czwartek, 26 listopada 2020

...

 780 zł.

Nawet na dziwki nie wystarczy a co dopiero na życie. 

Renta. Ta najniższa. Ale lepsze to niż nic. Najniższa bo pokłosie oszczędzania na sobie coby dzieciom nie brakło. A i tak brakło. Obaj tatusiowie chooje niewyjęte. Nawet napluć na nich szkoda.

780 i szalej kobieto. Mł@da w tym miesiącu - 180 z ZUS. No w chooj bogato. Ale jaka praca, taka płacą. Z tym że faktycznie - nie ogarniała. 

No i stał się cud - moc modlitwy i natchnienia. Sąsiad zdjął mi z ramion trochę-dużo brzemienia. Kupił tonę węgla, 2x drzwi do jednego i drugiego domu. Zapłaci za zainstalowanie.

Córko Pierworodno zabrało się za remont warszawski. Na pierwszy ogień idzie elektryka a potem reszta. Pod wynajem. Żebym miała z czego żyć. 

Dwójka młodsza w standardzie. Młąda na świadczeniu, syn milczy. Nie łatwo mu. Zamknęli mu miejsca pracy i pewnie mu ciężko. Gdyby nie druga połówka, pewnie miałby dramat. A tak we dwoje, to łatwiej. 

Może czyta bloga - synu - współczuję. Ale nic nie traw wiecznie. Świrus się skończy a ten pi....wyląduje w celi. 

Program - cela+ już się szykuje. 😡😡😡


Nawiązując do węgla - przeżyłam szok. 2 lata temu - latem  kupiłam 1/2 tony węgla. Wyszło coś ok 450zł. Ze średniej półki. Nie tanio ale nie dramat. Teraz ten dobry ponad 1700zł za tonę, ten, który kupowałam wcześniej ponad 1200. Ręce opadają. Nic tylko w tropiki zwiewać.

Generalnie dzień do dnia - niby taki sam - nie podobny. Ciągle coś. Nocki też. 

Przedwczoraj mł@da zadymiła dom po dziadkach. Tak na maxa. Wietrzenie pomogło o tyle że dymu nie ma ale smród pozostał. Jak po pożarze. Dziś otwieram zamrażarkę i niespodzianka. Ktoś był uprzejmy ją rozmrozić przez wyciągnięcie wtyczki z gniazdka. Sterty brudnych naczyń co jakiś czas przynosi os siebie, tak jak i ciuchy. Ręce mi opadają ale milczę bo nie mam siły znosić hej humorów. Zwyczajnie mnie to dobija. O tym że nocami przesiaduje a w dzień nieuchwytna to nie ma co mówić. Co z nią będzie gdy mnie zabraknie czy mojej matki? Nie wiem. 

I coraz mniej mnie to obchodzi. Nie pasuje jej sposób życia taki jak żyją wszyscy. Trudno. Wyżej doopy nie przeskoczę. 


czwartek, 19 listopada 2020

Czego tu nie rozumiesz?

 To co się dzieje jest proste jak budowa cepa.

Zapomnieliście o fałszywej fladze. 

Tak. Moim zdaniem to co się dzieje ma wszelkie tego znamiona. 

Co jest ukryte choć naprawdę widoczne gołym okiem? Reset gospodarczy. Wyciszenie, zlikwidowanie każdej gałęzi gospodarczej. Cel? 

Może być ich kilka. 

Obniżenie emisji co2. 

Przejęcie totalnej kontroli nad ludzką populacją. 

Kasa. 


Tak to widzę. I nie tylko ja. Setki milionów ludzi to widzi. Jedni mówią o tym otwarcie, inni milczą ale swoje wiedzą. W zasadzie każdy ma tego świadomość. Ale różnią się w swoich działaniach. 

Część zabezpiecza sobie i rodzinie przyszłość poprzez niezależność przede wszystkim pokarmową - ucieczka na wieś, tworzenie gospodarstw przydomowych. Inni przygotowują się do przetrwania jako takiego. W warunkach miejskich czy innych. Znakomita większość żje jak te muły - w swoim kieracie.

Ja mam nadzieję, że moje dzieci, zaprawione w trudnościach przetrwają. Mają umiejętności i możliwości. 

Czas kochani na ściskanie pośladów i branie się do roboty. Panujący nam przyznał o pełnej kontroli środków zgromadzonych na kontach. Wie, że firmy będą miały płynność finansową do wiosny. Co potem? Będzie zabawnie zapewniam.

Czas na nowy rodzaj nauki dzieci. 

czwartek, 12 listopada 2020

Jeszcze żyjemy

 No tak. Siłą rozpędu. Staram się ogarniać. Nie wszystko wchodzi. Na wiele nie starcza siły. Młąda coraz gorzej. Chuda, coraz chudsza. Zaniedbuje leki. Wczoraj pierwszy raz przyznała się, że gdy w coś się wkręci to odcina ją totalnie od realu. Nie sypia zawieszona w necie. Od miesięcy je tyle do wróbelek. A kolejka na oddział długa. 

Ja często nie wyrabiam. Wybucham. Nie biorę niestety leku, w sumie najlepszego, bo mam po nim mega zawroty głowy. A powinnam. 

W zasadzie nie do końca wiem czy to lek powoduje te zawroty, czy spadki cukru. 

Co chwila mam ataki paniki. Albo problemy kardiologiczne - trudno się w tym połapać bo objawy takie same. 

Mam dni aktywności i dni totalnego wyłączenia się. Jedynie sen mnie ratuje.

Nie wiem co będzie dalej. 

Nie wiem.

Ostatnio po kolejnej drace z Młądą dostałam korby. Powiedziała że się w końcu zabije, wyszła gdzieś - nie pytaj mnie gdzie idę. Przerażona zawiadomiłam policję. A ona tylko poszła do sklepu 😪 

Jestem totalnie zagubiona. Nie wiem co robić. Zostawienie jej samej sobie - to pozwolenie jej na samounicestwienie. 

Bycie przy niej to ciągłe nerwy i niepewność. Co zrobi, co znów wymyśli. Wykańcza mnie to.

Wiele rzeczy w życiu przeszłam, wiele traum. Jak powiedziała moja psycholożką, można tym obdzielić wielu ludzi. Ale to jest najtrudniejsze. 

I ciągłe wyrzuty sumienia. Że znów nawaliłam, nie dopilnowałam, nie zrobiłam, nie przeskoczyłam samej siebie. Że nie jestem lepsza, doskonalsza. Że nie wstaję z promiennym uśmiechem na twarzy, że nie potrafię żartem, słowem rozładować napięcia. Że nie jestem taka jakby chciały żebym była. Że  wiecznie jest nie tak.