w moim pokoju. dziś obudziłam się po 4-tej, szczęśliwa, że udało mi się pospać. rano skoczyłam na rowerze do sklepu. po tytoń i gilzy. tytoniu nie było. kupiłam kilka rzeczy do zjedzenia i pyk, 50 zł pykło. pojechałam do Castoramy po platformę do przewożenia mebelków. nawet nie szukałam. zapomniałam o niej. za to weszłam na dział z podłogami i to był strzał w 10-tkę. przecena listew maskujących do podłogi. duża przecena. 50%. i więcej ich nie będzie. z duszą na ramieniu zaliczyłam Action i Teda i wróciłam do domu by się rozładować i z powrotem do Casto. kupiłam listwy, wróciłam i zonk lekki. Młąda marzyła o skakance. takiej zwykłej, linka i drewniane rączki. w Action zobaczyłam konkretniejszą. metalowe rączki, solidna ( mam nadzieję linka). nowy dizajn. nie podoba się no to nie . ja będę trochę skakać, bo jak to określił potomek, nigdy nie byłam taka okrąglutka. (jakże wkurza mnie tłusty fałd opierający się przy skłonie na udach). fakt. nadrabiałyśmy zaległości i marzenia pokarmowe a pupcia rośnie. jedynie Młąda dzielnie się trzyma. no ale jak to ze wszystkim. każdy początek ma swój koniec. mnie wyeliminowała dieta. tak ze tak, siedzę na kupsze przed lapkiem, rozchadzam skurcze i powyginane stopy i zastanawiam się czy akurat skakanka to dobry pomysł dla mnie. pożyjemy-zobaczymy. w czerwcu po roku oczekiwania zaczynam rehabilitację szyi, bo te pierwsze kręgi trochę się nie stykają.
dobrze mi. piecyk grzeje, dmuchawa cicho powiewa. jestem syta, chwilowo nic nie boli. dobrze mi. cisza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz