piątek, 26 kwietnia 2013

Welcome :p

No i nadojszła wiekopomna kwila.
A rzecz wygladała następujaco: - umówiona byłam Szefem, że 2 razy w miesiącu, niekoniecznie we niedzielę, bedę mogła bryknąć do Warszawy wyneronic się na memłonie rodziny. Akurat trafiła sie zacna okazja, tj. zakńczenie edukacji średniej najmłodszej i zaczęłam "molestować" Szefa. Zaczęło sie od tego, że jedź i wracaj kiedy kcesz. Ups... spłoszyłam sie trońkę ale... Wieczorem przed wyjazdem znów wymoleściłam Szfa, tym razem o kasę na wyjazd. I było wszystko OK. A rano, gdym już spakowana siedziała u Piekarza, Kierowniczka uprzejmie mnie poinformowała, że mam sobie już nie wracać, taka wola Szefa.
O_O
Cóż, wola nieba z nią się zawsze zgadzać trzeba. ;p

W temacie Wojtyszek wypowiadać się publicznie więcej nie będę. Mogę pogadać o obolałych nogach i wsio ;p

Wyjazd był mocno improwizowany. Ponieważ ogólny ostracyzm sugerował co powyżej, srypnie sie wieczorkiem w całości spakowałam, majac jednak nadzieję, że dusza ma odbiera błedne wrażenia. Wrażenia były słuszne a ja z dobytkiem w okolicach 6-tej wylądowałam na wsiowym przestanku z perspektywą...

Na szczęście kolega pracowy miał autko i wyrzucił mnie do Sieradza a stamtąd ino mig do Kaliskiej i już o 11-tej byłam w stolicy. Wierzcie mi - ucieszyłam się bardzo. W domku padłam i wstawałam jeno na wizyty powitalne. Chyba, bo średnio pamietam ze zmęczenia. Bo jakoś tak od miesiąca nie udało mi się przespać całej nocy, która trwała z pobudkami ok 5 godzin. Ale to moja sprawa, nie?

Dziś zakończenie roku szkolnego było dla maturzystów. Tzn średniaków. I na pośrodku usłyszałam, że Młoda nie otrzyma świadectwa, bo jakiś bab nie podpisał Jej obiegówki. Chodziło konkretnie o zobowiązanie, jakie podjeła Rada Rodziców w imieniu wszystkich a dotyczyło ono wpłat na fundusz remontowy szkoły. Hmmm....WE  ubiegłem roku finansowałam płaskorzeźbę patrona w tym roku już jakoś zapomniałam o wszystkim.
Celem upewnienia zadzwoniłam do koleżanki, która miała podobny problem w rok temu nazad i upewniwszy się we swoich podejrzeniach, najpierw dokopałam P. Bibliotece, a potem na schodach dopadłam Dyrekcję. Dyrekcja z pianą na pysku-pomijając drobiazgi-obiegówkę podpisała i wyszłyśmy względnie zadowolone z tego przybytku wiedzy wszelakiej.

Teraz będziemy szukać szkoły inszej, dalszej.

Jak szaleć to szaleć!!!

2 komentarze:

  1. o cholera ,czykli juz po pracy..ale z tego co napisałaś wygląda,ze nie było zbyt fajnie


    Córce życzę powodzenia,czyli mamy rówieśniczki,bo i moja dziś odebrała świadectwo.

    OdpowiedzUsuń
  2. O ja pierdzielę -to znaczy szef co najmniej niewychowany cham,a nawet do tego tchórz, skoro o swej decyzji nie poinformował osobiście;/
    Niech będzie lepiej!

    OdpowiedzUsuń