środa, 22 listopada 2017

życie

no i chyba kobyłka u płota.
rano telefon do Otwocka. zmulały głos ciotki. nafaszerowana lekami przeciwbólowymi. krótka rozmowa i wniosek jeden. jadę.
wszystko się we mnie gotuje i wrzeszczy-nie!
bo znam ją jak zły szeląg, ale co robić? co robić, gdy chałupa zarośnięta břudem po sufit, gdy porusza się o kulach, gdy ugotowanie obiadu to wielki problem. i takam, kufa przeszczęśliwa, że bez kija do mnie nie podchodź. jedna 80 lat. średnio ogarnia rzeczywistość. z goowniano emeryturo. druga 70 lat. schorowana, knująca, której mam za złe pierdylion rzeczy, której emerytura wystarcza na dech ale nie na życie i jo! tytan, atlas, heros. do zapiędralania przy obu. zapowiada się ciekawie. i jedno wiem z pewnością. będzie bolało.
w pracy, hm... pracuję i tyle.  knujwy knują bezustannie jak mnie wygryźć. jedyna moja obrona to rzetelne wywiązywanie się z obowiązków.
czyli tak w pracy jak i w domu brać ile się da na siebie a  tak wszystko co ze mną związane będzie złe. 

i czasem mi już opada i mam dość. tylko w domu trochę luzu sobie daję ale oczywiście kosztem porządków. saganów. bo i tu mimo 3 osób jestem ze wszystkim sama.

a dzieci? starsze wiją swe miłosne gniazdka. młąda ma wszystko za złe. i mać też.
i tyle w temacië.

niedziela, 19 listopada 2017

nic nie ma łatwo

nic nie ma łatwo. osiołkowi i te rzeczy i mi też. weźmy choćby klawiaturę lapkową. jest w standardzie, klikana myszą, patykiem i na palec. 4. cztery możliwości. a łajza najprzyzwyczajeńsza, klawiaturowa, pisze jakimś przedziwnym alfabetem. pewnie ustawienia skopane, nawet wiem kim, ale nie chce mi się grzebać więc doceńcie pisanie mychą 😘
w pracy w standardzie a raczej nadmiar tego co zbędne a niedobór niezbędnych. minie.
w domu koteł mi zrakowaciał więc szura po domu kołnierzem w stroju maskującym przepołowiona po długości. od pachwiny po pachę. przy okazji załatwiliśmy sterylkę. bo to niestety efekt tabletek antykoncepcyjnych podpowiedzianych taką jedną. kota dobija a ludzia nie?

babelot czasem ma za złe bo nie ma obiadków. ale cóż. jak sobie nakupiła milion pińcet serków no to ja cię proszę, jedz kobieto.

no i masz. stoi za mła.  6,20 o poranku i pyta czy to wieczór czy rano?  oj, nie udała się Panu starość. nie udała.

młąda na bezrybiu.  więc z kasą mało że cienko. ale to standard u mnie jak wiecie.

powinnam:
nabyć nowe okulary. te z bardziej fikuśnych na + i -.  powinnam wydać fortunę na paszczu.  wymienić szkielet na nowy model. a tu lipa 🤣.

no tak, no tak. o pierwdorodnej bym zabyła. za małż się wybiera. o! i potomek zepsuł się trońkę. zeszpitalił się.

a poza wszystkim w ramach pomocy potrzebującym trzepię szafę i to co zajmowało4 półki mieści się na 2.
ostatecznie i tak łazi się w 2-3 zestawach a reszta zalega. nie wiem jak u Was, ale mi wystarczy zestaw do pracy i po domu. dress kod zamknęłam w sejfie 🤣


obuwie niewykwintne, ale pal lich. żadnego absztyfikanta w okolicy nie widza 😀 no i to tyle na te chwile.
no może jeszcze jedno. rozmawiałam ze somsiadem i na temat żarcia i zawartości telewizora i taki wniosek nam się nasunął: byle tanio, byle durno, a ludiska wszystko kupio.

ps. telewizora dalej ni mo i apage satanas, choșć niektórzy mnie straszą, że mi kupią. a broń buk!!!

środa, 1 listopada 2017

co wolno wołu?

miałam swego czasu pogawędkę.w temacie dotyczącym korzyści wynikających z pracy w danym zawodzie. w oparciu o nieznany mi cytat mówiący, że jak wół mieli zboże, to i przy okazji się nażre. w związku z tym, każdy ma prawo korzystać z tego w czym robi. na swój własny użytek. i tak se myślę, że idąc, jak dla mnie tym tokiem myślenia błędnym, geodeta może na ten przykład, każdego dnia odmierzyć sobie działkę, kucharka korzystać z dóbr nabytych kim innym, sprzedawca robić w sklepie w którym pracuje zakupy za free, itd, itp. a co Wy o tym myślicie? czy są jakieś granice w tym zakresie? czy korzystanie z czyiś dóbr można w jakikolwiek sposób usprawiedliwić?