niedziela, 25 lutego 2018

relax

jak to przy niedzieli-sagany.
a ponieważ mróz trzyma to w ramach odpoczynku gotuję i zamrażam balkonowo. tak więc w saganach w formie mrożonek-flaki i grzybowa. grzybowa inaczej albowiem po namoczeniu grzybów zblendowałam wszystkie razem z płynem. efekt fajny- kremowa  zawiesistość. defekt- cholera się przypala.
a na kuchni dochodzi kapuśniak. mięsiwo również zacne. bitki i sos niby boloński bo głównie mięcho.
murzynek właśnie ostygł i ryżyk również. czyli jadło do pracy gotowe.

a ponieważ osiołkowi i te rzecz to wczoraj poźrywałam marchew gotowaną na parze maczaną w sosie majonezowo musztardowym.

jak mać powie, że nie ma co jeść, to ją chyba stuknę. a powie z pewnością 🤔

piątek, 23 lutego 2018

kocio mi

 kotolota. to oczywista szylkretka 😉
 wikary klusek. jak widać na foci to same początki.
 pampek i ciućka
no i najbardziej udane-julosława z wikarym. żeby je obejrzeć trzeba się złożyć lekko, albowiem mój lapek jest nadal dla mnie wielką zagadką.

wikary czego niestety nie uchwycił aparat kocha wodę. tę w psiej misce- nałogowo moczy w niej raciczki i wylewa, tę spuszczaną w klo i tę kapiącą z kranu. woda jest ZAGADKĄ. jest fascynująca. na zgłębianiu jej tajników spędza dużo czasu. wiki z upodobaniem aportuje kuleczki i maniacko w chwilach stresu szuka pocieszenia w ssaniu palca. z braku onego ssie własne poduszeczki. taki to słodziak.

wtorek, 20 lutego 2018

świat poszarzał

przyjaciel mi się rozchorzył. no trwa to już czas jakiś. i tak mi smętnie się zrobiło. i gdybym mogła to trzymałabym Go w dłoniach jak maleńkie kurczątko , jak delikatny kfiatuszek i nachuchiwała, osłaniała.
kto może niech westchnie w Jego intencji, kto może niech modlitewkę Mu podaruje. a wierzący inaczej niech choć westchną, pomyślą ciepło w intencji ozdrowienia. bo to serca wielkiego człek, wielkiej pokory, wyrzeczeń.

Jezu, Ty się tym zajmij!

niedziela, 18 lutego 2018

odpoczywam

sobota i niedziela planowo leniwe albowiem zaprzeszły tydzień i zaprzeszłe wolne dni dały mi tak w kość, że piątkiem ledwo się ruszałam.
poranny spacer z Drabełem, mycie saganów. i już.
zamiast gotowania wyjadanie z lodówki. choć dziś plany zacne. czekają flaki do upichcenia i kulki ryżowe z rybkami. a co tam 😚

niedziela, 11 lutego 2018

no i wszystko jasne

czytacie, więc wiecie. młąda nie raz i nie dwa doprowadzała mnie do szału. bo jak to tak? bo czemu tak? miliony pytań i zero odpowiedzi. choć: odroczenie obowiązku szkolnego, dys wszystkie, klasa terapeutyczna, gimnazjum specjalne. nie pisałam? no nie. bo... nie rozumiałam. bo się czasem krępowałam jej zachowań.
niemal w 100 procentach jestem pewna, że ma pewne spektrum autyzmu. no hurrra! debil ze mnie. przecież JA to powinnam wiedzieć! nie psychologi, nie logopedy i inne majstry od człowieka. a nie wiedziałam. nikt nie wiedział. nawet, kufa, te artystki skończone, oficery szydery itd. pier... doroby i wykształciuchy.
zewsząd szydera, gnojenie. zero akceptacji.

a ja nie wiedziałam. nikt nie wiedział.
ale już wiem. i jestem szczęśliwa.
bo wiem.

codzienność w wawie

dzień jak każdy. zaczyna się od kawy, fajka, lapka.
tak mam. dochodzę do siebie w ciszy. potrzebuję tego. potem mykwa.

a przed niedzielą pranko. jak za Ćwieczka. w wirnikowej. i tu zgryz.
raczej nie zgryz a smród.

zastanawia mnie czemu wcześniej go nie czułam, czemu nie słuchałam Młądej, która wielokrotnie sygnalizowała swąd.
może smrodek suszków maci tłumił skutecznie? może smrodek osiadły.? nie wiem.  w każdym razie po usunięciu wszystkiego-nie zdzierżyłam- po wypucowaniu wszystkiego, poczułam.

przed płukaniem prania.
z wanny.
smród wody.
leków, chloru, fenoli, fluorków. yessss... córka chemików jestem. nawąchałam się różności.

a mówili, pij wodę
a mówili, pij kranówkę.
a chooj!

(szefie i inne ekscelencje-proszę nie czytać 😀)


uwierzcie mi, wszystko opada.
w przeciętnem domu tego nie poczujesz. bo chemii w opór.  tu areozol p/smrodny, tu odwaniacz do sracza, mydelko co wyrabia intensywnością zapachu za drogerię. proszki, płyny itd. skutecznie    tuszują smród tego co niegdy ś było wodą a teraz jest ściekiem.

resztki magnackiej fortuny wydałam na 2x5 litrów nieścieku. resztę z pracy targać będę.  ojcze G. dzięki za rozsądek ☺