poniedziałek, 21 listopada 2016

i jak tu żyć??????

jak normalny człek podjęłam się pracy. a jakże. ambitnie robiłam karierę na zmywaku. huk, że targanie koszy ze szkłem w hurtowych ilościach. dziwne, że kadłub nie marudził. huk, że 1/2 roboczogodzin w pochyleniu. najważniejsze, że głowa nie boli. na obieraku miszczem obierania cebuli  i innych warzyw zostanę. najwazniejsze, że dyrcio żółwika szczela na dzię dobry. inny, ciacho na maxa, dlon ściśnie na dobry dzień i dobranoc. bo nie wiedzieć czemu nie koczują w pracy tak jak my do świtu.
ambitnie podeszłam do tematu. konsekwentnie. no i klapłam. dopadła mnie zaraza. bez gorączki, bólu mięsni. niby grypopodobne. grzecznie jadłam zaaplikowane antybiotyki. po tygodniu pognałam do pracy, bo jak nie pracujesz, to nie zarabiasz. nastąpił nawrót. znów lekarz, L4, ANTYBIOTYK-na recepcie. leżenie, wypacanie się na maxa, ciśnienie na pysk, znów zawroty głowy. ogólne osłabienie.
wkurw. bo potrzebuję pracy, kasy, kontaktu z ludźmi a tu znów uziemiona.
włączyłam kawałkiem myślenie. wyłączyłam cebulę na stiopy. zaordynowałam magnez z apteki. z pierdylionem dodatkow ale za to cytrynian. najlepiej przyswajalny. i taram! stiopy, które dawały mi przerózne wrażeniauspokoiły się. przestało rwac w nich, szcxypać, piec. matka karmiona nimi również przestała narzekać na kłopoty z nogami. za to z upodobaniem siusia krwią, do lekarza rodzinnego nie raczy, czeka z konsekwencją na urologa. no to se poczeka chyba jeszcze do kwietnia, o ile doczeka. konkluzja-w pewnym wieku osły powinno się ubezłasnowalniać.
właczyłam szczątkowe myślenie i wyszło mi, że to całe choróbsko, wypluwanie płuc, to reakcja, a jakże, alergiczna, na środki czystości domowe. znaczy się na te różne sztuczne aromaty w nich zawarte. bo wszystko zaczęło się od natchnienia Młądej do mycia podłogi. aktualny przelotny Ptak Domowy przytargał ze sobą mnóstwo chemii myjącej no i Młąda zaszalała żeby mi zrobić przyjemnosć. Wieczorem po powrocie do domu spać nie mogłam. bukiet odoru wybudzał mnie co chwilę. rano pokasływałam, wieczorem już kasłałam a rano ryczałam i charczałam kaszlowo. zamiast iśc do pracy. powtórka z rozrywki nastąpiła wczoraj. dziecię pranie wykonało, ręcznie, bo pralka zdechła i woń proszku do prania spowodowała nowy atak kaszlu. sory, ja już panu podziękuję. nie wiem w czym będę prała, ale na pewno nie w chemii. utwierdziłam się w postanowieniu.
Przelotny Ptak pokombinował i okazłało się, że Wujek Google na doskonałą informację dla mnie. rzut beretem od mojego domu jest pralnia automatyczna. idziesz wrzucasz brudy do bebna, zapodajesz co trzeba. siedzisz i czekasz aż się uprzi a potem do suszarki. i gotowe. płacisz oczywiście :)
wszystko jest po cos. zgon pralki też.
usiadłam, przemyślałam sprawę i kalkuluje mi się to. za prąd z prania płacę ok 50 zł miesięcznie, dodać do tego należy wydatki na środki czystości, koszt nabycia pralki + obowiązkowe naprawy po skończeniu się gwarancji. sory resory ale to mi się nie kalkuluje. gacie , sweterki, skarpety i inne drobne utensylia mogę ręcznie. duże do pralni. za 8 kg wsadu 12zł, za 12-15zł + 2 zł za 2 minuty suszenia. wolę wydać to 5 dyszek na pranie poza domem a reszta w kieszeni i łazienka powraca do pierwotnej funkcji.
chwilowo  znów na zwolnieniu. szlag!!!!!!!!!!!!!!!!!!

2 komentarze:

  1. na krew w moczu - UROSEPT! to działa!!! sprawdzone!!! i nie jest to żadna chemia! brać należy tak jak piszą na opakowaniu, czyli (zdaje się) 3xdz. po 2 tabl...

    OdpowiedzUsuń