Ten okrzyk ostatnio często ciśnie mi się na usta gdy, mam do czynienia ze służba tzw zdrowia.
Rzecz juz niekoniecznie w tym ze lekarze niepunktualni, rzecz w tym, że każdy lekarz powinien studiować na WAT. Tam krotko trzymają za mordę i albo się uczysz, albo wypad. A tak to totalny burdel i prywata. Pomijam to, ze wszystko w Pl ma przynosić dochód.
Znacie mnie i moja historię. Moje pogo składane przez lekarzy na karb "wychodzących stresów". Moje dolegliwości upychane były w jednym worku - somaty. Wszystko to somaty. Na wkurwie robiłam badania, głownie żeby upewnić siebie, ze to faktycznie tak jest, a jednocześnie trochę ze złością na Pierworodna, która wszystko upychała tez w tym worku i traktowała mnie jak psychola. Z pewna dozą pobłażliwości i lekceważenia. Dziś wiem w 50% ze to padaczka. Wiem, ze dolegliwości w obrębie klatki piersiowej to nie bóle od kręgosłupa, tylko serce. I tu szlag mnie trafia na NFZ, a w zasadzie lekarzy kontraktowych. Zero odpowiedzialności za pacjenta. Totalne zero. Np kardiolog. Cudem udało mi się umówić. Tylko miesiąc czekania. Doczekałam zadowolona ze tak szybko, pojechałam, przyjęła, leku nie kazała zmienić. Dała skierowanie na holter i echo serca. Holter po 3 tygodniach wykonany. Wynik i opis niedostępny. U pani doktor w gabinecie. Termin na echo rownie dostępne jak wyniki. Ile razy nie zadzwoniłam tyle razy słyszałam - nie ma miejsc, doktor na urlopie i tak dokoła Macieju. Odpusciłam sobie. Mam nadzieję ze raczyła zrobić opis i uda mi się go odebrać. Będę go wyrywać pomiędzy wizytami innych pacjentów. Nie mam juz siły odbijać się od ściany. W mojej przychodni zaproponowali mi kardiologa w Klinice w Józefowie. Tam to juz totalna masakra. Nieprzyjemnie a terminy rownie długie jak na NFZ. Ale czemu ja z tym kardiologiem? Bo jakby jeden lekarz, potrafi wszystko albo prawie wszystko przywrócić do normalności. Ale zacznijmy od początku.
Niemowlęciem będąc opędzlowałam siarkę z zapałek. Efekt mało zadawalajacy. Wezwany pogotowiem lekarz zarządził natychmiastowy wypad do szpitala. Tam akcja niemal reanimacja, odtruwanie i inne atrakcje. Nie było RODO więc o dane lekarza nie było trudno. A lekarz z powołania, pasji i w dodatku żołnierz. Czego chcieć więcej. I tak dr śp Śliwiński został naszym rodzinnym lekarzem. Wyciągnął mamę z poważnej choroby, leczył babcię. Po czym kontakt się urwał, ja dorastałam, zyłam, starzałam się i zaczęłam chorować. Ostatnio przypomniałam sobie o Nim. Miał klinikę w Izbelinie. Szukałam. Okazało się ze juz Go tu nie ma. Ale! Miał syna. Tez lekarza. Szukałam, znalazłam. Prowadzi wizyty domowe. Nie za grosze, ale wart każdych pieniędzy. Moja mama zaczyna normalnie funkcjonować. A ma juz 86 lat. Ze problemy z pamięcią? Co chce to pamięta, w innych rzeczach nagminnie się myli. Byłabym niesprawiedliwa gdybym nie wspomniała dr Klimczak z mojej przychodni. Przepisała mamie lek, który skończył jej problemy jelitowe. I jest jedynym lekarzem, który nie ma problemu z dokładnym osłuchaniem pacjenta, badaniem palpacyjnym czy zmierzeniem ciśnienia w czasie jednej wizyty. 🤣🤣🤣 A ja? Jeden lek i skończył się koszmar, jak się okazuje z sercem. Żyję, chodzę, działam i serce mi nie wariuje. Pakiet badań do wykonania, czym zdziwione panie w zabiegowym. Jeden lekarz, jeden lek i życie wraca na stare tory.
Tak więc moi drodzy, cycki w górę i do przodu albo jak misia ruscy - włosy do tyłu i do roboty.
A co do tych 50% pewności ze to padaczka. Mam tyle samo % pewności, albo i więcej, ze jestem autystyczna/Aspergera. Nikt mnie juz nie zdiagnozuje, ale wszystkie testy jakie były dostępne zrobiłam i nie ma inaczej.
W dalszym ciągu terapia. Tym razem terapia schematowi. Polecam z całego serca. Można pięknie przepracować wszystkie traumy z dzieciństwa. Aż chce się żyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz