Kurcze, jak to jest, że z wieloma ludźmi żyję w zgodzie, potrafię się dogadać, akceptujemy siebie nawzajem, a z rodziną ni w ząb. Nie ma dnia bez skoku adrenaliny i wysokiego kortyzolu.
Rozmawiam z sąsiadkami, z zięciem - bardzo lubię też go słuchać - jest typem gawędziarza, z Carycą gdy dorwę się do słuchawki to trwa to godzinami. Kiedyś gadałyśmy głównie o facetach i dzieciach, potem doszły domy, teraz głównie o zdrowiu. Gradacja ważności się zmieniła. Życie.
Był też czas kiedy różne teorie spiskowe, literatura fantasy, moda i rękodzieło stanowiły istotną część życia. Był czas kiedy ogarnięcie domu na błysk zajmował mi moment. Był. Teraz mi to lotto.
Przyszedł czas na ekonomię ruchu i przestrzeni w której się przemieszczam. Czas na coraz lepsze i więcej różnych urządzeń czy to domowych stricte, czy użytkowych w typie wiertarek, pił itd.
Ale nie o tym chciałam napisać. Myślę o tym, jak bardzo strach dominuje w naszym życiu. Jak łatwo nas zastraszyć. Żyjemy w ciągłym stresie, co chwila coś podnosi ciśnienie. W ostatnich latach c19, potem wschód, ostatnio paradoksalnie wybory, i takie prozaiczne sprawy jak złe cudze spojrzenie, wyniki badań czy niemożność skontaktowania się z bliską osobą. Co jest tym czynnikiem który tak bardzo nas niszczy, czy ktoś nam na siłę wciska w głowę całe to zło? Strach, niepewność? Informacja. Informacja niechciana. O ile wyniki badań to nasze być lub nie w jakimś tam komforcie, o tyle cała reszta jest zupełnie zbędna. Wystarczy żyć swoim życiem nie krzywdząc innych i środowiska.
Mamy wpływ na ślad węglowy ty czy ja? Niespecjalnie. Ale możemy go ograniczać przez wtórne wykorzystywanie rzeczy. U mnie np skrzynie po starych tapczanach używam do grządek podwyższanych, gałęzie jako ramki też do grządek, z pokruszonego chodnika robię nowy. Bo i czemu nie? Po co kupować nowe skoro materiał jest dokładnie ten sam, tylko forma inna? Ciekawsza.
Jakie znaczenie ma dla mnie durna teoria płaskiej ziemi i czy życie w Martixie. Dla mnie jest ważny i cieszy szum wody w rurach bo to oznacza że nie zmarznę, że ptaki śpiewają, wszystko wokół kwitnie i pachnie. Że rodzina zdrowa i ma się dobrze.
Oglądam bardzo dużo filmów na yt. Normalnych, z życia. Ogromną ilość rosyjskich. Taki powrót do czasów dzieciństwa, bo ruska wieś to przestrzeń, krowy na pastwisku, siermiężna praca i radość tych ludzi z najprostszych rzeczy, dzielenie się i wzajemna pomoc. W rodzinie! W rodzinie! Czego u nas praktycznie już nie ma. I szacunek do starszych, no ale przykład płynie z góry, z Prawa i wzorców promowanych przez władze.
Patrzę na tych ludzi, którzy sami z siebie otaczają pamięcią mogły poległych, sami sobą o nie dbają, u nas? Zapomnij. Nie pamięta się nie tylko o najbliższych zmarłych, tych żyjących, a co dopiero o tych, którzy zginęli w wojnach, powstaniach.
Wczoraj była kolejna rocznica Smoleńska. Konferansjer wymienił kilka nazwisk w czasie obrad Sejmu. Wstyd! Na szczęście znalazł się ktoś, kto z szacunkiem odniósł się do wszystkich.
Ja wiem, że przez starszego Pana wszyscy już mają dosyć tych rocznic. Ale nie wytrzemy gumką myszką tej tragedii. I tych dni, kiedy cała Polska była pogrążona w szoku, niedowierzaniu, żałobie. Kiedy świat oniemiał a my byliśmy jak skamieniali w niezrozumieniu i ogromie krzywdy.
Patrzę na cytryny. Idealne w swoim kształcie, smaku, aromacie. Wydają się niezbędne. A tak naprawdę zupełnie nie ważne. I dajemy im swój czas, życie by je posiadać. Jaki to ma sens?