czwartek, 31 grudnia 2015

pada śnieg

zaczynam zaklinać rzeczywistość. Bo podobno przypadków nie ma.
w oczy najpierw rzucił mi się profil pewnego Japończyka, który naukowo badał drobiny wody. Nie pod względem składu a budowy. I nie budowy takiej czysto chemicznej - h2o, tylko zmrożonej po poddaniu jej działaniu różnych bodźców.
w skrócie- słowa i muzyka np klasyczna, słowa: Miłość itp, modlitwa nadawały piękne, geometryczne kształty kryształkom lodu. Metal i podobne w klimacie oraz słowa o negatywnym wydźwięku tworzyły bezkształtne, brudne grudki.
badania innych przyniosły wiedzę, że woda ma pamięć. Wszystkiego. I nawet brudna, zanieczyszczona, gdy jest poddana dobrym wibracjom przejmuje te dobre cechy.
no dobrze. Tyle wstęp.
środek krótki.
z nieba woda w formie pięknie geometrycznych płatków sypie nam się zimą. Aktualnie nie sypie. Nie chce. Nie może? Nie wiem.
wnioski dame sobie wyciągajcie jakie chcecie.


i proście o śnieg.

leniwie?

mój nowy rok zaczął się w gody. Słowiańskie. Tera to urzędowe i merdialne widowisko doprowadzające mnie do szału. Czopy od 17- tej strzelają. Psy trzęsą doopkami.
jako świeżak w starej tradycji rozpoczęłam tydzień temu 7518 rok. Nieoficjalny. Oficjalny tylko w papierach.
pracowity dzionek. Niby nic. Tylko zakupy, gotowanie, pranie światowidem. Lubię.
w saganie gulasz na paście pomidorowo-bakłażanowej z pomidorami i nieodłącznym chili.musi być moc w zimniochę. W drugim bigos na dziko z jałowcem. No, mega dobre! Bogu dziękować.
jako popierdółka- kwękająca czasem- naoglądałam się wangi. Tia... Będzie co ma być.
nóziećki z zawiasów mi zaczęły wyłazić więc z rozkoszą zakopałam się w bambetle. Otulona kordełką gapić się będę w kryminalne. Albo pośpię przynajmniej do 22-giej. Wtedy kanonada wzrasta.
muzę ominę szerokościom.
wogle to nie ogarniam całej tej hucpy. Mogłaby nie istnieć.
jutro o do rodzonej wypad na chwilę i po igły. Będę warzyć mikstury zdrowotne. A co!?

środa, 30 grudnia 2015

koniec wieńczy dzieło

skończył się syrop sosnowy. Piękny płuca wypluwa. Czas sięgnąć po środki zaradcze.
jutro wyprawa na liście sosnowe. Będzie syropek i herbata z onych. Pyszota :)

wtorek, 29 grudnia 2015

kolędować Małemu

po części potylicznej echem się niesie kolęda: A u żłóbka Matka Święta. Itd
dochodzimy do słów- czuwa i uśmiechnięta. I tu od razu widać, że napisał to facet.
Dzieciątko zmęczone śpi a Matula czuwa i na dodatek uśmiechnięta. Kto był matką ten wie, że to nie idzie w ta strona. Się fizjologicznie nie da. Po porodzie, w połogu kobieta pada. Wyczerpana. O uśmiechu po fali skurczów porodowych trudno mówić. Tym bardziej u przesrtaszonej, niedoświadczonej nastolatki. W obcym, obskurnym miejscu, bez wsparcia domowych kobiet, bez podstawowych rzeczy dla Dziecka.
śpiewamy i unosimy w emocjach odrzucenie, samotność. Upublicznienie najintymniejszych więzi.
zastanawiam się jaki prócz oczywistego niosą te pieśni. Na ile spójne jest to z rodzimą tradycją Słowian.
niewątpliwie Dzieciątko. W innym wymiarze, ale przecież Gody to narodzenie Nowego. Roku. Tu narodziny, tam narodziny. Tu słońce, tam gwiazda. Tu wróżby i życzenia tam trzej królowie. Mędrcy, magowie, astronomowie. Boć po gwiazdach szli. Życzenia i dary.
nic to. To taka robocza notka. Żaden przyczynek do czegoś głębszego.
tylko tak usiłuję ogarnąć rzecz następującą. Stwórczą rolę Najwyższego i konsekwencje. Czy przewidział wszechstronny rozwój Jego kultu- religie- i konsekwencje onych? Czy to było Jego zamierzeniem? Chyba niekoniecznie.
nic tak bardzo nie wali po oczach jak radosna twórczość ludzi i wykorzystywanie własnych tforóf- religii- do celów strikte ludzkich. To tak w odniesieniu to zlanej krwią ziemi.
no właśnie. Znów analogia. Ofiara odkupieńcza Jezusa.
włącza mi się znów realista. Czy mamy mocne dowody prócz wizji i st i nt które nie są mocne w sensie dowodowym, że te zdarzenia faktycznie miały miejsce. Że żyły i przeżywały swoje życie właśnie tak, Te Osoby?
nic na to z codziennego życia nie wskazuje prócz....Faustyny.


z perspektywy wieków wszystko można przyjąć i wszystko można odrzucić. Pewne wnioski bolą jak cholera. Przez pewne rzeczy przechodzi się jak przez mękę.
mieć otwartą głowę, myśleć bez strachu to wyzwanie.
na fb ktoś wrzucił info, że Francesko zakazał ewangelizacji żydów jako braci starszych w wierze. Ogólne to jakieś, bo kto to żyd we czasach współczesnych, czyj potomek.
logicznie więc powinniśmy żyć wg Tory , Miszny i wogle tradycji żydowskiej. Cholipka, kto to żyd. Skąd i jaki on jest. Co go wyróżnia?
i który odłam judaizmu nas dotyczy? Czy kabała ze swoimi kamieniami- białymi, w odróżnieniu od czrnego meteoru z mekki też?
znów zamęt, ferment, dym.
i biedny Pan Bucek w wersjach dwóch- krwistej- zaciera ręce, w wersji almaturel, załamuje, bo nie po to dokonał stworzenia i przyszedł jako Odkupiciel żeby była draka. Osstawmy to.
judaizm, a co przed? Kościół egipski i jego król, który pierwszy doznał objawienia i uznał jednego Boga. Nie pomnę jalk mu było. Przyjaciółka.
w którym wieku to było? nie istotne. Istotne,że przez eony człowiek rósł, dojrzewał w otoczeniu panteonu bogów, nimf, gnomów elfów strzyg dziwożon i innych leków.
w każdym zakamarku ziemi co innego. I Pan nikomu łba z tego powodu nie urywał. Bo On miliona umion jest. Manitou na ten przykład.
i w nie uznanej ewangelii św Tomasza Jezus mówi: Złamcie gałąź i tam mnie znajdziecie, podnieście kamień, i tam jestem. Bóg wszystkim we wszystkim. Czy to się klei? Bardzo nawet. Więc te kopie o co kruszone? o władzę. Bo prze a moje jest mojsze.
czy włady tego świata stosują- nie zabijaj? Łapy im krwią ociekają. Który poza szwabami stanie w Norymberdze? Stalin? Czy wspólnicy i spadkobiercy faszystów na całym świecie. Korzystający z dorobku nieludzkiego cierpienia doświadczalnych.


wychodzę z tego, wracam na niwę, do natury. Chcę poznawać bardziej dary Najwyższego. Jego dzieła i stworzenia. Inaczej. Po swojemu.

parszywek z chlewika

to co czytam i oglądam niewątpliwie ma wpływ na moje postrzeganie świata. Staram się nie zabetonować. Tysięczny raz rzucona w oczy informacja powoduje, że zaczynam myśleć. Taka jestem, spowolniona w reakcji. Pana Jezusowe- wszystko badajcie a co dobre zachowujcie- chwilowo się włączyło.
nie ma co gadać, adwent minął mnie szerokim łukiem. Roraty takoż. Młąda zdumiona, że jak to, czemu do kościoła nie chodzisz?
najpierw milczałam, bo generalnie to moja sprawa, potem gdy swoim zwyczajem zaczęła drążyć, uznałam, że muszę wyjaśnić, by nie było strat w rodzinie.
rzecz jest prosta i zrozumiała tylko dla części, która miała podobne doświadczenia. Nic nie woła, nikt nie zaprasza. Nie ma wewnętrznego przymusu- iść, chodź. Jestem w oczekiwaniu na zaproszenie, a może to czas dany na przemyślenia.
"obrzydły mi wasze święta"- tak rzeczy Bów w st. Może coś na rzeczy?
w każdym razie to był dobry czas na pogłębienie wiedzy związanej z Godami. Czas między jednym a drugim rokiem. Na przypomnienie zapomnianych tradycji związanych z przybieraniem dnia, na świętowanie odrodzonego słońca. Telepie mi się potylicą król słońce, nasz osobisty i bardzo fizyczny.
w każdym razie cofam się historią do X wieku i resztek słowiańszczyzny. Usiłuję przypomnieć sobie co to ja czytałam kraszewskim. Bo ony to skarbnica wiedzy. Ale cóż, lata minęły a i dodatków i objaśnień nie czytałam. Zbyt wiórowate to było, w pewnym sensie techniczne. Nic to. Nadrobimy.
święta mninęli, pojadli my, nie pili. Nagadali się, naśmiali, powymieniali informacje\ poplotkowali. Było jak być powinno.
miśki intencyjne na drzewku wisiały.
bombkowe trzy miśki. Razem. Przy sobie. Bo tego pragnęłam. Te miśki to symbolicznie dzieciaki . No i byliśmy razem.
piękny przez całe święta. Piękna już po, ale się stykli.


z babelotem w kontakcie. Czasem śmiesznie. Dzwonię w niedzielę. Nadaję raport, coby się nie denerwowała. Odzew mamuni- to nie ważne, muszę ci złożyć życzenia.-- mamo, już sobie składałyśmy. W tle jak echo ciotka. - nie, nie było. I powtórnie się dzieje. W końcu dobrego nigdy dosyć? Prawda?

piątek, 25 grudnia 2015

klimatycznie

wigilia za nami, Gody w trakcie. Do 3 króli. Najedzeni, wyspani, zrelaksowani nasączamy się świętem we troje. Rozleniwieni i syci niespiesznie przerzucamy się słowami. Każde z monitorkiem w łapce. A to o remonciku, a to o pogodzie, grze, która idzie jak krew z nosa. Kangury świętują wilię na antypodach. Gorąco tam. Pierworodno samo sobie. Na zdrowie. Już nie przejmuję się.
przed nami kurak z warzywami. Micha wisi nad nami jak złe.
aż nie wierzę, że jest tak miło, nostalgicznie. Jest zwyczajnie dobrze. Potwornie leniwie :)

środa, 23 grudnia 2015

cisza

ocho, mama już wstała, i myślami mnie goni. Z dalaczynnie, bo babelot wczoraj wyjechał do ciotki. Ze smyczą. Pierwszy raz. Czyli z telefonem. Najpierw był nerw, bo znów. Wyszła na zakupy i znikła. Potem galop na stację po starter i doładowanie. A potem przymus wyjścia po nią. Szczęściem już była w budynku.
wpisałam podstawowe dane, siebie wybieraną numerycznie i krótka nauka.
- wciskasz 2, naciskasz zieloną słuchawkę i przykładasz do ucha. Jakby co. Nie naciskaj czerwonej bo wyłączysz telefon. Jak telefon wyłączysz to dłużej przytrzymaj czerwoną.
potrenowałyśmy chwilę i czas w drogę. Oczywiście z przeszkodami.
na przystanku okazało się że nie. Wzięła pieniędzy. Wskazane miejsce gdzie je upchnęła okazał się puste, więc powrót do domu i grzebanie za kasą. Zero, nul. Miała przy sobie. Krótki oddech i znów na przystanek. Z wózkiem i torebusiami. Tym razem Bozia pokarała i prawie godzinne czekanie na autobus. Korki. Ja już wymiękałam a babelot twardo postanowił czekać. Pojechała. Od czasu do czasu krótki nerw we mnie, znaczy dzieje się. Dzwonię. Po trzy razy pod rząd bo zanim wyciągnie telefon z kieszeni to finał. Gadamy. A to już na przystanku, a to miły pan wystawił jej wózek, a to przewiało ją p innym autobusem podjechała kilka przystanków dalej. Finał- przewróciła się w autobusie. Szczęśliwie nic się nie stało. Odebrana z przystanku dotarła na miejsce. Ufff... I wtedy przypadkiem wyłączyła telefon. Konferencja na szczycie i wszystko znów gra.


nie wiem jak. Tam u Was, ale u mnie to i bez telefonu wiem mniej więcej co z najbliższymi się dzieje. Czy jest ok, czy mają nerwa, stresa, czy inne zdarzenia mają miejsce. Taki kontakt myślny, bez udziału woli.
babelot teraz zadowolony, pogodny.
a przede mną orka na ugorze czyli sprzątanie. Boszsz, żeby mi się tak chciało jak mi się nie chce. Bo sagany gotowe.
prócz a może w trakcie jakieś małe przemeblowanie zrobię bo żeby meble stały przez kilka lat w tym samym miejscu to isto zgroza. Ale najpierw skonsultuję z młodą i siłę i moc w postaci pięknego nachęcę.
gody będą we troje. Bez choinki, za to z nadzieją. Dziś wszystko się okaże.
niespodzianka :)

wtorek, 22 grudnia 2015

i tak za dużo

przygotowania świąteczne w zakresie potraw w zasadzie skończone. Będzie barszczyk, kompot, śledzie w trzech odsłonach, karp to jak mi wyjdzie ;), sałatka jarzynowa, kutia i makowiec.
robótka przerwana galopem do rygi. Pyśna śmietanka kremówka uht Łowicza. Łakomstwo ukarane!
pierogi czekają na młodą a potem tylko sprzątanie. Sprzątanie...
choinki nie będzie, kutia bez miodu ale co tam :)
powoli, powoli do przodu. I tylko jeden dzień mi doszedł. Taki skutek siedzenia w domu.
może jutro ogłoszę radosną nowinę? Kto wie?

odwyk

robię sobie odwyk od polityki. Szczerze mnie to nudzi. Już. Bo to nie polityka a interesy. Prowadzone z lepszym lub nie efektem. Kurtyna


mikołajowy prezent 🎁 - kasunia - wykorzystany iście po kobiecemu. Nabyte sagany i wiatraczek do wentylacji. Wybory. Wybory. Buty czy coś? Cóś.
dziś zaczyna przyrastać dzień. Wg tradycji słowiańskich zaczyna się nowy rok. Jego motto: Nie krzywdzić i nie pozwalać na krzywdzenie. Tyle.
babelot histerycznie przed świętami. Oczywiście domyśliłam się o co chodzi. Tęskni za siostrą. No i jedzie do niej. Na święta i dłużej.
zostajemy na włościach dwie i stadko czworonogów.
w sprawach zasadniczych też zanosi się na zmiany. Ale na razie sza!

poniedziałek, 21 grudnia 2015

oliwa sprawiedliwa

hm... widzę jedną, potężną korzyść z tego burdlu, który zostawiła po grzebiąć w TK.
ludzie bez względu na upodobania partyjne lub ich brak zaczęli się interesować polityką, prawem i zapisami w Konstytucji.

co do lotnego powiedzenia "resortowe dzieci" to isto prawda. faktycznie, przeważająca rzesza fanów po to dzieci funkcjonariuszy różnej maści. nawet jeśli nie żrą z koryta to wkodowaną mają niechęć do polskich tradycji. związanych oczywiście, ż obrzędami kościelnymi. bo prezentów pod choinkę sobie nie odmówią. nic to.

jestem zła, sfrustrowana pluciem, wyszydzaniem. oburzona wciąganiem w polityczne gierki dzieci. to chore, po prostu.

jak się to skończy? nie mam pojęcia. merdia w większości niemieckie. czy ktoś coś myśli. sięga do prawa? patrzy na interes polski dalej niż poza własne interesy?

nie chce mi się pisać. gadać. opada wszystko!

krótki filmik z brytanii uświadomił mi jak wygląda demonstracja w brytanii. każdy może, o każdej porze. bez zgłaszania gdziekolwiek. policja MA ZASRANY obowiązek zapewnić mu bezpieczne wyrażanie swojego zdania.  miłość do islamu objawia się przeróżnie. nie pomnę gdzie w brytanii w ciągu kilkunastu lat gady zgwałciły kilkaset dziewczynek. w jednym tylko mieście. i zawsze było to zamiatane pod dywan. to też oblicze dupokracji.

oszczerstwa, kłamstwa z e strony po i zwolenników oszałąmiają. merdia traktują jak fałszywą, z pełną premedytacją, tubę, faktycznie uważając ludzi za bezrozumne stado.
miłośnikom po i im podobnych czas się kończy. przynajmniej w kłamstwie. odtajnione teczki dobitnie oczyszczą. zresztą nie trzeba teczek. wystarczy wpisać odpowiednie nazwisko i coś co nas interesuje, i wszystko jest jasne. wiemy z kim mamy do czynienia.

ja nie opowiadam się ani za pis, ani za po tylko za Polską i prawdą. a ona współcześnie jest mierzalna. i tyle.


sobota, 19 grudnia 2015

ludzie są popierdoleni

poczawszy od tych na szczycie do nas, na dole. ciurkiem. i chyba trzeba uznać to za stan normalny? bo to większość tak ma.
co prawda jeśli durniom pozwolisz na wszystko to i świat będzie taki. no i jest. bez dwóch zdań.
taka sytuacja. przychodzi gruba. gruba po całości. i ciałeł, i wrażliwością, i zawartością portfela, o wrażliwości szkoda gadać.
jestem sobie obserwatorem. paczę, słucham, wyciągam wnioski. no i pierdzielnęła jak chory w kubeł. znaczy się pojechała po mnie. no taka kufa dowciapna inaczej. błysła i świsła intelektem i ucieszyła się, że taka elokwentna. trochę mną miotnęło, coś odpowiedziałam, ale jakby wisi mi to kole. paczę na oną i się zastanawiam co to ma w głowie i sobie poza pychą, chamstwem i butą. wdzięku też posiada nieco i tym nadrabia. gdyby wyskoczyła z gumofilców, byłaby uroczą kobietką. a tak cham i tyle. w pozłotku.
paczę bez emocji na młą mamę. bez bo i po co. czasem młoda przeprowadza wiwisekcję. czy mama brała cię na ręce. niom, jak byłam chora czy zmęczona. czy na kolana. niom, w autobusie. czy cię głaskała? nio, jak jej uświadomiłaś. czy całowała. ni chu. czy tuliła? zapomnij. a wszystko z powodu reportażu o niepełnosprawnym dorosłym i jego matce. i wypowiedziach innych jej dzieci. że czuła, troskliwa, opiekuńcza. co to?
werdykt młądej jest druzgoczacy: nie jesteś matką, nie chciałabym żebyś była moją. kurtyna
paczę i słucham. podglądam relacje ludzkie. i nie dziwię się że panuje ogólny chlew i ześwinienie. po prostu inaczej nie potrafimy. nie mamy szacunku do innych, a jeśli mamy to szybko go tracimy obcując z nimi. bo nie dotrzymują słowa, bo kłamią, bo podglądają, bo nie zachowują się właściwie. i niestetyż schodzimy do ich poziomu.większość. nie wszyscy. pacz akcja w sejmie. on świnia to i ja też. bulwers idzie po całości. dupolizy usiowe i aniołowe płaczą w merdiach bo micha się skończyła. lecą jak ćmy do agory, tvnu i gorzkie żale wylewają. wszystkich równi wyjebać na bruk. sprowadzić do poziomu większości polaków. najniższe stawki zarobków, najgorsze leczenie, brak dostępu do wszystkiego. i wilczy bilet. zakaz podjęcia pracy. miłość się skończyła i zrozumienie. lata ludzie dostawali w dupę a zdrajcy i emigracja skrzywiona naigrawa się z wyborów. rozumiem ból dupy, wszak demokracja miała być na ich zasadach.
nie zachwyca mnie to co się teraz dzieje. nie zachwycają podpisane ustawy, sojusze, wizyty. mimo wszystko jednak liczę na to, że przynajmniej pewnej grupie się polepszy. Że dzieci nie będą odbierane rodzicom, że emeryci będą mieli leki za free. ciut to już dużo.
nie liczę na rewolucję, ale nie mogę stać jak znak drogowy i nie mieć zdania. wewnętrznie się zmagam z niechęcią do pewnych osób, ich obecnością na arenie politycznej a nadzieją. przy po ona zdechła. teraz powoli odżywa.
ja na nic nie liczę, tu nadziei nie ma. wszak w programie pisu nie ma nic o 50+. żadnej sensownej propozycji. bo to takie ni to ni sio. bo z założenia to grupa aktywna zawodowo, doświadczona itp
tylko jakoś tak się dzieje w wielu przypadkach, że po przekroczeniu pewnego wieku, w wielu sytuacjach oni idą pierwsi do odstrzału. taka sytuacja.

przypadkiem spotykam tego samego sąsiada w windzie, przypadkiem łapię spojrzenie nieznajomego pełne nieskrywanej nienawiści. przypadkiem trafiam na szujstwo różnej maści.
czy ja pępek świata tego? ni. paczę, robię co moje albo i nie. zwlekam się na odmózgu rano i zastanawiam się co rozpocząć z tak chu... rozpoczetym dniem. programowo uśmiecham się do siebie w lustrze,  zakładam kaloszki nadgryzione drabią paszczą i ruszam na obchód psiego rewiru. przeważnie planuję niewykonywalne. bo.. taka sytuacja. i zastanawiam się mad sensem.
pacze bo mogę, robię, bo mogę, czekam bo mogę. czego nie  to próbuję. przebijam się przez ścianę niechęci, sama budując wokół siebie coraz wyższy mur obojętności. wznosze blanki, lukarny, szydzę i naśmiewam. czasem dopada mnie totalny stupor. pomysłowość ludzka nie zna granic. nie ogarniam.
iść, iść byle dajej, byle zniknąć z horyzontu zdarzeń. zejść w niebyt, odpłynąć, zapomnieć. stracić perspektywę, wyzwolić się z uzależnień, odetchnąć na swoich warunkach.
ogarniam inaczej, wbrew

piątek, 18 grudnia 2015

zdrówko

Nic nadzwyczajnego się nie dzieje. czystek jest na wagę złota. żaden katar, kaszel, wirus mi nie straszny. i kiedy ktoś marudzi-ciotka-mówię-kup czystek, pij. nie pije, choruje, ponoć. jej sprawa. duża jest, sama siusia.
kalsycznie teksty o wylogowaniu się z systemu, czyli samobójstwo. to tak na kilka dni przed emeryturą. i groźby niekaralne-po mojej śmierci zaskoczę cię kilkoma niespodziankami. kobito-nic NAS nie zaskoczy. spodziewamy się wszystkiego. a dawać doopy za gruszki na wierzbie to tylko idiota. bez gruszek tyż.

w poszukiwaniu odpowiedzi na istotne pytanie-skąd czysta woda zdatna do picia-sięgłam do wuja gugla. nawet nie grzebałam za głęboko i odpowiedź, sprzeczna z deklaracjami sanepidu i filtrów-sama się pokazała. tak, w warszafce pijemy wodę z fluorem. dawki są różne. i nie ma to specjalnego znaczenia. norm ustawowych przeważnie nie przekraczają. rzecz w tym, że fluor odkłada się w człowieku. ze szczególnym upodobaniem w szyszynce. ale to chyba wiecie.
problemem nr 2 są rury. plastiki,. no poli różne , w sensie plastifikatory w tym fenole też w wodzie w gratisie pływają. czeci to leki. izotopy i chusteczka wie co jeszcze. nie chcę wiedzieć, przestaje mnie to interesować. chcę, żądam czystej wody.

plan pieroński miałam coby nabyć dowolną ilość skrzelowatych, zamarynować odpowiednio i uwędzić dymem. np na legalu w kabaciech. ale mokroć, wszystko drewno wilgotne, no i kiszka.
sylwka można by ogniskiem przetestować, grillem też, nawet na śniegu bo i czemu nie, namiotem uczcić wyścielonym jedlinom. fajna rzecz tylko w groopie najfajniejsza. domówki, dżamprezy lokalowe są pase i nuuudne. no bosz ile można wlewać w siebie %, gibać się do osłuchanych hitów, w tv oglądać wciąż te same ryjki. wieje tu niewyobrażalną nuudą. więc chyba zmodyfikuję plany noworoczne, nastawię się na imprezę plenerową i może wigilię tyż. bo i czemu nie? bum boxa na usi styl posiadam, moce i zasięg ma. oby aura dopisała to będzie dobrze.

generalnie nudy, czyli nic ciekawego

jedynie ssssejm podnosi ciśnienie, ale nawet swetru zmęczony. na wpędzie ulicznem oddał ostatni dech. no bo najpierw bruksela, trzeba odebrać wytyczne, potem agitka, by wyroiło się to i owo i w końcu sklęsł.

młoda pognała między bruzdy w sprawie pracy. fundacją organizowane. rozmowy itp. odpowiedź ma być przed świętami. może w końcu ... prócz tego plik druków do wypełnienia związanych z objęciem patronackim młądej. że niby pomoc wszelka, głównia pasza i te rzeczy. no nie, sory, dziękujemy... czekamy na ofertę pracy a nie darowizny.

bezdech nocny mnie dopadł dubeltowy. raz za razem.
jak zwykle,ha... to już drugi raz, walczyłam we śnie o oddech. jeno tym razem ręce miałam totalnie bezwładne. wisiały mi po bokach takie szmaciankowe łapki. oddech usiłowałam wymusić oderzaniem plecyma w ścianę i tu dupa. senna ja przenikałam ścianę na durch. więc zaszła zmiana. ;) nic to, co ma być to będzie, tylko wrażenie jest nieprzyjemne. kto lubi nie oddychać?
zastanawiam się czy ma to związek ze smogiem, który tego wieczora równym trupem zasnuwał ulice. miazga, masakra, to za małe określenie na to co wisiało na wysokości nosa mego. tłusta, śmierdząca mazista maź ze wszystkim. bleh... przekroczono chyba wszelkie normy Krakowa, Ślunska i co lepszych trucicieli. nie wykluczam. wracam do spania na brzuszku.
wrażenia potwierdziła młąda. wyszła, zaczęła kasłać, wróciła zdegustowana do domu, skontrolowała stan świżego na balkonie. jak zwykle nie był doskonały ale o niebo lepszy niż przy gruncie. w planach nabycie masek p/smogowych.
skądś nieśmiało dochodzą wieści, co ratusz chce wprowadzić darmową komunikację miejską. no już to widzę, jak prezesunio popyla busem, a pani profesor integruje się z palnktonem.  dupokracja ma niestety tendencje samobójcze. dyktator pizdnął by łapką w stół, krzyknął: achooj! i wprowadziłby: 1. zakaz wjazdu pojazdów do warszafki poza uprzywilejowanymi,2. darmową komunikację dla tuziemców, dla nietuziemców x3, 3. parkingi pobudowałby na peryferiach. darmowe oczywiście. ale dyktat się skończył, jest dupokracja, czyli zgłąbienie i lemingoza na maxa, więc zdychamy z lekka i powoli.
nic to. baba wanga przepowiedziała, że w przyszłą wiosnę ma pierdzielnąć wojenka. oczywiście nie u największych zadymiarzy świata. bo oni za górami, za lasami, za siedmioma morzami. daj boszsz, żeby wybrali na prezydenta najgłupszego z głupszych. niech i ich Bozia ukarze. niech cały świat nabija się z durnoty usiech. bosze daj...;)
więc pytanie retoryczne zadam: - pakiety przetrwaniowe przygotowane?

chwilowo dotleniam się podwarszawsko. grzeję doopke w bambetlach, jaram się spokojem, choć wolałabym czem innem. przynajmniej czesem ;)
plany na michę świąteczną są takie: młąda żąda pierogów, barszczu czerwonego i karpia w hurtowych, psiękny-jakiejś rybki, sałatki, a mi tam ryba. pierworodna milczy jak grób. nawet tlf nie odbiera. kurde, raz do roku, no 2 może zrobić łaskę i pojawić się na spędzie rodzinnem? chyba?

wtorek, 15 grudnia 2015

ruskie na czasie

to fakt. z doopy strony i cichaczem, bez statystyk, za to w intensywnem zielonym, ruskie jadą blogiem. a niech tam. na zdrowie.
oglądam tv i latam netem. jedno i drugie w celach porównawczych choć na uj mi to. proporcje i rzeczy miara zachwiane w sposób chamski i orydynarny. a niech tam. i tak na to nie mam wpływu. tylko oglądam.
skupienie na tk merdiami w sposób oczywisty wskazuje na knucie w zaciszach. z pewnościa coś pierdyknie. podejrzewam. ale pożyjemy, zobaczymy.
matematyka usługowa w programach różnej maści się objawiająca, na ten przykład cybernetyka społeczna, na całej linii zawiodła po. bo nic programy, i że tak wychodzi, skoro nie bierze się najprostszego z czynników-wewnętrznej uczciwości człowieka, nawet gdy zewnętrznie świni. to taki paradoks wkodowany w gena.
pewnie kazdy pamięta rosswel i strefe 51. my mamy stowarzyszenie 61 czyli listę chcących, pragnących dorwać sie do koryta. a niech tam. co im będę żałować. udławią się bo polityka jest mocno niestrawna.
granice dupne są i tyle. sito to przy nich szmata gesto tkana. strefa bugiem stojąca przecieka. uchodźcy alias imigranci zarobkowi wsmykają do pl jak chcieć. w warszawie z całą pewnościa pogłowia przybyło. nie ganiają gromadnie o co dopytywał Ścibor ale parami lub solo. uroczy jest widok nocno poro śmigającego allahina w ścislem centrum wawki zakutanego w hustę arafatkę. i z brodziszczem jak cza. młądzież w wersji "europa XXIw" takoż hasa. roześmiani, szczęśliwi. no, bidy ni ma.
a życie dupy nie urywa choć śmieszy i cieszy.

poniedziałek, 7 grudnia 2015

niewykluci

to nie kuraki przed wielkanocą. to ja i stado zaskakiwanych, nieprzygotowanych do zderzenia z rzeczywistością, oszołomionych realem. boć to co się dzieje to nie maligna a prawda. prawda inaczej ale jednak. tylko ta prawda  mimo wszystko lata mi kole, o ile nie podstawia mi nóżki. a podstawia.
praca szukana odpowiada echem lub zwrotem- młodszych, młodszych, młodszych chcemy.
cóż, potrzeba matką wynalazków i w końcu coś wymyślę, nie ma tak, żeby nic. tylko ten czas się kurczy a doopa nie młodnieje.
dopsz, jest postanowienie poprawy a tymczasem czy ktoś wie, gdzie położyłam książkę do jogi. bo wicie, moja przyjaciółka...

wieczorem wyspacerowałam kumpla z podstawówki. stał skitwaszony, więc naciągnęłam na pogaduchy. fak! w świetle tego co usłyszałam to miał prawo zalać nie tylko robaka ale całe stado tasiemców. ojciec kona. w domu. bezpomocowy. guzy wszędzie, zablokowane jelita. nic nie przxyjmuje. nic. to kwestia godzin, max dni. coś jak z wujaszkiem.
i pragnienie, żeby choć raz jeszcze usłyszeć sensowne słowo od ojca. zwrot jaki osobisty. hm... dziecię w wieku mocno popoborowym czasu miało w chooj.
spotykamy się znów po kilku dniach. koleś z ręką na temblaku. pryszcz... gorzej, że ojciec zajmował się wszystkim. w głowie miał numery kont, gdzie i co w jakim banku. huuuu.... grubo.

raczkę boroczek uteracił w pracy. straciłby życie, gdyby się nie uchylił. paleta mu na głowę się desantowała. nic to by było, gdyby pracował jak biały człowiek wg zasad. pracował jak czarny. na czarno. bo przeca w wieku 50+ to tylko ludź na złom. bez świadczeń i innych atrakcji dostępnych w najgorszym z możliwych systemów. w syjocyjalizmie.

w oko mi wpadły wybory supra i miss. i jak niegdyś na palicach jednej ręki można było wybrać ładną pannę, to tym razem zawrót głowy. co jedna to fajniejsza. w tle pałętają sie texty o zimnej wojnie, master gar, hary portiet, kryminalne różne, petru, Duda, Toruń z Rydzykiem i piraci. kto to uniesie, ja się pytam?
czy ja sobą to oglądam? chatynka metrażem nie powala i chcieć lub nie, słyszę wszystko.
grubooo
 jedno co pikne i warte ócz mych lazuru to jubileuszowe występy Śląska. w Toruniu oczywiście.

sobota, 5 grudnia 2015

co gały widziały

temu wierzyły

a rzecz w tym, że powinniśmy mieć wypadkową najlepszych systemów. wszystkie przetestowane na żywych organizmach. nic tylko wybierać. przebierać. a tak, mamy spektaklum za spektaklum, i słuchowiska, i za a nawet przeciw i kołomyję i świrów i co kto chce.

to co gadał Kukiz - referenda. i tyle. i obowiązek głosowania,. a nie pi... bo mi nie zależy, bo po co, itd

jestem roz cza ro wa na

zdechł tablecik

trudno.. choć nerw trochę szarpie, boć pod ręką był i t d
teraz spacerkiem do bn. i dobrze. zasiedziałam się w domu.
z wieści poza tabletowych:
-śmiercia naturalną żółw odszedł w byt innowymiarowy
-panujący nam miłościwie nowy ład pod postacią sejmu ma u mnie karnego kutasa za akcję trybunalską. trudno-darmo. jeśli ktoś jest choojem to ja też muszę? nie muszę. nie podoba mi się to. a orędzie pikne nadzwyczaj, takie sennie uspakajające.
brak tableta to i dobre strony posiada. w ciszy porannej można przemyśleć spraw kilka, np skuteczność akcji- piłeś, nie jedź.
 ni chu, niektórym się wydaje, że wszystko im wolno. póki kogoś nie zabiją.
-pazury prawie tipsiarskie trzymają się super. czas na poprawkę, ale musze się wstrzymacz z oczywistości.
-tradycyjnie jak to o tej porze roku ciotka już umrze. i tak od kilu lat. w końcu ogarnęłam temat. jak i kilka innych przy okazji.
-sulejman doprowadzi mnie do ciężkiej nerwicy.
ciekawam w jakim stanie odnajdzie się hurrem, boć lata w lochu na cudnem obliczu napewno się odbiły ;)
-ręce mnie świeżbią do rewolucji domowej. już bym natentychmiast. chwilowo knuję jak to zrealizować bezkosztowo. np miast farby użyć naturalnych barwników. ech... życie jest pijenkne jak się knuje i kombinuje.
-tych co mnie nie znoszą uprzejmie informują że mam ich głęboko w doopie i żadne smętne knucia mi nie dokopią. to małe szczeniackie zagrywni wskazujące na poziom aśćca. kurtyna

środa, 2 grudnia 2015

fantastycznie

ale nie że życiem, bo cuda to sporadycznie i historycznie.
mam nadzieję, że netowe wieści, że jednak przyjmiemy ludziów, że dokładamy się turcji przy syfie finansowym w kraju okażą się bujdą na resorach. mam nadzieję. Prezyden podpisał goowniana ustawę, robią igrzyska z trybunałem, zamiast wzorem brytanii zakazać zadłużania państwa. zresztą co za różnica. przyjdzie nowa ekipa i swoje ustawy wmontuje. fantastycznie jest papierem. książką. czytam przed snem Dalekie szlaki Sniegowa.
"wy sobie, my sobie, cierpcie, skoro inaczej nie umiecie" czy to aktualne? jak najbardziej.
przedstawiony Sniegowem świat jest skonstruowany doskonale do czasu gdy okazuje sie, że gdzieś w odległej galaktyce istnieje cywilizacja śmierci.
doskonały ład społeczny " społeczeństwo istnieje dla dobra człowieka. każdemu wg jego potrzeb, od każdego wg jego możliwości". " w początkowych latach zasada ta była jedynie pragnieniem. należało dopiero uczynić wielką ideę oczywistym prawem. od tej chwili minęło bez mała pięćset lat i przez te wszystkie lata ludzkość doskonaliła się" głosem każdego człowieka i istoty z zaprzyjaźnionych planet, układów gwiezdnych podejmują trud budowy gigantycznej flotylli gwiezdnej w celu ustalenia kto to i na ile zagraża ładowi znanego świata i form życia. historia fascynujaca. kto zechce to poszuka tej pozycji. ja jednak zachwyciłam się czysto fantastyczną sprawą. głosuje cała ludzkość w sprawach dotyczących ziemii. w sprawach dotyczących wszystkich zaprzyjaźnionych planet-głosowanie przedstawicielami. a nad wszystkim czuwa Wielki Akademicki-komputer, który beznamiętnie ocenia i podpowiada, bez ingerencji w aktywność ludzką.
czy mi się podaba ta bajeczka dla dorosłych. jasne. choć jest bardzo odBożona. role aniołów strużów przejęły opiekunki. osobiste strażniczki dbające o bezpieczeństwo, odpowiadające na każde pytanie. w sprawach spornych odsyłające do Wielkiego. świat jest bezpieczny, syntetyczny, czysty, zmieszkały przez miliardy ludzi i nie tylko. no po prostu raj.
z ciekawszych nacji występujacych na kartach to Aniołowie, Galaktowie, Zływrogi, no i oczywiście rekonstruowane i doskonalone smoki z napędem atomowym.

żółw dalej zasiedla w bezruchu miskę. nie ogarniam. nie śmierdzi, ne rusza sie. nie puszcza bombli. daję mu szansę. jak przezyje to żyć będzie. jak nie żyje to trudno. kolorystycznie gad się nie zmienił. nic sie nie zmienił, poza tym, że jest wiotki. nie unosi się na wodzie. nie ogarniam.

wtorek, 1 grudnia 2015

agencje pracy

szukam pracy. za malo mi gotówki. przeglądam portale, oferty. czasem cos napiszę. np do agencji. na fb. wymienimy krótką korespondencje. nie ogarnęłam tableta na tyle, by umieć ufocić to w formie do udostępnienia.
sytuacja:
stawka 9 zł brutto za godzine. coś mną miotło. bo rozumiecie. wychodzi mniesięcznie mninimum. chwila zgrzytliwej korespondencji przy udziale innych, również na nerwie, i w końcu stanowisko agencji w pełej krasie:
--to my ustalamy stawkę, jak sie komuś nie podoba to niech szuka gdzie indziej pracy.
mi się nie podoba. szukam dalej.
wcześniej-tlf do agencji, stawka x, tlf bezpośrednio do firmy. stawka x.
wniosek z tego jeden, firma korzystajaca z usług agencji ustala z nia stawke za godzinę, reszta, czyli różnica między faktyczną stawka a ustaloną idzie dla agencji. wiadomo. z czegoś muszą żyć. opłaty, pensje no i pobory właściciela.

zaczęłam szukać na prowincji. w rolnictwie. 1800 za pierwszy miesiąc, 3 posiłki dziennie, możliwość zamieszkania. zadzwoniłam, czekam.
takie są oferty rolników.

szukam dalej