Ja tylko tak przypominam, bo czas leci jak wsciekly, a jeszcze sporo rzeczy trzeba zrobić przed chłodami. Przynajmniej ja.
Po chwilowym odpoczynku przyszła kolej na okna. Przynajmniej jedno. W mojej sypialni. Okno tragiczne, od wewnątrz okolone czarnym wianuszkiem grzyba, nieszczelne, zainstalowane na zimno. Po prostu dramat.
Ja jak zwykle, jak Zosia Samosia stanęłam na placu ze szlifierką, maską i mnóstwem innych przydasi.
Na pierwszy ogień idą uszczelki i uszczelniacze. Zewnętrzne - silikon i kit, wewnętrzne - silikon i wewnatrzokienne - silikon, uszczelki gumowe, tasmy papierowe, uszczelki z gąbki i silikon 🤦. No i oczywiście zrudziala piana tworząca ochydną ramę okna. Wujostwo walczyli z oknem od którego "ciągnęło" wszelkimi sposobami. Jak widać. Zdarcie tego ustrojstwa zżera mnostwo czasu. Przeszlifowane tez. Na razie obroniłam część ramy i jednego skrzydła. Młoda zdjęła okna z zawiasów; okazało się ze jedno skrzydło lest uchylne. Trzeba tylko naprawić mechanizm.
Na razie przy pomocy cudnego urządzenia, w kilka minut wycięłam pianę. Ania wymontowała skrzydła, ja szlifuję, rwę i zdrapuję uszczelki, rozbijam kit. Kolejny etap to uzupełnianie ubytkowi szpachlą, szlifowanie na nowo. Pomalowanie zakończy temat okna. Jako takiego.
Ale to nie koniec, o nie. Budynek albowiem zbudowany jest z dziurawki, która niespecjalnie sprawdza się przy oknie. Ściana pięknie przemarza w czym wydatnie przyczyniają się kilkunastocentymetrowe szczeliny pomiędzy oknem a ścianą sięgające wgłąb cegły. 🤦 Nie ma parapetów a co za tym idzie tego minimalnego docieplenia.
Pomysł mam taki żeby wszystkie szczeliny zapienić. Ścianę zabezpieczyć preparatem przeciwwilgociowym a na to dokoła dać pas styropianu. Oczywiście pod parapet też. Reszta to juz kosmetyka. Kontowniki z siatka, siatka i do przyszłego roku tylko klej.
Gorzej ze środkiem. Muszę skuć tynk z grzybem. Generalnie skuć po 5 cm sciany z obu stron. Tak pięknie to okno zostało zamontowane, ze nie można otworzyć go w pełni.
Tak więc trzymajcie za mnie kciuki i zyczcie mi dużo sił.