środa, 19 czerwca 2019

Morze łez

Wczoraj drgawki, dziś drgawki. Wizyta u neurologa.
Zapisy do pierdyliona lekarzy i na badania. W końcu załatwiłam - prawie - to co trzeba.
Złota myśl mi zaświtała, że poproszę Pierworodną żeby wykupiła mi leki.sory, mam 30zł do końca miesiąca a z mężem jutro śmigam na Mazury. Zrozumiałam - wal się matka. A było inaczej
Głupotę palnęłam nr 2. Mesengerem poprosiłam o pomoc w wykupieniu leku potomka. Przepisany przez neurologa przeciw drawkom. W skrócie - pierdol się psychopatko, ale ja ciebie szanuję.
No jebło mi wszystko bo do kompletu mać wyskoczyła z tekstem że jestem złodziejką.
Siedzę pod sklepem i ryczę, rzuca mną nieprzytomnie. Ktoś z troską się pochyla. Obcy.
Wróciłam do domu a tam od Młądej deser.
Mam dość. Uwierzcie.
Popełniałam błędy. Jak każdy. Ale cała czwórka była sensem mojego życia. Biciem serca. Budziłam się z myślą o nich, dla nich żyłam, włączyłam że sobą, światem. A teraz nawet nie pustka. Morze goryczy

1 komentarz:

  1. Jak to w zyciu, raz lepiej raz gorzej. Nie ma rodzin idealnych, nigdzie

    OdpowiedzUsuń