Poszłam do sklepu, wszak obiad trzeba upichcić.
Nabyłam zapłaciwszy, grzecznie wróciłam do domu.
Nastawiłam sagan - wszak zupa dziś.
Krzątam się, trochę posiaduję.
- puk, puk
Psy wrzask.
Obca kobieta pyta o rudego psa. że od 2 godzin czeka przywiązany pod sklepem. że straż miejska wezwana.
- Drab, Drabeł - drę paszczu w mieszkanie.
Nakręonej, roześmianej mordy brak.
Więc dzida.
Jest. siedzi sierotek na kartoniku, jajca przymarzły do chodnika 😉
Bo zapomniałam, że psa wzięłam odsikać.
Nabyłam zapłaciwszy, grzecznie wróciłam do domu.
Nastawiłam sagan - wszak zupa dziś.
Krzątam się, trochę posiaduję.
- puk, puk
Psy wrzask.
Obca kobieta pyta o rudego psa. że od 2 godzin czeka przywiązany pod sklepem. że straż miejska wezwana.
- Drab, Drabeł - drę paszczu w mieszkanie.
Nakręonej, roześmianej mordy brak.
Więc dzida.
Jest. siedzi sierotek na kartoniku, jajca przymarzły do chodnika 😉
Bo zapomniałam, że psa wzięłam odsikać.