poniedziałek, 1 czerwca 2015

buciki

swego czasu intensywnie przemieszczałam się po warszawie i okolicach. wracając do domu zahaczałam o sklepy by zrobić zakupy spożywcze. siłą rzeczy wpadałam też do lumpeksów. po buty - nowe, jechałam do pruszkowa, po fajne ciuchy - ursynów, ząbki; pościel - odyńca.
to były stałe punkty, z minionej epoki gdy nowe buty kosztowały 10 zł, nowa poszwa 5 zł. bawełniana oczywiście, z plastikowymi napami.
w szaleństwie zakupowym nabywałam nie raz i nie dwa po kilka par pantofli. cena kusiła, materiał i wykonanie rewelacyjne. przy okazji trafiły się przejściówki i zimowe. obi pary leżakowały dość długo. jakoś nie miałam do nich przekonania
. używane zimówki w końcu padły . przyszedł czas na nowe. 2 - sezony i żegnam cię ozięble. słaba skóra poprzecierała się, nie do uratowania.
no i nastały moje kamaszki. zaliczyły już 2 sezony wiosenno- zimowe wcześniej, a od ponad roku, z zalecenia ortopedy towarzyszą mi każdego dnia.
prane pralką nie tracą fasonu. jedyny ubytek to lekko przytarta podeszwa pod piętą.
czas na reanimację. ale najpierw należy nabyć nowe, na zmianę.
zadowolona z botków zaczęłam szukać w necie tej marki. może gdzieś, coś.
no i lekko mi szczęka opadła.
naszam lumberjacki.
ni mnie ni więcej.
rzut okiem na ceny wybił mi z głowy dalszą przyjaźń z marką.

cóż, szukam dalej..


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz