Cześć Córuś, jak tam, co tam, co u Ciebie, a nic, wstałam, kawę wypiłam, .......am,.....am, ....am, i to wszystko, może jakieś małe zakupki zrobię, a co u ciebie, po staremu, a co ciekawsze na blogu, fakt, to buziaczki, to pa.....
piątek, 30 sierpnia 2013
czwartek, 29 sierpnia 2013
Zielonka
Z powodu że pora odpowiednia i czas w końcu się ogarnąć a i przykładem z góry płynącym przeorientowałam się pokarmowo. O tym, że czytam etykiety to wiadomo, że unikam wody kranówy pracowicie dzieckiem donosząc sobie wodę ze źródełka, tyż, że z braku pracy konkretnie fizycznej naciągam się, przeciągam i rozciągam, tyż, ale że jak królik do wszystkiego żrę zielone, to tego chyba bym się nie spodziewała sama po sobie. Taka potrzebę mam na ten moment a i sklep mi dogadza. Zazdraszczam p. Jacku i jakby tak jechał pan do BN to z przyjemnością pozbawię pana części obfitości polnych :D
W każdym razie nabyłam droga kupna sałatę która zwie się chyba dębowa czy jakoś tak. Piękna, rozłożysta zawołała do mnie z kosza - weź i poźryj mnie, no weź! więc wzięłam i się ugięłam bo wagę miała konkretną jak nie sałata. Tak z 1,5 kg! Domem umyta, poszatkowana( wiem, wiem sałaty się nie kroi bo żelazo i coś, wiem!) w drobny mak zapełniła solidną reklamówkę i mam jak z marketu, czyste, umyte, pokrojone, i gotowe. Wiem, wiem, zielska nie trzyma się w plastiku bo coś tam, chwilowo trzymam...
A jak się dorobię to nabędę tabelteczki z zielonej kawy. Odsysa tłuszczyk konkretnie i jeszcze pare innych rzeczy robi ;pppp
W każdym razie nabyłam droga kupna sałatę która zwie się chyba dębowa czy jakoś tak. Piękna, rozłożysta zawołała do mnie z kosza - weź i poźryj mnie, no weź! więc wzięłam i się ugięłam bo wagę miała konkretną jak nie sałata. Tak z 1,5 kg! Domem umyta, poszatkowana( wiem, wiem sałaty się nie kroi bo żelazo i coś, wiem!) w drobny mak zapełniła solidną reklamówkę i mam jak z marketu, czyste, umyte, pokrojone, i gotowe. Wiem, wiem, zielska nie trzyma się w plastiku bo coś tam, chwilowo trzymam...
A jak się dorobię to nabędę tabelteczki z zielonej kawy. Odsysa tłuszczyk konkretnie i jeszcze pare innych rzeczy robi ;pppp
środa, 28 sierpnia 2013
Cezar
my love... hihihiihi oglądam go namiętnie przy każdej okazji. Zaklinacz psów....
Rady nie wszystkie, staram się wprowadzać w czyn, rezultaty są ... nie do końca takie jak bym chciała. Cóż, człowiek uczy się na błędach - mój glos to broń przepotężna ;p. i muszę trochę ograniczyć becydele. Duże psisko smagnięte słowem kuli się jak pierdółka, a nie o to mi chodziło. Psisko, które nigdy nie zaznało fizycznej przemocy z mojej strony. Z kolei Klocek z lekka się stabilizuje, w końcu ma 8 miesięcy, ale pracy nad nim jeszcze mnóstwo. Wkurza! skakanie na ludzi, bo kocha, przyjacielski, ciągnięcie na smyczy, ale Młąda chyba znalazła metodę no i potajemne obgryzanie zapiętków kapci. Wszystkie nadgryzione, o zabawkach nie wspominam bo w proch i pył zamieniane. Będzie okazja to wrzucę fotki.
Każdy psiarz wie jak wyglada gruba solidna lina z supłami na obu końcach do aportów, wie?wie! Klocek zamienił linę grubości mojego ramienia w kłąb puszysty i powłóczysty :/ od niego zaczyna poranny posiłek :/ leży i żuje, żuje, żuje i z zapalem połyka nici o ile nie uda mu się zabrać kłebowiska czegoś, a potem leży i chyrla i chyrla i chyrla ... koralików nie produkuje ...
Rady nie wszystkie, staram się wprowadzać w czyn, rezultaty są ... nie do końca takie jak bym chciała. Cóż, człowiek uczy się na błędach - mój glos to broń przepotężna ;p. i muszę trochę ograniczyć becydele. Duże psisko smagnięte słowem kuli się jak pierdółka, a nie o to mi chodziło. Psisko, które nigdy nie zaznało fizycznej przemocy z mojej strony. Z kolei Klocek z lekka się stabilizuje, w końcu ma 8 miesięcy, ale pracy nad nim jeszcze mnóstwo. Wkurza! skakanie na ludzi, bo kocha, przyjacielski, ciągnięcie na smyczy, ale Młąda chyba znalazła metodę no i potajemne obgryzanie zapiętków kapci. Wszystkie nadgryzione, o zabawkach nie wspominam bo w proch i pył zamieniane. Będzie okazja to wrzucę fotki.
Każdy psiarz wie jak wyglada gruba solidna lina z supłami na obu końcach do aportów, wie?wie! Klocek zamienił linę grubości mojego ramienia w kłąb puszysty i powłóczysty :/ od niego zaczyna poranny posiłek :/ leży i żuje, żuje, żuje i z zapalem połyka nici o ile nie uda mu się zabrać kłebowiska czegoś, a potem leży i chyrla i chyrla i chyrla ... koralików nie produkuje ...
wtorek, 27 sierpnia 2013
Kaszeby
zielone są, taki wniosek moge wysnuć w krótkiej wycieczki w tamte rejony, jedziesz i tylko pastwiska, krowy, pastwiska, konie, pastwiska i studnie żurawie na środku pastwiska, i lasy i zero zasięgu więc jak ktoś chce zniknąć z radaru - namiaru to okolice się nadają nawet bardzo.
Przy okazji usłyszałam fajną historie, on i ona, poznali się internetem, przyjechał na podwieczerz z walizeczką, siedzieli i gadali do białego rana a rankiem to on stwierdzil, zostaję z tobą do końca życia. Są już trochę, ona marzyła o domku i kawałku ziemi, pojechali gdzieś, stanęli przed furtką i wtedy usłyszała, masz, to twoje, na rocznicę dostała i domek i ziemi spłachetek. Łza się w oku kreci, bo ... sami rozumicie...
Przy okazji usłyszałam fajną historie, on i ona, poznali się internetem, przyjechał na podwieczerz z walizeczką, siedzieli i gadali do białego rana a rankiem to on stwierdzil, zostaję z tobą do końca życia. Są już trochę, ona marzyła o domku i kawałku ziemi, pojechali gdzieś, stanęli przed furtką i wtedy usłyszała, masz, to twoje, na rocznicę dostała i domek i ziemi spłachetek. Łza się w oku kreci, bo ... sami rozumicie...
poniedziałek, 26 sierpnia 2013
Przemoc
trzasnęła mnie po uszach, nie tak od człowieka, bezpośrednio, ale złotemi usty kolejnego mi-nistra w odniesieniu do mordobicia na plaży. Czegoś nie rozumiem, czemu robi się wielkie wydarzenie dyplomatyczne i cudne z powodu zwykłego mordobicia?, nadmiar testosteronu dał efekt w postaci 1 sztuki Meksykanina, o PL nikt nie wspomina. Jakoś nie słychać o pobitych Wietnamczykach, ciemnoskórych innych nacji ale nie o tem, głównie o wypowiedź mi-nistra.
Jakieś paragrafy KK stanowią, że przemoc jest be a on, że tylko państwo ma wyłączność na to, czyli, że co przemoc państwem jest cacy bo tak i już a przemoc międzyludzka, siermiężna jest be, szczególnie ta miedzynarodowa bo ktoś dostał po kupsze, więc czym jest nasza obecność na wschodzie, co się działo w Afganistanie, o Wietnamie i innych krajach wspominać nie będę.
Ta współczesność to sen paranoika, konia z rzedem temu kto się w tym połapie.
Z innej strony- ludzie nie mają pracy, bo wiadomo, przedsiębiorstwa "nierentowne" upadaja, końkurencja jest i kosiarka działa skutecznie a z drugiej to faktycznie pieniądze przysłowiowo leżą na ziemi trzeba znać tylko sposób jak podnieść.
Czy mi się chce?, pewnie że tak tylko 1. brak gotówki na poczatek, bo to nie działa tak jak se panstwo wymyśliło, że wystarczy chęć szczera 2. w tym pierdolniku strach cokolwiek zaczynać, bo zawsze się znajdzie paragraf żeby kogoś umoczyć, tak cudne jest prawo 3. chwilowy niedobór wiadomości w potrzebnym temacie, ale czasu mam dość i możliwości, więc to do nadrobienia. A na razie zasmarkana jestem konkretnie, chyrlam i charczę koncertowo, czego WAM nie życzę ;)
Jakieś paragrafy KK stanowią, że przemoc jest be a on, że tylko państwo ma wyłączność na to, czyli, że co przemoc państwem jest cacy bo tak i już a przemoc międzyludzka, siermiężna jest be, szczególnie ta miedzynarodowa bo ktoś dostał po kupsze, więc czym jest nasza obecność na wschodzie, co się działo w Afganistanie, o Wietnamie i innych krajach wspominać nie będę.
Ta współczesność to sen paranoika, konia z rzedem temu kto się w tym połapie.
Z innej strony- ludzie nie mają pracy, bo wiadomo, przedsiębiorstwa "nierentowne" upadaja, końkurencja jest i kosiarka działa skutecznie a z drugiej to faktycznie pieniądze przysłowiowo leżą na ziemi trzeba znać tylko sposób jak podnieść.
Czy mi się chce?, pewnie że tak tylko 1. brak gotówki na poczatek, bo to nie działa tak jak se panstwo wymyśliło, że wystarczy chęć szczera 2. w tym pierdolniku strach cokolwiek zaczynać, bo zawsze się znajdzie paragraf żeby kogoś umoczyć, tak cudne jest prawo 3. chwilowy niedobór wiadomości w potrzebnym temacie, ale czasu mam dość i możliwości, więc to do nadrobienia. A na razie zasmarkana jestem konkretnie, chyrlam i charczę koncertowo, czego WAM nie życzę ;)
sobota, 17 sierpnia 2013
matkosanepid wybacz
chciałam jak człowiek odpowiedzieć pod postem ale za dużo roboty :D
Dzieciątka posiadając w ilości 3 sztuk miałam problem z ogarnięciem nie tylko ich fizys ale przede wszystkim zabawek, niby nie mój problem, ale gdy zaczynałam się o nie potykać i blatów żadnych nie widziałam trafiał mnie pieron i w zależności od tego co było bliżej - śmietnik ( czyli miałam jeszcze siłę latać po schodach) czy balkon, tam lądował nadmiar dobra, zabawki, obuwie, ciuchy, do wyboru i co wpadło w rękę bo nie znajdowało się w miejscu mu przydzielonym. Balkon to była opcja LIGHT, zwykle lądowisko znajdowało się 3 piętra niżej. Zaiste, zabawny był widok jak na turbodoładowaniu gnali na dół i ratowali swój dobytek. Żałuję, że wpadłam na ten pomysł gdy byłam już te naście lat mamą. Patent dobry, skuteczny, polecam :D
Dzieciątka posiadając w ilości 3 sztuk miałam problem z ogarnięciem nie tylko ich fizys ale przede wszystkim zabawek, niby nie mój problem, ale gdy zaczynałam się o nie potykać i blatów żadnych nie widziałam trafiał mnie pieron i w zależności od tego co było bliżej - śmietnik ( czyli miałam jeszcze siłę latać po schodach) czy balkon, tam lądował nadmiar dobra, zabawki, obuwie, ciuchy, do wyboru i co wpadło w rękę bo nie znajdowało się w miejscu mu przydzielonym. Balkon to była opcja LIGHT, zwykle lądowisko znajdowało się 3 piętra niżej. Zaiste, zabawny był widok jak na turbodoładowaniu gnali na dół i ratowali swój dobytek. Żałuję, że wpadłam na ten pomysł gdy byłam już te naście lat mamą. Patent dobry, skuteczny, polecam :D
piątek, 16 sierpnia 2013
zabardzo
Gość jest zaskakujący, wzrostu siedzącego psa, napompowany jak M-ichelin, wykazuje się całkiem miłą znajomością języków, efekt pracy, chwalić, ma talent w tym kierunku. jednocześnie wkurwia mnie na maxa, choć staram się być miła i uprzejma, bo gość, ale ciągle mu źle, bo psy, bo po co tyle, bo kłaki, bo gluty, bo, o rany one na śniadanie jedzą bułę z pasztetem , rany, spadaj jak ci nie pasuje a jak nie to siedź cicho, i tak ciągle coś nawija do swojej żony. Młodziutka, on pod 40-tkę, wiecznie w pretensjach i żądaniach, a to kawusię mu zrób, a to obiad nocką, bo apetyt mu wrócił jak się zrobiło chłodniej, ładowareczkę, leć znów bo kabelka nie ma, wodę daj, wino przynieś, masz zrobić to i tamto, jak zrobisz to dostaniesz na chwilę swojego tableta, w nagrodę?, czy ch... wie co?, bo nią kupiony, i do mnie też już zaczął sobie rościć prawa, że podaj mu, osz ty franco, pytam, że co mało mu jednej gosposi, potrzebna druga?, on bez krępacji, że tego nigdy za dużo, żonką miotnęło, ale dalej lata jak pokorne ciele, daje sobą kręcić, słucha głupot i pierdół miszcza małża. A ja opowiedziałam anegdotkę o moim byłym, obiadkach i menażce, a co, a on, że to temu jestem sama, buahahaha..., że dobry serwis metodą na udane małżeństwo, wolne żarty, widać młoda musi dostać po kupsze, żeby zrozumieć, że zwyczajnie ją wykorzystuje, ech..., ona nie zmęczona po pracy?, szkoda mi jej, mówię odpuść sobie domowe roboty, ja jestem, zrobię, szczęściem wał wyjeżdża dziś to sobie odpocznie.... od, kurwa męża!!!!!
czwartek, 15 sierpnia 2013
Odpadłam
Pierworodna zagajała rozmowę na Fb, krótko, hwalićcie, a ja odpadłam, nie, że mam w nosie ale jakoś nie kręci mnie info o koncercie, o zmianie fotki na profilu, hej dorośnij, plecki, plecki ładne, ale nie ma potrzeby szaleństwa nastolatki, dobrze, że po staremu, że spokój, że zadowolona, wręcz radosna, ale daleko i to dzieli i dystans i nie potrafię już ćwierkać i mam moralniaka, że oschła, bo inaczej bym chciała, ale za dużo dystansu, nic nie wiem, pusta przestrzeń bez treści między nami..
poTomek jak zwykle doczepił się mnie, że porzuciłam Dziecinę, że wyrodna mać jestem, ale kasę od Młodej wyciągnął i o to chodziło, nieprawdaż, ludzie się od niego odwracają, zachowuje się poniżej jakiejkolwiek krytyki, nie zauważa, że już nie jest atrakcyjny, że trąci niereformowalną beznadzieją, że nawet jego ukochana coraz bardziej ma go dość i niebawem odwróci się na pięcie i zniknie, jak sen, jak marzenie, czemu taki głupi, że traci szanse, które los mu niesie, czemu stoi w miejscu i wydeptuje te same przetarte szlaki, które nie prowadzą do niczego, wszyscy głupi, źli, niech ona będzie z nim jak najdłużej bo znów zwali się do mnie, nie chcę, zamknę drzwi, nie wpuszczę, urodziłam a znać nie chcę, wstyd mi za niego, jest obrzydliwy
Nie że układać życie bym chciała dzieciom, to nie tak, ale pokazać innych ludzi, Klanowych, perspektywy i historię, poprowadzić,wzmocnić kręgosłup, dać podstawy i powód do dumy z siebie, rodziny, poszerzyć horyzonty, a tu nic, nie ma komu, jak to mówiła moja babcia, żeby dzieci chciały chcieć, a one nie chcą, a ja chciałam?, w ich wieku, chyba nie, miałam inne priorytety, nikt ze mną nie rozmawiał o tych rzeczach, taki czas, sama chciałam i znalazłam informacje, mają na tacy podane, mają wzory, mogą korzystać, ale to wymaga wysiłku, zaangażowania, nic samo się nie zrobi, pal licho ciuszki, pierduszki, nawet grube, stałe jak ziemia czy dom, to rzeczy przemijające, ważne to co w nas, domu na plecy nie weźmiesz, zmywarki też a to co w tobie nie zginie, chyba, że odstrzelą, wypiorą pamięć.
Temu piszę, żeby mieli do czego wracać w nadziei, że sieć nie padnie, że kiedy mnie nie będzie to choć poczytają co matka miał do przekazania, że dorosną, dojrzeją, że będę chcieli.
poTomek jak zwykle doczepił się mnie, że porzuciłam Dziecinę, że wyrodna mać jestem, ale kasę od Młodej wyciągnął i o to chodziło, nieprawdaż, ludzie się od niego odwracają, zachowuje się poniżej jakiejkolwiek krytyki, nie zauważa, że już nie jest atrakcyjny, że trąci niereformowalną beznadzieją, że nawet jego ukochana coraz bardziej ma go dość i niebawem odwróci się na pięcie i zniknie, jak sen, jak marzenie, czemu taki głupi, że traci szanse, które los mu niesie, czemu stoi w miejscu i wydeptuje te same przetarte szlaki, które nie prowadzą do niczego, wszyscy głupi, źli, niech ona będzie z nim jak najdłużej bo znów zwali się do mnie, nie chcę, zamknę drzwi, nie wpuszczę, urodziłam a znać nie chcę, wstyd mi za niego, jest obrzydliwy
Nie że układać życie bym chciała dzieciom, to nie tak, ale pokazać innych ludzi, Klanowych, perspektywy i historię, poprowadzić,wzmocnić kręgosłup, dać podstawy i powód do dumy z siebie, rodziny, poszerzyć horyzonty, a tu nic, nie ma komu, jak to mówiła moja babcia, żeby dzieci chciały chcieć, a one nie chcą, a ja chciałam?, w ich wieku, chyba nie, miałam inne priorytety, nikt ze mną nie rozmawiał o tych rzeczach, taki czas, sama chciałam i znalazłam informacje, mają na tacy podane, mają wzory, mogą korzystać, ale to wymaga wysiłku, zaangażowania, nic samo się nie zrobi, pal licho ciuszki, pierduszki, nawet grube, stałe jak ziemia czy dom, to rzeczy przemijające, ważne to co w nas, domu na plecy nie weźmiesz, zmywarki też a to co w tobie nie zginie, chyba, że odstrzelą, wypiorą pamięć.
Temu piszę, żeby mieli do czego wracać w nadziei, że sieć nie padnie, że kiedy mnie nie będzie to choć poczytają co matka miał do przekazania, że dorosną, dojrzeją, że będę chcieli.
wtorek, 13 sierpnia 2013
Na sen
Miotnęłam bambetle na ławkę, kołdrę, poduszki, niech się wietrzą, obcy, cudzy zapach Lenorem zwany utrudnia spanie, won. Zmiana prześcieradła na gładkie, frotte won, i nareszcie nic w kuper nie gryzie, w pokoju chłodek, wiatrak tradycyjnie już wstawiony w okno, wszystkie pootwierane a skutek żaden, żadnego przeciągu.
Robota nie pali mi się w łapach, nic mi się nie pali, upał powala, a ranek zachęca raczej do odpoczynku po minionym dniu w nadziei na lepsze, zwyczajnie nie mogę się ogarnąć a i psy też mają w nosie toaletę. Za gorąco. Wyglądają kmiotnie, rozczochrane, zakurzone a ja kwitnę w tym upale na czerwono i nic, z doskoku robię różności, zmuszam się do działania choć mózg mówi-pauza do odwołania a serducho pika a ciało miota momentami na boki-zawroty jakieś czy cóś :p
Tęsknię za swoim łóżkiem, niewygodne jak cholera, miejscami twarde, ale własne i spalne na maxa, wystarczy tylko usiąść na nim na moment i relax, odlot, wyluzowanie, tu stres, obawa, psy pozamykane na noc, nikt nie pilnuje podwórka i boję się otworzyć okna, i otwieram i budzę się tysiące razy przy byle czym póki nie padnę totalnie.
Roślinki ogródkowe same się podlewają, z węża cienkim strumieniem ciurka woda do korzeni, doniczkowe podlane, psy nakarmione, jeszcze lek dla staruszki, jeszcze ... konieczność ogarnięcia urody psiej, i nie wiem czy kąpać, czy nie bo głównie są zakurzone, chyba tylko spłuczę i schłodzę towarzystwo.
Na raz wchłonęłam książkę "Mąż i żona" Zerui Shalev, zupełnie genialna, wciągnęła mnie i zaraziła, kto przeczyta będzie wiedział w czym rzecz , warta czasu.
Powiedziała bym Młodej żeby zawiesiła balkon białą zasłoną ale boję się, że fiknie z balkonu, taka schiza, wolę żeby pokisiły sią w duchocie niż to, Ulubiony Sąsiad czeka na pogaduchy, PPŁ wściekła, bo wszyscy wystawili Ja do wiatru w opiece nad wnuczką a ja deko zdziwiona, że babcia widząca ją kilka razy do roku żąda pomocy i wsparcia na 2 tygodnie, a dziecko nie jest jakoś nadzwyczajnie uciążliwe, samo sobą je i to w hurtowych ilościach, trochę pokwikuje przed snem, wymaga uwagi przy korzystaniu ze stopni, ale wystarczy nauczyć schodzenia tyłem na czterech i wchodzenia podobnie, ale ona lubi chyba stressss i uczy poruszania się po topniach w pionie, trochę za szybko, widać, że ktoś inny opiekował się Jej dzieckiem, bo nie ogarnia tej prawidłowości, dzieciak ma stres, każą mu czekać na pomocną rękę, babka ma stres, że młode trzaśnie łepetyną o podłoże i po co. Nauczyć,i dać żyć.
Robota nie pali mi się w łapach, nic mi się nie pali, upał powala, a ranek zachęca raczej do odpoczynku po minionym dniu w nadziei na lepsze, zwyczajnie nie mogę się ogarnąć a i psy też mają w nosie toaletę. Za gorąco. Wyglądają kmiotnie, rozczochrane, zakurzone a ja kwitnę w tym upale na czerwono i nic, z doskoku robię różności, zmuszam się do działania choć mózg mówi-pauza do odwołania a serducho pika a ciało miota momentami na boki-zawroty jakieś czy cóś :p
Tęsknię za swoim łóżkiem, niewygodne jak cholera, miejscami twarde, ale własne i spalne na maxa, wystarczy tylko usiąść na nim na moment i relax, odlot, wyluzowanie, tu stres, obawa, psy pozamykane na noc, nikt nie pilnuje podwórka i boję się otworzyć okna, i otwieram i budzę się tysiące razy przy byle czym póki nie padnę totalnie.
Roślinki ogródkowe same się podlewają, z węża cienkim strumieniem ciurka woda do korzeni, doniczkowe podlane, psy nakarmione, jeszcze lek dla staruszki, jeszcze ... konieczność ogarnięcia urody psiej, i nie wiem czy kąpać, czy nie bo głównie są zakurzone, chyba tylko spłuczę i schłodzę towarzystwo.
Na raz wchłonęłam książkę "Mąż i żona" Zerui Shalev, zupełnie genialna, wciągnęła mnie i zaraziła, kto przeczyta będzie wiedział w czym rzecz , warta czasu.
Powiedziała bym Młodej żeby zawiesiła balkon białą zasłoną ale boję się, że fiknie z balkonu, taka schiza, wolę żeby pokisiły sią w duchocie niż to, Ulubiony Sąsiad czeka na pogaduchy, PPŁ wściekła, bo wszyscy wystawili Ja do wiatru w opiece nad wnuczką a ja deko zdziwiona, że babcia widząca ją kilka razy do roku żąda pomocy i wsparcia na 2 tygodnie, a dziecko nie jest jakoś nadzwyczajnie uciążliwe, samo sobą je i to w hurtowych ilościach, trochę pokwikuje przed snem, wymaga uwagi przy korzystaniu ze stopni, ale wystarczy nauczyć schodzenia tyłem na czterech i wchodzenia podobnie, ale ona lubi chyba stressss i uczy poruszania się po topniach w pionie, trochę za szybko, widać, że ktoś inny opiekował się Jej dzieckiem, bo nie ogarnia tej prawidłowości, dzieciak ma stres, każą mu czekać na pomocną rękę, babka ma stres, że młode trzaśnie łepetyną o podłoże i po co. Nauczyć,i dać żyć.
poniedziałek, 12 sierpnia 2013
Walka z wiatrakami
Północ już minęła a ja miotam się przed tv, bo gorąco, duszno, zwariować można, idę spać, wiatrak miele zawiesinę, nic nie pomaga, chłodniejsza nieco zawiesina i tyle, otwieram okno, na parapecie stawiam sprzęt i klękajcie narody, miły, nocny chłodek napełnia pokój, OM i odpływam, a nad ranem budzi mnie ziąb, trzęsę się, zamykam okno, wyłączam wiatrak i odpływam.
Kawa, papieros, informacje, że psy nakarmione, kot nakarmiony, Tygryś napsikany, kwiatki podlane, hej, hola, nutka czegoś nieokreślonego gryzie, to moja działka, spoko, jeszcze inne rzeczy są do zrobienia, dzień się nie skończył.
Idę do sklepu, paranoicznie wracam sprawdzić czy furtka dobrze zamknięta, idę, majtam foliową torebką, szeleści, gada, nie jestem sama, drogą 40+ C śmigają rowerzyści, szpakowaty przystojniak biegnie joggując, wąskie fałdy opalonej skóry żyją własnym życiem, smukłe, jędrne nogi przedzierają się przez upał i hałas, drugi i trzeci, i rowerzyści, solo i grupami, zwiędłe dzieci za plecami rodziców smętnie kiwają główkami, zatrzymuje mnie rozjechana licha, szaro-czarna, tłusta, i po co ci to było, pchać się miedzy ludzi.
Wracam z pomidorami, kiełbachą i co tam jeszcze, łyk koli dodaje animuszu, cukier przenika do krwi uderzając falą gorąca, mijam pole, jeszcze w sobotę kiwało płową czupryną a dziś stare złoto ścierniska szorstkim dywanem odpycha i kusi. El oro, El dorado, el... pęta się po głowie, i paranoja, że jednak coś z psami, że o Boże, jak Jej spojrzę w oczy, czy kiedyś uwolnię się od strachu?
Pora na zmianę, małe wredne wypuszczam, merda się sobą, szturcha w rękę, ej, spoko, czułości to jak bedę miała chęć, wcale mi się to nie podoba, ale muszę, niech będzie dzieciak bez poczucia odpowiedzialności, niech się wyluzuje, jest postęp, nie szczeka beznadziejnie żeby zwrócić na siebie uwagę, jakoś się układa.
Szybki prysznic, bób do sagana, pralka włączona, papieros i kawa, resztki wyparowały, nie robię kolejnej, woda wystarczy.
Dziś bób na ciepło z pomidorami i w ziołach.
Kawa, papieros, informacje, że psy nakarmione, kot nakarmiony, Tygryś napsikany, kwiatki podlane, hej, hola, nutka czegoś nieokreślonego gryzie, to moja działka, spoko, jeszcze inne rzeczy są do zrobienia, dzień się nie skończył.
Idę do sklepu, paranoicznie wracam sprawdzić czy furtka dobrze zamknięta, idę, majtam foliową torebką, szeleści, gada, nie jestem sama, drogą 40+ C śmigają rowerzyści, szpakowaty przystojniak biegnie joggując, wąskie fałdy opalonej skóry żyją własnym życiem, smukłe, jędrne nogi przedzierają się przez upał i hałas, drugi i trzeci, i rowerzyści, solo i grupami, zwiędłe dzieci za plecami rodziców smętnie kiwają główkami, zatrzymuje mnie rozjechana licha, szaro-czarna, tłusta, i po co ci to było, pchać się miedzy ludzi.
Wracam z pomidorami, kiełbachą i co tam jeszcze, łyk koli dodaje animuszu, cukier przenika do krwi uderzając falą gorąca, mijam pole, jeszcze w sobotę kiwało płową czupryną a dziś stare złoto ścierniska szorstkim dywanem odpycha i kusi. El oro, El dorado, el... pęta się po głowie, i paranoja, że jednak coś z psami, że o Boże, jak Jej spojrzę w oczy, czy kiedyś uwolnię się od strachu?
Pora na zmianę, małe wredne wypuszczam, merda się sobą, szturcha w rękę, ej, spoko, czułości to jak bedę miała chęć, wcale mi się to nie podoba, ale muszę, niech będzie dzieciak bez poczucia odpowiedzialności, niech się wyluzuje, jest postęp, nie szczeka beznadziejnie żeby zwrócić na siebie uwagę, jakoś się układa.
Szybki prysznic, bób do sagana, pralka włączona, papieros i kawa, resztki wyparowały, nie robię kolejnej, woda wystarczy.
Dziś bób na ciepło z pomidorami i w ziołach.
niedziela, 11 sierpnia 2013
Obrazek
Czemu nic nie widziałam, tylko mazy, bure, brudne, kolorowe wokół siebie, bez formy, treści, bo byłam w nich, stanowiłam część obrazka i widziałam tylko plamy wokół siebie, tylko mazy, mazy, mazy...
Wyszłam, stanęłam obok i znów g... widzę, znów mazy, z drugiej strony to samo i od góry i z dołu, same mazy..
Odeszłam, nie chcę maz, głupich plam, burych, oczojebnych, byle jakich i tylko odwróciłam się na moment, pożegnam mazy, maz nie ma, znikły, zginęły, jest piękny obrazek
Wyszłam, stanęłam obok i znów g... widzę, znów mazy, z drugiej strony to samo i od góry i z dołu, same mazy..
Odeszłam, nie chcę maz, głupich plam, burych, oczojebnych, byle jakich i tylko odwróciłam się na moment, pożegnam mazy, maz nie ma, znikły, zginęły, jest piękny obrazek
sobota, 10 sierpnia 2013
Wariatka wieczorową porą.
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, a ch... będzie, bo odważna kobieta ze mnie i w mrokach nocnych, przycupnięta na stopniu ćmię papierosa z mega widelcem w dłoni w celu nadziania nań potencjalnych napadźców. Bo z chatynki wszyscy znikli, ciemno, głucho, jakieś szmery, psy pozamykane po kątach, a zresztą takie z nich strusie jak z koziej d... waltornia. I tak oczęta mej duszy ujrzały mnie w pozie mocno odmóżdżonej, bo mózg to nie działa, ino ten głupi strach, bo to nikt nie ma co robić tylko skakać bez płot i łeb mi ukręcać z zapałem. Komu by się chciało?, to wymaga siły a na razie za gorąco, ale nie myślę, panikuję, i o dziwo żyję :D
I nadojszła wiekopomna chwila, błysło, hukło, lunęło i pada, i pada i pada, i coraz głośniej, a mi w to graj, nie ma dla mnie lepszej kołysanki, otulona kołdrą przy otwartym na durch oknie spokojnie zasnęłam, bo pieron lepszy od tego co miał a nie napadł, tylko nocą grom solidny mnie obudził, zwlokłam się pozamykać resztę okien i dalej lulu. Grom jak kołysanka tuli do snu,
Jako osoba nierówno poukładana, wyzbyta wstydu, i pruderii, cofając się do wieków bywszych pozbywam się z siebie szmat powodujących jakąkolwiek dodatkową potliwość. Wzorem bab i inych przedstawicieli noszacych spódnice, na ten przykład szkoci, zrzuciłąm gacie z kupra i każę im czekać na dni chłodniejsze. Czyli, że noszę długie spódnice i sukienki a pod spodem żadnych gumek i szmat, WOLNOŚĆ DLA TYŁKA, jaka to ulga i jak przyjemnie, nic się nie poci, miły chłodek, a wiatr jak zawieje i tak nic nie zrobi, szmaty długie, nie do podwiania, i praktyczne w wielu sytuacjach ;p
I nadojszła wiekopomna chwila, błysło, hukło, lunęło i pada, i pada i pada, i coraz głośniej, a mi w to graj, nie ma dla mnie lepszej kołysanki, otulona kołdrą przy otwartym na durch oknie spokojnie zasnęłam, bo pieron lepszy od tego co miał a nie napadł, tylko nocą grom solidny mnie obudził, zwlokłam się pozamykać resztę okien i dalej lulu. Grom jak kołysanka tuli do snu,
Jako osoba nierówno poukładana, wyzbyta wstydu, i pruderii, cofając się do wieków bywszych pozbywam się z siebie szmat powodujących jakąkolwiek dodatkową potliwość. Wzorem bab i inych przedstawicieli noszacych spódnice, na ten przykład szkoci, zrzuciłąm gacie z kupra i każę im czekać na dni chłodniejsze. Czyli, że noszę długie spódnice i sukienki a pod spodem żadnych gumek i szmat, WOLNOŚĆ DLA TYŁKA, jaka to ulga i jak przyjemnie, nic się nie poci, miły chłodek, a wiatr jak zawieje i tak nic nie zrobi, szmaty długie, nie do podwiania, i praktyczne w wielu sytuacjach ;p
Masz, proszę
Daję Ci czas, który możesz wykorzystać, zastanowić się czy mnie chcesz, na czym Ci zależy, przymyśleć jeszcze raz niewypowiedziane i głośne, podjąć decyzję, zmierzyć się z nią, i docenićalbo odwrócić się i zniknąć, na zawsze
piątek, 9 sierpnia 2013
Utrata
Zadała pytanie, które nie powinno paść a ja głupia, uzależniona, bezwładna, walcząca o wolność i swoje sprawy skłamałam przy dziecku. Prześladuje mnie do dziś Jej spojrzenie, emocja, gdy padło niezrozumiałe i niewytłumaczalne, bo i jak, to pierwszy wyłom, cegła muru dzielącego do dziś, bo jak te rzeczy wytłumaczyć Maleńtasowi, jak zresocjalizować niemożliwego recydywistę, moją Matkę, spragnioną kontroli, wiedzy o wszystkim i wszystkich, duszącą natarczywością, wiecznie radzącą, włażącą z butami, planującą moje życie
czwartek, 8 sierpnia 2013
Koszmar
Czasem wydaje mi się, że gubię siebie, tracę, gdy nie słyszę, nie widzę, nie wiem co z dziećmi, macierzyństwo to jakiś koszmar w moim wydaniu, a to przecież fragment mojego życia, ale dominujący, wrośnięty we mnie korzeniami, że czasem bardzo bolesny. Dobrze by było zamknąć rozdział z napisem MATKA i otworzyć nowy. Zresetować się fragmentami, bo po co mi ta pamięć, bo już nie chcę bólu oczekiwania, strachu, nerwów, emocji dostarczanych z daleka. Nie chcę niewyrażonych pretensji, że znów coś nie tak, że nie taka, że wolę psa w kołnierzu pod stopami, papieros, kawę i dobrą książkę
środa, 7 sierpnia 2013
Hej Mamo
co tam u Ciebie, potrzebujesz czegoś, w czymś pomóc, chciałabym czasem usłyszeć a tu nic, daję radę i głupio mi, że ja za mało pamiętam o Mamie. Naprawię to, naprawię...
poTrzeba
Przymus i pęd lat ubiegłych naturalnie zmieniły się w potrzebę. Trzeba, nie trzeba to impulsy pobudzające mnie do życia.
Chwila na Fb, rzut okiem na profil Pierworodnej, nic się nie dzieje, i dobrze, lepsze to niż ZŁE.Dalej nie sprawdzam, nie chce mi się bo i po co, żeby zaspokoić ciekawość cudzym życiem, jego mizernym wycinkiem? I tak wiecznie się o nie ocieram, o cudze, czasem zbyt mocno i po co. Czasem zbyt asertywna, czasem wcale, nie mówię w czas rzeczy, które powinny być wypowiedziane, że odwracam się bez słowa z urazą w sercu, że miętolę w sobie niewypowiedziane, kiszę, obracam, rozpamiętuję. Że gula w gardle rośnie i nie pozwala uwolnić słów, emocji.
Siedzę na ławce, pies u stóp, komary zastąpiły meszki-kicha, lubię go, jest jakiś, jego ciało mówi, że mu dobrze, czuje się bezpiecznie, śmieje się bezgłośnie paszczą, lubię to.
Ktoś mówi - kocham cię, lubię cię - ale czy ja chcę, żebyś tak mnie lubił, kochał, po swojemu, warunkowo nie chce, chcę całą, bez wyjątku, taką jaka jestem, z moją potrzebą wolności i szaleństwa, z szacunkiem dla mojej wrażliwości i potrzeb bez narzucania własnego JAAAA, bez, bo nie chcę, bo gubię siebie, zagubiona nie znajdę ciebie bo i jak.
Chwila na Fb, rzut okiem na profil Pierworodnej, nic się nie dzieje, i dobrze, lepsze to niż ZŁE.Dalej nie sprawdzam, nie chce mi się bo i po co, żeby zaspokoić ciekawość cudzym życiem, jego mizernym wycinkiem? I tak wiecznie się o nie ocieram, o cudze, czasem zbyt mocno i po co. Czasem zbyt asertywna, czasem wcale, nie mówię w czas rzeczy, które powinny być wypowiedziane, że odwracam się bez słowa z urazą w sercu, że miętolę w sobie niewypowiedziane, kiszę, obracam, rozpamiętuję. Że gula w gardle rośnie i nie pozwala uwolnić słów, emocji.
Siedzę na ławce, pies u stóp, komary zastąpiły meszki-kicha, lubię go, jest jakiś, jego ciało mówi, że mu dobrze, czuje się bezpiecznie, śmieje się bezgłośnie paszczą, lubię to.
Ktoś mówi - kocham cię, lubię cię - ale czy ja chcę, żebyś tak mnie lubił, kochał, po swojemu, warunkowo nie chce, chcę całą, bez wyjątku, taką jaka jestem, z moją potrzebą wolności i szaleństwa, z szacunkiem dla mojej wrażliwości i potrzeb bez narzucania własnego JAAAA, bez, bo nie chcę, bo gubię siebie, zagubiona nie znajdę ciebie bo i jak.
wtorek, 6 sierpnia 2013
Wredota
W każdym momencie usiłuje dominować, włazi wyżej, pokazuje całą sobą, że jest nr 1. Nie ma bata, ja tu rządzę, a przynajmniej musi mi się podporządkować jak długo jesteśmy razem. Sucz już się ogarnęła, nie drze paszczy, zna swoje miejsce. Pomaga Tygryś :D
Młoda na widok papierosów szczeliła okiem, widzę, cieszy się, oj młodzieży, gupieś Ty. Z ciekawości, w ramach eksperymentu wyciągam paczkę, zapalisz, och, cudownie, nerwy mnie brały bo nie mam co palić i żadnego skrępowania, żadnego wstydu, ot, oczywista oczywistość, należność. I gadamy o Niej, Jej życiu, chłopakach, o tym i tamtym, że miała, że sypia, że używa tabletek, że elektroniczne papierosy, i ma cudny apetyt, miło patrzeć jak wcina, miło dla Niej coś robić. 15 lat, śliczna, miła, grzeczna i pogubiona, ale nic dziwnego. Mówię, dziecko-tego kwiatu to pół światu, myśl o sobie, o tym co chciałabyś mieć w przyszłości, na tej drodze się skoncentruj, wszystko ma swój czas i miejsce, wszystko ma swój czas i miejsce, pacz na dorosłych, mają seks, ale to mały kawałek ich życia, mają używki ale to też fragment, praca i inne rzeczy tworzą obraz całości,nikt nie baluje, nie melanżuje cały czas. pomyśl, że możesz mieć każdego super mena, wypasioną furę, wakacje na Hawaii ale musisz na to sama zapracować, nikt inny tego nie zrobi. Wybó należy do Ciebie, czy obszczymurek czy życie na poziomie. Ale życie cudze zbyt absorbuje, życie cudzym, miałkim, balangi, melanże, używki, obudź się dziecko, jeszcze czas.
Młoda na widok papierosów szczeliła okiem, widzę, cieszy się, oj młodzieży, gupieś Ty. Z ciekawości, w ramach eksperymentu wyciągam paczkę, zapalisz, och, cudownie, nerwy mnie brały bo nie mam co palić i żadnego skrępowania, żadnego wstydu, ot, oczywista oczywistość, należność. I gadamy o Niej, Jej życiu, chłopakach, o tym i tamtym, że miała, że sypia, że używa tabletek, że elektroniczne papierosy, i ma cudny apetyt, miło patrzeć jak wcina, miło dla Niej coś robić. 15 lat, śliczna, miła, grzeczna i pogubiona, ale nic dziwnego. Mówię, dziecko-tego kwiatu to pół światu, myśl o sobie, o tym co chciałabyś mieć w przyszłości, na tej drodze się skoncentruj, wszystko ma swój czas i miejsce, wszystko ma swój czas i miejsce, pacz na dorosłych, mają seks, ale to mały kawałek ich życia, mają używki ale to też fragment, praca i inne rzeczy tworzą obraz całości,nikt nie baluje, nie melanżuje cały czas. pomyśl, że możesz mieć każdego super mena, wypasioną furę, wakacje na Hawaii ale musisz na to sama zapracować, nikt inny tego nie zrobi. Wybó należy do Ciebie, czy obszczymurek czy życie na poziomie. Ale życie cudze zbyt absorbuje, życie cudzym, miałkim, balangi, melanże, używki, obudź się dziecko, jeszcze czas.
Subskrybuj:
Posty (Atom)