czwartek, 8 grudnia 2016

polskie równouprawnienie.

praca na szatni jaka jest każdy widzi. nic rewelacyjnego. w klubie tym bardziej. wesołe buźki, napite buźki, usteczka napompowane silikonem, szał ciał jednym słowem. nic specjalnego. odbierasz ciuszek, wieszasz, wręczasz numerek a na koniec odwrotnie. no chyba, że ktoś ma parcie i kilka, kilkanaście razy na noc wymyka się na świeże na papierosa, to wtedy powtarzamy czynności.
praca jak praca. głośno-i miło, jeśli fajną muzykę dają, kopytka bolą.
ucieszyłam się z onej. oczami wyobraźni widziałam miseczkę napełniającą się tipami. no i tak było. i dlatego jest to praca bardzo pożądana. dla napiwków. w dobrym miejscu dobry zarobek.
jedna noc i finał. dzwoni właścicielka, sory - kolega zostanie na szatni, pani proponuję zmywak.
krótko-w duszy zawyło, w duszy bluznęło, usta milczały, bo i co można powiedzieć. baba do saganów, facet na podwoje? żenada.

z wściekłości dopadłam łazienkę i walczę z zaciekami.

krótko mówiąc-wkurw.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz